Paradoks znanych nazwisk w PES2017 - Brucevsky - 2 lutego 2017

Paradoks znanych nazwisk w PES2017

Polem, na którym seria Pro Evolution Soccer przegrywa z FIFĄ od wielu lat są licencje. Brak prawdziwych nazw klubów, rzeczywistych strojów, a nawet reprezentacyjnych składów sprawia, że wielu fanów piłki wybiera zamiast produkcji Konami tę od EA Sports. Na konieczność gry zmyślonymi jedenastkami narzekają nawet zagorzali fani serii, dla których ważniejsza jest sama mechanika zabawy czy dostępne tryby. Jednocześnie w społeczności maniaków Pro Evo nie brakuje głosów domagających się rewolucji w kultowym module Master League. Co przeszkadza najbardziej? System powracania piłkarzy, którzy zakończyli karierę, jako utalentowane nastolatki.

Widzę tutaj pewien paradoks. Z jednej strony głośne są narzekania na braki licencyjne dzieła z Japonii, a z drugiej mamy krytykę systemu, który pozwala dobrze znanymi z prawdziwych boisk piłkarzami grać w ulubionej drużynie. W minionych latach miałem okazję bawić się w trybach kariery w obu największych seriach piłkarskich dostępnych na rynku. Model zastosowany w kolejnych odsłonach FIFY jest dużo bardziej realistyczny – gwiazdy kończą swoje kariery i znikają z bazy, w ich miejsce pojawiają się wymyślone nazwiska, różniące się aparycją młode talenty. Wystarczy kilka sezonów gry, by naprzeciw siebie stanęły jedenastki pełne zupełnie nieznanych zawodników. W PES-ie tymczasem po kilku latach nie ma najmniejszego problemu, by w walce o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów zmierzyły się ekipy z młodymi Tonim, Boriello, Tottim, Lampardem, 17-letnim Cristiano Ronaldo czy zaczynającym właśnie karierę Johnem Terrym. A jeśli jeszcze wybrać na początku zabawy opcję uzupełnienia bazy o legendy to w tych kadrach znaleźć się też mogą Alan Shearer, Zinedine Zidane czy Ronaldo z Brazylii.

Krytycy zwracają uwagę, że pozbawia to Master League głębi, bo znika trud szukania nowych talentów i nie ma już szans na nietrafione transfery. To prawda, ale takie rozwiązanie ma też swoje niezaprzeczalne atuty. Mnie o wiele lepiej gra się składem, w którym mam młodego Sessegnona, Kerżakowa i Emanę, niż drużyną z Coentrao Marafoną lub Makeevem. Dużo większą przyjemność sprawia mi obserwowanie poczynań wirtualnych odpowiedników piłkarzy, których znam z prawdziwych boisk.

Oczywiście nie neguję tutaj uwag przeciwników takiego systemu, którzy chcieliby wprowadzenia w nim kilku prostych, ale istotnych zmian. Konami rzeczywiście mogłoby nieco zmodyfikować system powracania piłkarzy jako młode talenty. Ile więcej byłoby zabawy, gdyby potencjały piłkarzy były przyznawane losowo i w 2028 roku wirtualnej kariery okazywałoby się, że Ibrahimović rozwija się do góra 75 OVR, a gwiazdą Realu Madryt z 95 OVR jest Maurizio Pinilla. Jak ciekawe i różnorodne byłyby kariery różnych graczy, gdyby pozycje regenom przyznawane były losowo. Messi jako boczny obrońca, Lichsteiner jako środkowy napastnik? Ja bym przyjął takie modyfikacje z otwartymi rękami.

Obecnie jednak w PES2017 zawodnicy powracają do gry na dużo prostszych, bardziej przejrzystych zasadach. Dla wielu to duża wada Master League i jedno z większych zastrzeżeń do całego trybu. Jakże dziwnie brzmiące, gdy zestawi się je z głosami krytyki wobec braku licencji na kluby, stroje i piłkarzy. Nagle bowiem okazuje się, że na prawdziwych nazwiskach nam zależy przy zakupie, ale potem wolimy grać jednak wymyślonymi od podstaw piłkarzami. Ot taki paradoks PES2017.

Korzystając z okazji, zapraszam maniaków PES2017, a w szczególności trybu Master League, na mojego bloga Gralingrad.pl, gdzie regularnie publikuję relacje ze swojej kariery klubem CF Madrid. Budowana od zera jedenastka na razie jest na etapie podbijania Serie A. Ciekawe grafiki, animacje i filmy dotyczące PES2017 znajdziecie też na moich kanałach na Facebooku, Twitterze i YouTube. Warto zajrzeć!

Brucevsky
2 lutego 2017 - 19:50