Wiedźmin w Japonii? Recenzja Nioh - Antares - 17 marca 2017

Wiedźmin w Japonii? Recenzja Nioh

Antares ocenia: NiOh
85

Posiadacze PlayStation 4 i zarazem miłośnicy gier “Dsoulso-podobnych” mają powód do zadowolenia. Nioh stworzony przez studio Team Ninja jest naprawdę dobrym przedstawicielem gatunku i wnosi do niego lekki, lecz odczuwalny powiew świeżości. Atutami gry są m.in. dobrze zapożyczone elementy z innych produkcji (dynamika Ninja Gaiden, loot z Diablo III), a także nietypowy setting, czyli realia feudalnej Japonii z okresu wczesnego Edo (czasów panowania klanu Tokugawa). Nioh to naprawdę solidna produkcja, która zdecydowanie zasługuje na uwagę, w gąszczu ostatnich głośnych premier.

Można już śmiało stwierdzić, że gry “Souls” studia From Software stanowią już odrębną podkategorię gatunku action RPG. Zalicza się m.in. do niego polski Lords of the Fallen. Teraz dołączyła do niego nowa produkcja studia Team Ninja (od TECMO) odpowiedzialnego za popularną serię Ninja Gaiden. Co ważne, Nioh nie jest po prostu kolejnym klonem w klimacie dark fantasy. Wprowadzono tu szereg innowacyjnych dla gatunku rozwiązań, a akcję osadzono w świeżym dla niego settingu. W efekcie uzyskano naprawdę solidną grę na wyłączność dla konsoli PlayStation 4.

Akcja gry toczy się w Japonii w czasie panowania klanu Tokugawa, czyli okresie wczesnego Edo. Głównym bohaterem jest brytyjski pirat William, który przybywa do dalekowschodniego kraju celem odnalezienia alchemika, który ukradł mu jego ducha opiekuńczego. Na miejscu bohater spotyka prawdziwe postacie historyczne takie jak Hattori Hanzo, a także walczy z hordami różnorakich bandytów i rzezimieszków korzystających z panującej politycznej zawieruchy, jak również z demonami Yokai, które nękają miejscową ludność. Zabawny jest fakt, że William do bólu przepomina z twarzy naszego polskiego bohatera, czyli wiedźmina Geralta. Rozgrywka w Nioh produkcji CD Projekt RED zupełnie jednak nie naśladuje.

Prawdziwe wydarzenia historyczne mieszają się tu z fikcją i japońskimi wierzeniami ludowymi, a wszystko podawane jest w postaci przerywników filmowych i tekstu, co jest rzadkością dla gier “soulso-podobnych”. W grach From musimy się domyślać o co chodzi, a w Nioh tego problemu nie ma. Jest to jeden z powodów, przez które produkcja Team Ninja to znakomita opcja na zapoznanie się z gatunkiem. 

Sama rozgrywka bardzo przypomina “soulsy”. Przemierzamy więc kolejne mroczne lokacje, uczestnicząc bez przerwy w zręcznościowych pojedynkach z różnorakimi przeciwnikami i potężnymi bossami. Zginąć jest łatwo, a śmierć oznacza potencjalne ryzyko utracenia zdobytego, nierozdysponowanego doświadczenia - należy więc grać ostrożnie. Gra oferuje ciekawy system walki. Standardową dla gatunku staminę zastąpiono tu energią KI, którą możemy odzyskiwać, gdy uda nam się w odpowiednim momencie wcisnąć przycisk. Nadaje to starciom swoisty rytm – po sekwencji ciosów odzyskujemy KI, by móc wyprowadzić kolejne.

Rodzajów oręża nie ma wprawdzie zbyt dużo (mamy katany, podwójne miecze, topory, włócznie i kusarigama – czyli sierpy na łańcuchu) ale gra oferuje w zamian dla każdej z broni aż trzy różne style walki. Zużywająca najwięcej KI postawa wysoka służy do wyprowadzania mocnych lecz wolniejszych ciosów, postawa średnia jest zbalansowana, a postawa niska nastawiona jest na przydatne w kryzysowych sytuacjach uniki. Ponadto znalazły się tu dwa rodzaje broni dystansowej (łuki i muszkiety) a także broń miotana (shurikeny, kunai) i magia, pozwalająca m.in. nadawać efekty (np. ogień) na aktualnie używaną broń.

Oczywiście nie zabrakło tu standardowego dla “soulsów” systemu rozwoju bohatera z dokładnym określeniem jakie statystyki chcemy podnieść. Nowością w gatunku są natomiast drzewka talentów, pozwalające na odblokowanie dodatkowych efektów i kombinacji dla każdej z używanych przez nas broni i postaw, a także ninjitsu i magii. Wszystko to sprawia sporo satysfakcji z kombinowania nad prowadzoną przez siebie postacią, zwłaszcza że zaimplementowano tu także kowala u którego możemy wykonać wyposażenie. Nie jest to jednak konieczne, bowiem na wzór Diablo III podczas zabawy cały czas wypada nam z pokonanych przeciwników broń i pancerze – takie zbieractwo sprawia, że pokonywanie kolejnych potworów sprawia jeszcze więcej satysfakcji. Warto dodać, że znalazła się tu nawet transmogryfikacja, czyli możliwość podmieniania wyglądu przedmiotów na inny. Świetna sprawa! 

Z trzeciej części znanej serii studia Blizzard twórcy z Team Ninja wzięli jeszcze jedną rzecz – wykorzystanie mapy świata z której możemy przenosić się do już odwiedzonych lokacji celem wykonania nowych misji. Przypomina to Tryb Przygodowy wprowadzony w Diablo III: Reaper of Souls i skutecznie wydłuża rozgrywkę. Recycling tych samych miejscówek może denerwować, ale poziom trudności wzrasta, a to oczywiście stanowi wabik dla każdego miłośnika gatunku. Warto jednak wspomnieć, że w przypadku Nioh krzywa uczenia się jest bardzo dobrze zbalansowana i przez pierwsze godziny zabawy gra nie obchodzi się z graczem tak brutalnie jak np. Dark Souls.

Od strony oprawy audiowizualnej jest bardzo przyzwoicie. Gra oferuje nam możliwość wyboru pomiędzy wyświetlaniem ultrapłynnego obrazu w stałych 60 klatkach oraz trochę lepszą oprawą w 30 klatkach. Sam wybrałem płynność ze względu na to, że w przypadku gier soulso-podobnych decyduje ona nierzadko o życiu i śmierci naszego bohatera. Na PS4 Pro oczywiście opcji jest więcej. Sam design poszczególnych lokacji i przeciwników jest trochę nierówny. Niektóre miejscówki są nieco zbyt szare i monotonne, podczas gdy inne potrafią zachwycić poziomem detali. Przyczepić się również można do małego zróżnicowania demonów, ale mówiąc szczerze nie przeszkadzało mi to zbytnio.

Co warto dodać? W grze znalazł się typowo “soulsowy” multiplayer w którym możemy przyzywać innych graczy by pomogli nam w rozgrywce. Ponadto znajdujemy tu także nagrobki innych graczy. W przeciwieństwie do Dark Souls nie zobaczymy jednak przy nich zgonu nieszczęśnika, lecz możemy zmierzyć się z kierowanym przez SI jego duchem, zdobywając w nagrodę kopię jego elementu wyposażenia. To naprawdę fajny i świeży pomysł.

Reasumując, Nioh to naprawdę solidna propozycja nie tylko dla fanów gatunku. Wyjadacze będą mieli tu co robić, a nietypowy japoński klimat i nowości wprowadzone w systemie walki na pewno im się spodobają. Większa przystępność stanowi natomiast znakomitą opcję dla nowicjuszy, którzy chcieliby sprawdzić o co chodzi z fenomenem “gier o umieraniu w piwnicy”. Obok zdecydowanie trudniejszego Bloodborne to właśnie Nioh jest moim zdaniem najlepszym wprowadzeniem do tematu. Nieoceniony jest fakt, że znajdziemy tu “prawdziwą” podaną w jasny sposób historię, która potrafi wciągnąć gracza w wir wydarzeń. Na minus zaliczam jedynie lekko męczącą powtarzalność pobocznych misji i nierówny poziom wykonania lokacji. Dla maniaków opcja wyciskania z gry jeszcze więcej będzie jednak zdecydowanie zaletą.

Antares
17 marca 2017 - 01:05