10 najlepszych głupich amerykańskich komedii part deux - fsm - 2 maja 2017

10 najlepszych głupich amerykańskich komedii, part deux

Zapraszam na temat majówkowy, lekki i przyjemny. Oto kontynuacja tekstu zrobiona na modłę porządnego hollywoodzkiego sequela. Minęły niemal 4 lata od premiery mojej listy 10 (a tak naprawdę 20) najlepszych głupich amerykańskich komedii, wpis nadal utrzymuje się wysoko na liście popularnych, trzeba więc iść za ciosem.

Temu panu Shaft czyści buty

Zasada obowiązuje ta sama - skupię się na kolejnym zestawie dobrych, śmiesznych i bardzo durnowatych komedii pochodzących z USA. Ostatnim razem zmuszony byłem dorzucić kilka tytułów na sam koniec, bo wyleciały mi z głowy (pozdrawiam komentujących i ich siostry). Tym razem oddam im sprawiedliwość i dorzucę kilka filmów, które udało mi się nadrobić przez ostatnie lata albo które powinny były wylądować już w poprzednim wpisie.

Oto Spinal Tap!

Ten film był na mym radarze przez długi czas, głownie jako źródło tekstu o "podkręcaniu do 11", ale nigdy nie chciało mi się go obejrzeć. Ale w końcu to zrobiłem i jaka wielka radość była, gdy okazał się być bardzo śmiesznym, bardzo krzywym i cudownie durnowatym spojrzeniem na karierę metalowego zespołu. Fikcyjny dokument pełen wyśmienitych żartów, który polecić muszę każdemu fanowi gitarowego grania, ale również po prostu miłośnikom rechotu.

Moja gagowa trójca:

Czarny dynamit

Why, Black Dynamite? Why? No właśnie, dlaczego, ach dlaczego zapomniałem umieścić ten film na liście 4 lata temu? Przypomnieliście o nim w komentarzu i bardzo słusznie. Rewelacyjny Michael Jai White w tytułowej roli to uosobienie czarnego klimatu z lat 70-tych. Blaxploitation, ale na wesoło i na bardzo "absurdalno"? To trzeba znać!

Moja gagowa trójca:

  • "Euphoria, shut the fuck up"
  • chińska retrospekcja
  • praktycznie wszystkie sceny walki

Jaja w tropikach

Film świeży, ale zasługujący na umieszczenie w tego typu zestawieniu. Ben Stiller wchłonął ducha dobrych, pełnych gagów, komedii sprzed lat i opakował je w płodny motyw "filmu w filmie", który łatwo uczynić ciekawym. A tu na dodatek uczyniono go śmiesznym. Masa znanych twarzy, ciekawa historia, miejsce na kilka rewelacyjnych gościnnych występów (z Tomem Cruise'em i Matthew McConaugheyem na czele) i wyjątkowy potencjał do wielokrotnego oglądania.

Moja gagowa trójca:

  • zwiastuny na start filmu
  • "you never go full retard"
  • Tom Cruise

Hot Shots! / Hot Shots! Part Deux

Umieszczam tu filmowy dwupak, bo ciężko oddzielić od siebie dwie części Hot Shots! - z taką różnicą, że pierwsza parodiuje głownie Top Gun, a druga Rambo. Tak czy siak, jest to wyśmienity przykład filmu robiącego sobie jaja z bardzo męskich i bardzo poważnych, wojennych tematów, a przy okazji przedłuża dobrą passę durnowatych komedii zapoczątkowanych przez nieśmiertelne Nagie bronie, Airplane'y czy cudowne Ściśle tajne.

Moja gagowa trójca:

  • najkrwawszy film świata (HS2)
  • ceramiczne oczy (HS1) ...
  • ...i w zasadzie wszystko z admirałem Bensonem

Witaj, Święty Mikołaju

Świąteczne perypetie rodziny Griswoldów to absolutnie najlepsza gwiazdkowa komedia wszech czasów i przy okazji jeden z lepszych zimowych, bożonarodzeniowych filmów w ogóle. Cała seria W krzywym zwierciadle ma swoje zasłużone miejsce w historii komedii (ale tylko pierwsze części), ale Witaj, Święty Mikołaju to produkcja, którą wspominam najlepiej. Widziałem ją najwięcej razy i bawi mnie najbardziej do dzisiaj. Byle do świąt...

Moja gagowa trójca:

  • wyprawa po choinkę na samym początku
  • uruchamianie lampek choinkowych
  • dupozjazd

Ricky Bobby - Demon prędkości

Więcej osób lubi Braci przyrodnich, w których komediowym pazurem popisują się Will Ferrell i John C. Reilly. Ja ten duet doceniam wielce w obu filmach, ale z jakiegoś nie do końca namacalnego powodu to właśnie Ricky Bobby jest mi bliższy. Świat wyścigów Nascar pokazany w krzywym zwierciadle bawi mnie szczerze i głęboko, nawet jeśli wiedzę na ten temat mam bardzo powierzchowną.

Moja gagowa trójca:

  • "co mam zrobić z rękoma?"
  • kolacja rodzinna
  • Sacha Baron Cohen vs Will Ferrell

Old School: Niezaliczona

No to jeszcze jeden film z Willem Ferrellem, tytanem współczesnej komedii. Old School ma na karku już 14 lat, ale nadal potrafi rozśmieszyć. Motyw dojrzałych facetów wracających do czasów swojej studenckiej "świetności", odżywające zaszłości sprzed lat i młodzieńcze pijaństwo w smutnej, dorosłej wersji jest na tyle zabawny i na tyle dobrze zagrany, że nie powinna dziwić dalsza kariera pana reżysera (Todd Phillips zrobił później min. sagę Hangover).

Moja gagowa trójca:

  • test z cegłami
  • Buraczany Stifler sprzedający broń usypiającą
  • Frank the Tank (całokształt)

Idol z piekła rodem

Russell Brand jednych bawi, drugich irytuje, ale w Get Him to the Greek jego "charakterystyczność" jest równoważona przez posiać graną przez Jonah Hilla. Zblazowany, uzależniony gwiazdor musi znaleźć się za wszelką cenę na pewnym koncercie i biedny Jonah musi go tam dostarczyć. Efektem są śmieszki. Śmieszne śmieszki. Bierze mnie to.

Moja gagowa trójca:

  • głaszcz futrzastą ścianę
  • Jonah i Russell tuż przed lotem
  • zaskakująco zabawny Puff Daddy

Hot Rod / Popstar

Andy Samberg to gwiazda komedii wypuszczona w wielki świat ze stajni Saturday Night Live, a Hot Rod (na nasze Narwaniec) to pierwszy normalny film, w jakim zagrał. Gdy oglądałem go dawno temu, byłem bardzo zaskoczony wysoką jakością absurdalnego humoru w nim zawartą. Dokładam do zestawu świeżutki, zeszłoroczny film Popstar, gdzie Samberg i koledzy z The Lonely Island podkręcili śrubę komedii i w piękny sposób sparodiowali świat współczesnych gwiazd muzyki pop.

Moja gagowa trójca:

  • scena upadku w lesie (HR)
  • cameo Queens of the Stone Age (HR)
  • cały soundtrack w Popstar

To jest już koniec

Jestem pewien, że niewielu z Was podziela mój chorobliwy entuzjazm dla tego filmu, ale co tam. Uwielbiam This is the End i uważam go za jedną z najzabawniejszych rzeczy, jakie się w ostatnich latach pojawiły. Połączenie wizji współczesnego młodego Hollywood (ale w wersji nie do końca prawdziwej) z nadchodzącą biblijną apokalipsą to świetny punkt wyjścia, który panom Rogenowi, Goldbergowi, Franco, Hillowi, Baruchelowi, McBride'owi i całej reszcie udało się zamienić w wyśmienitą komedię.

Moja gagowa trójca:

  • Danny McBride robi śniadanie
  • Michael Cera - całokształt
  • opętany Jonah Hill

Na tym kończę listę i czekam na Wasze typy, bo na pewno czegoś tu zabrakło (znowu). Na szybko przychodzi mi do głowy tylko MacGruber - jeden z tych skeczy SNL, które zaskakująco dobrze sprawdziły się w roli pełnometrażowego filmu.

fsm
2 maja 2017 - 13:56