Incepcja na froncie II wojny światowej - recenzja filmu Dunkierka - eJay - 20 lipca 2017

Incepcja na froncie II wojny światowej - recenzja filmu Dunkierka

Christopher Nolan i druga wojna światowa? To połączenie od początku rozpalało wyobraźnię fanów na całym świecie. Ale moje nastawienie do Dunkierki przypominało bardzo często sinusoidę – pierwszym teaserem byłem zaintrygowany, kolejnymi zwiastunami zawiedziony, ostatecznie jednak stanęło na tym, że zrobiłem rezerwację biletu na przedpremierę. W końcu przekonałem się, czy zachodnie ochy i achy nad nowym dziełem twórcy Mrocznego Rycerza są rzeczywiście na miejscu. Moja odpowiedź może być tylko jedna – są.

Każda scena bombardowania okraszona jest dźwiękiem, którego nigdy nie zapomnicie.

Dunkierka to nie do końca kino wojenne. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Gdyby sporządzić listę nieodłącznych elementów batalistycznych tego typu produkcji, to odfajkowałbym je w pierwszym kwadransie seansu. Na ekranie dzieje się dużo, z rozmachem, z dbałością o szczegóły, ale przede wszystkim dzieje się to wszystko wedle pewnego planu, a nie dla efekciarstwa. Nolan zrezygnował tutaj z tradycyjnej ekspozycji ludzi na rzecz spektaklu, którego głównym bohaterem jest wydarzenie historyczne. Jeżeli szukacie fabuły, w której dwójka żołnierzy siada przy ognisku, rozpamiętuje swój wyjazd z domu, opisuje rodzinę i roni łezkę na myśl o powrocie – Dunkierka zadziała na Was jak mocny alkoholowy „shot” prosto w gardło. Nolan poza szczątkowymi opisami rzuca widzów od razu na front...a raczej na francuską plażę, gdzie 400 tysięcy brytyjskich żołnierzy czeka na ewakuację. Ale to tylko pozory.

Autor trylogii o Batmanie nie ogranicza się tylko do jednej perspektywy wydarzeń. Akcję napędza bowiem wątek pilota RAF, który toczy powietrzne boje nieopodal miasta, a także starszego mężczyzny wypływającego kutrem wraz z synem na pomoc uwięzionym żołnierzom. Te 3 historie rozgrywają się we własnych ramach czasowych i to właśnie dzięki nim poznajemy 3 rodzaje piekła wojennego. Ten prosty, ale mistrzowsko poprowadzony eksperyment z narracją oraz chronologią daje w efekcie obraz, od którego ciężko oderwać wzrok. W tym momencie, mimo swojego niekwestionowanego rozmachu, Dunkierka przypomina bardziej dreszczowiec. I nic w tym dziwnego, gdyż zło jest tutaj praktycznie niewidoczne, ale jego oddech czuć na barkach zniecierpliwionych żołnierzy oraz w oczach Toma Hardy'ego, który walczy...z czasem.

Plaża Dunkierki jest jedną z trzech perspektyw całego wydarzenia. Żołnierze próbują uciec z niej wszelkimi możliwymi sposobami.

Nolan doskonale dozuje napięcie i uruchamia kolejne tryby machiny wojennej w idealnym momencie. Czy będzie to kolejna, nieudana próba ucieczki tysięcy wojaków z mola, podniebna walka Spitfire'ów lub spotkanie na środku morza rozbitka z traumą (świetny Cillian Murphy) – montażowa żonglerka nie pozwala się nudzić. To zresztą kolejny przykład, że Dunkierka jest prawdopodobnie najdojrzalszym dziełem Nolana od czasów Memento. Przy poprzednich tytułach zawsze miałem jakieś „ale” , w czym przodowały czerstwe suchary padające z ust bohaterów. Dunkierka jest jednak bezbłędna i niesamowicie konsekwentnie poprowadzona. Wyjmijcie sobie najlepsze sekwencje z Interstellar (dokowanie), Incepcji (przenikanie przez kolejne warstwy snu), przywołanego już Memento (nieoczywista narracja) i rozciągnijcie je na pełny metraż. Otrzymacie wówczas przedsmak (!) tego, co oferuje właśnie ten film.

Sam obraz nie byłby również tak znakomity, gdyby nie fantastyczna scenografia i oprawa. Dunkierka jest bowiem filmem nakręconym po Bożemu i ani przez sekundę nie przypomina gry komputerowej z marnymi efektami specjalnymi. Niby to nic nowego u Nolana, ale to właśnie tutaj czuć pełną kontrolę nad wszystkim co widać w kadrze, a ocenę podnoszą podnoszą również znakomite zdjęcia Hoyte van Hoytemy. W połączeniu z bombastycznym udźwiękowieniem oraz jeszcze lepszą muzyką Hansa Zimmera (Niemiec w moim przekonaniu zrobił soundtrack godny statuetki Oskara, ale paradoksalnie nie nadający się do odsłuchania poza filmem) tworzą one dzieło, który pod względem wykonania jest po prostu fenomenalne.

Kenneth Branagh w roli komandora Boltona

Czy Dunkierka jest filmem 2017 roku? Na taką ocenę jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Ale na pewno jest filmem bardzo udanym, ba, wręcz znakomitym. Jest również filmem, który udanie łączy elementy wojenne z thrillerem, dramatem oraz akcją, a wszystko to skąpane jest w kapitalnej oprawie. Nie mam natomiast najmniejszych wątpliwości, że Dunkierka w takiej formie nie mogłaby powstać jeszcze kilka lat temu. Cierpliwość wynagradza. Chapeau bas, Panie Nolan.

OCENA 9/10

Ciekawostka dla ciekawych – Nolanowi już się dostało od Francuzów za przekłamania historyczne. Dziennikarze z tego kraju po ujrzeniu filmu byli zdegustowani marginalizacją roli francuskich żołnierzy pod Dunkierką. Cóż, prawdę zostawmy podręcznikom i cieszmy się w kinie widowiskiem.

eJay
20 lipca 2017 - 19:01