Kącik Kolekcjonera #5 Konsole Casio - Froszti - 15 stycznia 2019

Kącik Kolekcjonera #5 Konsole Casio

Sony, Nintendo, Microsoft, Atari – firmy które jednoznacznie utożsamiane są z rykiem elektronicznej rozrywki. Każdy przeciętny mieszkaniec naszej planety, który ostatnich kilkudziesięciu lat nie spędził  zamknięty w schronie przeciwatomowy, przynajmniej słyszał coś na temat sprzętu do gier video sygnowanego logami powyższych marek. Obok takich gigantów swoich sił na rynku próbowało również kilka innych mniejszych lub większych podmiotów. Jednym z nich jest firma Casio, która była, jest i będzie kojarzyć się z bardzo dobrymi zegarkami i elektroniką użytkową pokroju kalkulatorów czy translatorów.


Mamy rok 1983 włodarze firmy Casio, działającej na rynku Japońskim już od ponad 37 lat zacierają ręce z zadowolenia patrząc na słupki sprzedażowe i rosnące zasoby konta bankowego po wprowadzeniu na rynek pierwszego zegarka G-Shock. Spora nadwyżka finansowa pcha ich w stronę nowego pomysłu jakim jest próba podbicia rynku gier video. Branża na zachodzie przeżywa w tym okresie ogromny kryzy, który kompletnie nie ma przełożenia na zachowania konsumentów na rynku japońskim. Sega SG-1000) oraz Nintendo Famicom, okazują się hitami sprzedażowymi windując dochody wspominanych firm do niebotycznych rozmiarów. Casio mające za sobą spore zaplecze zarówno technologiczne jak i finansowe również postanawia ugryźć kawałek tego tortu dla siebie. W październiku 83 roku, na ich rodzimym rynku pojawia się konsola Casio PV-1000.


Procesor D780C-1 (Z80A) o prędkości 3,579 MHz, co-procesor (procesor graficzny) D65010G031 wyświetlający obraz w rozdzielczości 256x192 (8 kolorów), Dźwięk 8 bitowy (3 kanałowy), pamięć 4KB RAM, 16 KB VRam, 2 złącza kontrolera oraz wejście na kartridż.  – sprzętowo Casio miało się czym pochwalić.


Biorąc pod uwagę powyższą specyfikację techniczną sprzętu, prezentuje się ona naprawdę bardzo dobrze biorąc pod uwagę konkurencję. Do tego dochodziła całkiem rozsądna cena, ustalona na poziomie 14 800 jenów. Skoro było tak dobrze, to czemu dzisiaj mało kto słyszał o takim sprzęcie do grania? Powodów niepowodzenia na pewno było wiele ale głównym było zbyt duże nasycenie młodego rynku w bardzo krótkim czasie. Pojawienie się trzech stosunkowo podobnych do siebie pod względem osiągnięć konsol w przeciągu zaledwie kilku miesięcy, musiało sprawić, że ktoś będzie musiał odejść przegrany. Zarówno Sega jak i Nintendo wraz z premierą swojego sprzętu zaoferowało swoim klientom również sporą dawkę naprawdę dobrze wyglądających i wciągających tytułów, czyli czegoś czego brakowało PV-1000. W momencie premiery na sprzęt ukazało się 15 pozycji (jak się później okazało była to cała biblioteka tego urządzenia), które nie miały czym specjalnie zachwycić graczy.


Pooyan; Super Cobra; Tutankham; Amidar; Dig Dug; Warp & Warp; Turpin; Pachinko UFO; Fighting Bug; Space Panic; Naughty Boy; Dirty Chameleon; Excite Mahjong. lista gier naprawdę była imponująca…



Jedno jest pewne, patrząc z perspektywy czasu, Casio udało się w tamtym czasie pobić kilka rekordów. Sprzęt był chyba jedną z najkrócej sprzedawanych konsol w historii branży. Całość sprzedaży zamknęła się w 5 tygodniach, po tym czasie firma postanowiła całkowicie wycofać urządzenie z rynku. Podobno (należy to traktować w firmie plotki, gdyż nie jest to informacja możliwa do potwierdzenia) jedna z sieci zajmujących się sprzedażą elektroniki, mająca swoje sklepu na terenie całego kraju, wycofała PV-1000 ze sklepowych półek zaledwie po dwóch dniach od dnia premiery. Jeśli chodzi o ilość sprzedanych egzemplarzy nigdy nie zostały podane dokładne liczy, więc musimy opierać się na szacunkach ale różne źródła podają od 3 do maksymalnie 7 tysięcy egzemplarzy.

Nic więc dziwnego, że o sprzęcie słyszało z 10 osób na całym świecie, 5 z nich widziało go na żywo, 3 miały okazję na nim zagrać a na stałe posiada go 1 gracz.

Ta katastrofalna porażka najwyraźniej nie nauczyła niczego zarządców firmy, którzy postanowili w jakiś sposób upłynnić wyprodukowane urządzenia. Postanowiono zmienić obudowę i nazwę (parametry pozostały identyczne) i zaatakować rynek komputerów osobistych z urządzeniem PV-2000. W całej swojej genialności, postanowiono, że pomimo tego iż sprzęt był identyczny nie będzie on kompatybilny z wydanymi już grami (więc wydano je ponownie). Raczej nie trzeba tutaj wspominać, że ta chytra próba pozbycia się zalegającego sprzętu spełzła na niczym i ponownie Casio musiało wpisać w bilansie rocznym dość spore straty.


Dziś konsola jest pożądana przez kolekcjonerów, którzy chcieliby posiadać takie „dziwactwo” w swojej kolekcji. Sprzęt w dobrym stanie z pełną dokumentacją, pudełkiem i pełnym zestawem gier, osiąga wręcz chore ceny na aukcjach internetowych. Sama konsola (czasem z dodatkiem 1-2 gier) to wydatek 1000-2000 zł.

 


Minęło kilkanaście lat, Casio skupiło się na tym na czym znało się najlepiej i szybko zapomniano o stratach jakie przyniosła próba zawojowania rynku gier video. Najwyraźniej jednak zarząd nie miał zamiaru tak łatwo odpuszczać tego tematu i październikiem 1995 roku na rynku pojawił się kolejny dziwny twór pod nazwą Casio Loopy.


32-bitowy procesor RISC SH-1 20 Mhz, RAM 1 MB, ROM 2MB, video 8 bitów 512 kolorów, dźwięk 4 kanałowy 12-bitowy, złączne na gamepad lub specjalną myszkę, złącze na kartridż, wbudowana kolorowa drukarka. Tym razem Casio nie postawiło na dobrą specyfikację techniczną która w porównaniu z innymi sprzętami 5 generacji wyglądała bardzo przeciętnie. Sprzęt pojawił się na rynku w dwóch wersjach kolorystycznych: szary i fioletowy.



Konsola powstała z myślą o dziewczynkach, które niekoniecznie musiały się interesować dostępnym na rynku mocniejszym sprzętem i oferowanymi na niego grami. Główną zaletą Loopy miały być kolorowo proste gry i wbudowana w urządzenie kolorowa drukarka, która pozwalała na wydruk naklejek z zrzutami ekranu z danego tytułu. Dodatkowo na rynku niedługo po premierze konsoli, pojawiło się opcjonalne urządzenie „Magical Shop Word Processor” pozwalające na podłączenie wybranego odtwarzacza (VHS, DVD) i drukowanie kadrów z filmu (sprzęt pozwalała nawet na ograniczoną obróbkę takiego zdjęcia). Na nieszczęście dla firmy moda na „purikura” (niewielkie rozmiarowo zdjęcia w formie nalepek) przyszła dopiero kilka lat później i stało się to prawdziwym szaleństwem w Japonii.


Sprzęt tym razem utrzymał się na rynku ponad rok (lub raczej na nim wegetował). Ponownie nie ma ogólnodostępnych danych o sprzedanych egzemplarzach i ponownie szacunki wspominają o kilkunastu do 30 tysiącach sprzedanych egzemplarzach sprzętu. W czasie swojej bytności na rynku Kraju Kwitnącej Wiśni, na konsoli pojawia się zatrważająca liczba 11 gier. Z czego większość to nawet trudno nazwać pełnoprawnymi grami. 


Anime Land; Bow-wow Puppy Love Story; Dream Change: Kokin-chan’s Fashion Party; HARIHARI Seal Paradise; I Want a romm in Loppy Town!; Little Romance; Lupiton’s Wonder Palette; Chakra-kun’s Carm Paradise; Caricature Artist; PC Collection.Najwyraźniej w firmie nie znalazła się żadna dobra dusza, która mogłaby podpowiedzieć zarządowi, że jeśli już chce się konkurować na poletku konsol to przydałoby się również przeznaczyć cześć środków na produkcję na danych sprzęt gier – bo bez nich jakoś trudno takie urządzenie użytkować.



Urządzenie było tak bardzo specyficzne, że nawet dziś nie cieszy się specjalną estymą pośród miłośników elektronicznej rozrywki. Konsola w dobrym stanie, często w zestawie z jakimiś grami to wydatek około kilkuset złotych.

Na całe szczęście dla nas graczy i samego Casio, Loopy było ostatnią próba zawojowania rynku gier video. Najlepiej jest jak dana firma zajmuje się tylko tym co najlepiej jej wychodzi.

 

Froszti
15 stycznia 2019 - 11:45