Recenzja filmu Koniara - dziwny tytuł dziwny film (netfliksowa kwarantanna #1) - fsm - 14 marca 2020

Recenzja filmu Koniara - dziwny tytuł, dziwny film (netfliksowa kwarantanna #1)

Pozamykane kina nie mogą stanąć na drodze do poznawania nowych, filmowych historii. Wielu z Was na pewno sięgnie do bibliotek serwisów VOD, jako i ja to uczyniłem. Spróbuję więc stworzyć mini-cykl, w którym będą pojawiać się krótkie recenzje świeżych premier z cyklu "Netflix Original Movie". Na pierwszy ogień idzie film zatytułowany Koniara.

Tytuł nietypowy, bo samo słowo wydaje się niezbyt często spotykane. No, chyba że ktoś jest prawdziwą koniarą i kocha konie. Ale czy o miłości do kopyt da się o tym zrobić ciekawy film? Zwiastun okazał się być na tyle interesujący, że produkcja z Alison Brie w głównej roli szybko wskoczyła na listę do obejrzenia. Och, jakie szczęście, że seans nie był stratą czasu.

Koniara jest filmem o przeuroczej, ale mocno wycofanej społecznie dziewczynie. Pracuje w pasmanterii, chodzi na zumbę, a jej jedyną koleżanką zdaje się być dużo starsza szefowa. Problem polega na tym, że za tą całą "przeuroczością" siedzi coś nie do końca dziwnego. Sarah posiada cały bagaż traum i nieprzyjemnych doświadczeń, który mocno namieszał jej w głowie. Fabularny punkt wyjścia bazuje zatem na klasycznym pytaniu - czy wszystko, co widzimy na ekranie, jest prawdą? I to jest właśnie ten element, który sprawił, że Koniara od razu wydała mi się interesująca.

Sarah chciałaby mieć chłopaka, ale gdy ten dowie się o jej dzikich, napędzanych oglądanym wieczorami słabym serialem, wyobrażeniach na temat klonów, kosmitów i inwigilacji, może być różnie. I czy Sarah rzeczywiście lunatykuje, czy może tylko jej się to wydaje? No i czy została kiedyś porwana przez kosmitów? Koniara dumnie prezentuje swoją bohaterkę i to głównie niezwykle przekonująca Alison Brie sprawia, że film z dziwacznego średniaka staje się naprawdę ciekawym doświadczeniem.

Postać Sarah jest dobrze napisana, a odsłaniane przez scenariusz kolejne karty z jej życiorysu rzucają coraz więcej światła na to, co się dzieje. Ale to nie jest tak, że twórcy (Jeff Baena, reżyser i współscenarzysta, który napisał film razem z Brie) podają wszystko na tacy. To jest mały film o pogmatwanym umyśle, więc dużo zostaje do własnej interpretacji. I bardzo dobrze. Koniarę ogląda się bez znużenia, bywa zabawna, bywa niepokojąca, czasem też niezręczność bohaterki udziela się widzowi. Ale jeśli emocje działają, to wszystko jest w jak najlepszym porządku. 7/10.

fsm
14 marca 2020 - 13:44