Recenzja Kulinarne pojedynki #29 - Froszti - 3 listopada 2021

Recenzja Kulinarne pojedynki #29

Dwudziesty dziewiąty tom serii Kulinarne pojedynki to kontynuacja walki „pierwszaków” ze szkolną elitą. Soma i jego przyjaciele mierzą się z najlepszymi kucharzami Instytutu Totsuki, a stawką tego pojedynku jest przyszłość tej placówki. Czy uda im się zabłysnąć kulinarnie i pokonać przeciwnika?

Tomik ten w większości poświęcony jest czwartej walce trwającego turnieju o wszystko. Na początek mamy okazję obserwować pojedynek „Królowej śniegu” Eriny z „Królową słodkości” Momo. Motywem przewodnik starcia jest stworzenie perfekcyjnego deseru. Później na główną scenę wkracza druga para młodych kucharzy ( Satoshi Isshiki vs Eishi Tsukasa). Dwaj „geniusze” pokażą pełnię swoich umiejętności i do samego końca nie będzie wiadomo, który z nich osiągnie sukces. Na sam koniec mangi autor zaserwował czytelnikowi krótki, ale emocjonujący pojedynek Rindou Kobayashi i Takimiego Aldini. Młody Włoch będzie mógł tu udowodnić, jak bardzo ewoluowały jego umiejętności i że jest on wstanie konkurować z najlepszymi.

Lwią część fabuły tomiku wypełnia oczywiście samo gotowanie i wszystkie związane z tym czynności. Yuto Tsukuda nie zapomina tutaj jednak również mocniej skupić się na samych występujących bohaterach. Do tej pory w serii niewiele miejsca było poświęcone członkom Elitarnej Dziesiątki. W tym tomie postanawia więc on trochę nadrobić owe zaległości. Czytelnik ma okazję poznać pewne wycinki przeszłości Momo Akanegakubo, dla której „słodkości” są istotną częścią jej egzystencji. Pokazywane są również małe epizody z dzieciństwa Satoshi Isshiki i jego przyjaźni z Nene Kinokuni, co odbija się na ich współczesnym podejściu do gotowania. Obok tego wszystkiego oczywiście nie zabrakło odrobiny standardowego dla serii humoru, ale jest go tutaj zdecydowanie „symboliczna” porcja.

Jeśli chodzi o warstwę graficzną, to kolejny raz Morisaki staje na wysokości zadania i dostarcza odbiorcy „kulinarnego piękna”. Wykonywane kuchenne czynności są pokazane niebywale dynamicznie, projekty postaci najwyższych możliwych lotów a przygotowane posiłki dopracowane w najdrobniejszym wizualnym detalu. Kolejny również raz dobrym uzupełnieniem samej mangi są umieszczone w niej przepisy na pokazywane dania (dzięki którym każdy będzie mógł spróbować zostać mistrzem kuchni).

Kulinarne pojedynki #29 są więc solidną kontynuacją serii, która nadal zapewnia masę dobrej zabawy (pomimo swojej schematyczności). Pozostaje mieć nadzieje, że końcówka historii będzie równie dobra.

Kulinarny „bitewniak”, który nadal potrafi być interesujący i wzmagać apetyt czytelnika na więcej.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
3 listopada 2021 - 09:50