W co gracie w weekend? #374: Gdy zapłaczą cykady Gears 5 GTAIV i Shining in the Darkness - squaresofter - 14 listopada 2021

W co gracie w weekend? #374: Gdy zapłaczą cykady, Gears 5, GTAIV i Shining in the Darkness

Witam wszystkich graczy. Tym razem napisałem w kilku słowach o mojej pierwszej powiesci wizualnej po polsku, kolejnym sezonie w Gears 5, o pierwszym konsolowym GTA w HD oraz o jednym klasyku rpg. Po więcej zapraszam do dalszej części tekstu.

Gdy zapłaczą cykady (PC, 2021r.) – Wczasy w Hinamizawie po polsku!

Gdy pótora roku temu zaczynałem swoją przygodę z Higurashi nie wiedziałem jeszcze, że Hinamizawa to jedno ze straszniejszych miejsc wykreowanych na rzecz gier wideo. To także opowieść, która pokazuje dokąd prowadzi podejrzliwość, jak rodzą się demony paranoi, o zabobonach, manipulowaniu innymi oraz o ludziach, którzy w swej głupocie myślą, że poznali istotę boskości. To także opowieść o wielu innych rzeczach, z jednej strony zupełnie przyziemnych, takich jak wspólne szkolne zabawy czy pikniki, a z drugiej tak przerażających jak tortury, znęcanie się nad słabszymi czy morderstwa z zimną krwią.

Planowałem wrócić do Higurashi pod koniec roku, aby poznać dodatkowe rozdziały tej historii przygotowane z myślą o konsolach. Od czasu do czasu zdarzało mi się odpalać tą wielowątkową japońską powieść wizualną, żeby przyjrzeć się pewnych wydarzeniom przedstawionym w Higurashi z zupełnie innej perspektywy.

Nigdy jednak nie spodziewałem się, że zagram kiedykolwiek w jakiś tytuł z tego gatunku w naszym ojczystym języku. Okazuje się, że jakiś wielki pasjonat Higurashi postanowił samodzielnie je przetłumaczyć. Mógłbym w tym momencie napisać o literówkach i o braku znaków interpunkcyjnych w niektórych częściach tekstu. Nie zrobię tego. Uważam bowiem, że jak na produkcję, która ma setki tysięcy wyrazów, to owy tłumacz spisał się lepiej od wielomilionowej korporacji jaką jest Capcom, która wręcz zbłaźniła się przy tłumaczeniu Phoenix Wright Trilogy, nie tylko amerykanizując imiona niemal całej obsady, ale dodatkowo przenosząc miejsce akcji gry z Japonii do USA.

W tym wypadku pasja jednej osoby znaczy dla mnie więcej niż wszystkie pieniądze. Jestem pod naprawę wielkim wrażeniem polskiego tłumaczenia Higurashi: When They Cry, bo zdaję sobie sprawę z tego, jak dużo czasu zajęłoby przetłumaczenie całego tekstu z tej gry.

Fabuła w grze wideo może zaskoczyć nas tylko raz. Gdy mamy z nią do czynienia drugi raz, już nas w niczym nie zaskoczy, co sprawia, że wielu graczy nigdy nie wraca do poznanych już opowieści, jednak teraz, gdy znam już największe sekrety obsady Gdy zapłaczą cykady widzę w tych wszystkich wydarzeniach o wiele więcej sensu. Niektóre z nich wydawały mi się błahe lub nieistotne za pierwszym razem. Teraz jednak każde działanie bohatera jest uzasadnione, szczególnie wtedy, gdy znam ich motywacje.

Na chwilę obecną Higurashi jest przetłumaczone na polski w połowie.  Pierwszy odcinek działa też z najlepszą modyfikacją gry, w której otrzymaliśmy nowe tekstury, a bohaterowie mają podłożone głosy. Mogę spokojnie poczekać na tłumaczenie kolejnych, a jeśli będzie mi ciągle mało Hinamizawy, to wrócę rzecz jasna do poznawania alternatywnej wersji tej opowieści z dreszczykiem.

Gears 5 (XOne, 2019r.) – Sezon dziewiąty

Najnowszy sezon w Gears 5 jest zarazem pierwszym, w którym twórcy nie będą dodawać tyle zawartości, ile w poprzednich. Możemy więc pożegnać się z nowymi mapami oraz skórkami broni i postaci.

Reszta zostaje po staremu. Wciąż dostępne są dniówki i tygodniówki w trybie Hordy/Ucziecki ze specjalnymi nagrodami w postaci dodatkowego doświadczenia dla poszczególnych klas postaci, dodatkowego złota oraz kart postaci. Zdecydowanie łatwiej jest też teraz o żelazo, które można przeznaczyć za zakup dopałki doświadczenia, co znacząco ułatwia wyzerowania poziomów w trybie dla wielu graczy.

Rangę generała wbiłem dosyć szybko. Staram się więc zbierać znajdźki w trybie kampanii, a od czasu do czasu włączam też Hordę i Ucieczki na najwyższym poziomie postaci, które stanowią nie lada wyzwanie.

Szczególnie te ostatnie są bardzo ciężkie. Utrata jednego członka drużyny praktycznie przekreśla szansę pozostałych na ucieczkę z Ula.  

Możecie zresztą spojrzeć na załączony filmik, który pokazuje, że wystarczy raptem chwila nieuwagi, żeby wylądować na ziemi. Na całe szczęście m tym przypadku jeden z nas został trochę z tyłu i tylko to uratowało nas przed kolejną porażką.

GTAIV (X360, 2008r.) – Trzydziestogodzinny speedrun

W tym roku udało mi się wreszcie ukończyć dwa rozszerzenia do Czwórki, o czym marzyłem od kilku lat. Gdy dowiedziałem się, że Rockstar zamyka serwery do GTAV na PS3/X360 postanowiłem zająć się też multiplayerem w GTAIV, zanim autorzy postanowią zrobić tak samo z poprzednią odsłoną swojej gangsterskiej gry akcji. Pecetowe wydanie GTAIV na Steamie ma już zresztą zamknięte serwery, więc nie chciałem ryzykować. Trwało to kilka miesięcy, ale udało mi się załatwić wszystkie istotne sprawy w multi, więc od teraz koncentruję się jedynie na singlu. Co prawda nie udało mi się jeszcze zrobić każdej misji w The Ballad of Gay Tony z oceną sto procent, zamierzam jednak zająć się tym w późniejszym czasie.

Obecnie wróciłem do podstawki i staram się zrealizować swój pierwotny plan, czyli ukończyć wątek główny w mniej niż trzydzieści godzin. Ukończyłem kiedyś ten tytuł na PS3. Teraz chcę jednak zdobyć w nim wszystkie osiągnięcia, bez względu na to czy będą zabawne, trudne, czasochłonne lub denerwujące. Nie dotknę RDR2 dopóki nie zajmę się należycie pierwszą konsolową odsłoną GTA w HD.

Gdy przechodziłem produkcję Rocklstara na konsoli Sony wiele lat temu, to był jedynie pożyczony egzemplarz. Teraz wycisnę ze swojego wszystkie soki.

W celu jak najszybszego ukończenia fabuły nie wykonuję żadnych aktywności pobocznych, pomijam wszystkie przerywniki, olewam znajomych, a w przypadku, gdy nie uda mi się zaliczyć jakiejś misji za pierwszym razem, to wczytuję ostatni zapis, żeby nie tracić cennego czasu.  

Shining in the Darkness (SMD, 1991r.) – Klasyka gatunku dungeon crawler

Jedynym z kilku powodów, dla których zakupiłem kiedyś SEGA Mega Drive Ultimate Collection na PS3 była chęć sprawdzenia pierwszych odsłon serii Phantasy Star. Drugim z nich była seria Shining Force.

Shining in the Darkness to pierwsza część tego drugiego cyklu. Z perspektywy dzisiejszego gracza jest to pozycja archaiczna. Jeśli jednak spojrzymy nań z perspektywy trzydziestu lat wstecz, to jest to w zasadzie jeden z najważniejszych rpgów pokazujących akcję z perspektywy pierwszej osoby w historii.

Trzy dekady temu Sony i Microsoft nie istnieli jeszcze na rynku gier wideo. Swoich przełomowych fpsów nie wyprodukowało jeszcze id Software. Nie istniała też żadna odsłona The Elder Scrolls.

To właśnie pracownicy Segi tworzyli jedne z najbardziej przełomowych gier w tamtych czasach, które przyczyniły się do sukcesu Segi Mega Drive, dzielnie walczącej ze nintendowskim SNESem. To na tym sprzęcie mogliśmy ograć pierwsze odsłony Sonica oraz tylogie takie jak Golden Axe czy Streets of Rage.

W założeniach SitD bardzo przypomina mi pierwszą odsłonę Phantasy Star. Akcja gry nie rozgrywa się jednak w kosmosie, tak jak w swym przelomowym pod wieloma względami bracie. Mamy tu do czynienia z typowym settingiem fantasy. W grze wcielamy się w młodego rycerza, którego pierwszym zadaniem jest odnalezienie córki króla, która została porwana.

Protagonista nie potrafi czarować. Bardzo szybko jednak dołączają doń towarzysze, którym nieobce są tajniki magii. Naszych bohaterów wartow wyekwipować, gdyż okliczne lochy do najbezpieczniejszych nie należą. W pierwszych godzinach gry, gdy zwiedzałem je jeszcze samotnie, walczyłem z przeciwnikami tak długo, aż traciłem przytomność z przemęczenia i lądowałem w pobliskiej świątyni. Dopiero po kilku takich samobójczych rajdach zauważyłem, że tracę w ten sposób połowę złota.

W dalszym progresie pomogła mi instrukcja obsługi gry w pdfie, która wyjaśniała podstawy rozgrywki oraz opisuje pierwsze zaklęcia i przedmioty w grze. Dlatego teraz, gdy jestem bliski opadnięcia z sił, to używam Anielskiego Pióra, które teleportuje mnie z lochu do pobliskiej wioski, gdzie mogę odpocząć w oklicznej karczmie, zakupić niezbędne przedmioty u alchemika i wyruszyć w dalszą podróż.

Najważniejszą rzeczą jest jednak to, że w przeciwieństwie do wydanego w 1988r. Phantasy Star mogę korzystać z przedmiotów/czaru pokazujących mi mapę odkrytych wcześniej lochów. W ten sposób na pewno nie będę się tak gubił tak często, jak w innych ośmiobitowych klasykach.

Shining In the Darkness potrafi nieźle dać w kość, co akurat bardzo mi odpowiada. Wszelkie znośne w swoim poziomie trudności wyzwania to coś, za czym wręcz przepadam w grach wideo, dlatego nie spocznę w swoich wysiłkach, aż nie uratuję porwanej królewny.

To tyle ode mnie na dzisiaj. Obecnie ciężko mi się skupić tylko na jednym tytule, więc rzucam się na głęboką wodę, próbując raz tego, a raz czegoś innego, ale prędzej czy później znajdę grę, której poświęcę się bez reszty, czego również i Wam życzę.

squaresofter
14 listopada 2021 - 12:14