Fajne góry ale co z tego? - moja ocena Red River - eJay - 2 maja 2011

Fajne góry, ale co z tego? - moja ocena Red River

eJay ocenia: Operation Flashpoint: Red River
50

Operation Flashpoint: Dragon Rising zdechł pół roku po premierze. Red River zdechnie do wakacji. Chciałbym, aby stało się inaczej, bo piękna nazwa do czegoś zobowiązuje, jednak Codemasters samo chyba złożyło broń kastrując Czerwoną Rzekę ze wszystkiego, co mogłoby przysporzyć grze fanów i wydłużyć jej żywot. Nie będę się specjalnie znęcał nad losem ostatniej prawdopodobnie osłony OFP'a, tylko wymienię najważniejsze aspekty gameplaya, które rzuciły mi się w oczy po przejściu kampanii i rozegraniu kilku scenariuszy w trybie sieciowym.

Na początek zalety, bo jak się okazuje, Red River względem poprzednika trochę zyskał. Nie za wiele, ale jednak:

+ menu dowodzenia - ulepszone, prostsze, przejrzyste, posiadające wszystkie niezbędne rozkazy do prowadzenia akcji.

+ AI bardzo ładnie czyści budynki gdy wyda się im rozkaz "Secure Building" -  w niektórych misjach wjazd na obiekty to normalka, cieszę się, że boty jakoś sobie z tym radzą.

+ w paru momentach gra daje jakąś tam swobodę - możemy ominąć wroga z flanki i przejść do innego punktu bez zagrożenia dla wykrycia naszego oddziału.

+ wybuchy JDAMów - jeszcze ładniejsze niż w Dragon Rising, z daleka wyglądają majestatycznie, widowiskowo.

+ Cooperative jest poprawiony i posiada JIP (to ważne, bo Dragon Rising cierpiał na ten problem).

+ trafiony pomysł z Fireteam Engagements i losowym miejscem startu. Spodobały mi się zwłaszcza scenariusze z wyszukiwaniem skrzyń z amunicją.

+ filmiki przed misjami z klaunem-dowódcą - to miała być wada, jednakże zaliczam to do plusów bo...no właśnie, czytajcie dalej:).

+ optymalizacja kodu - gra chodzi gładko przy wysokich ustawieniach i nie wymaga potwora z dwiema kartami graficznymi.

+ AI miewa co jakiś czas przebłyski intuicyjności i potrafi zareagować nienagannie.

I to w zasadzie tyle zalet Red River. Teraz pora na moje wątpliwości:

- potencjał armii USA w tej grze to jakieś 30 żołnierzy, 5 Humvee, 3 APC, 4 czołgi, 2 A-10, 2x Cobra i jeden helikopter transportowy - jak na konflikt zbrojny o dużym znaczeniu to chyba trochę za mało.

- za dużo zadań w stylu "broń posterunku przed falami wrogów" - głupie to i powtarzalne, ujawnia błędy konstrukcyjne misji (zakaz opuszczania strefy!), problemy AI (zerowa taktyka polegająca na HURAAAAA biegu w stronę gracza bez osłony). Na 10 misji naliczyłem co najmniej 5 takich myków.

- bardzo często spotkałem się z fatalnym zachowaniem podkomendnych AI podczas wymian ognia - boty nie widzą wrogów oddalonych o 50 metrów , wchodzą przed lufę gracza w trybie "patrol" (broń opuszczona, spokojny chód), gubią się stojąc za przeszkodą terenową i wypychają gracza na wolną przestrzeń, jakby nie mogli go ominąć...

- generalna schematyczność misji - standardowo zaczynamy w humvee/helce, wysłuchujemy przez 5 minut irytujących tekstów Knoxa, wysiadamy i idziemy od waypointa do waypointa. Ewentualnie jedziemy, bo zdarza się, że przez większość misji przemieszczamy się w pojeździe.

- AI w ogóle sobie nie radzi na strzelcu w Humvee, po prostu masakra. Jedziesz Humvee? Załatwi Cię bylejaka grupa bojowników z Tadżykistanu.

- uzależnienie celności od levelu żołnierza - żenada na maksa, mnóstwo dziwnych, przestrzelonych strzałów (mimo, że wróg był na muszce), konieczność poprawiania celownika itd.

- za mało misji cichych, sabotażowych, a w zasadzie aż jedna!

- wsparcie lotnicze/artyleryjskie występuje tylko w miejscach przewidzianych przez twórców. Na przykład w trakcie spokojnego przemieszczania się od wioski do wioski mamy możliwość wykorzystania moździerza, jednakże włączenie się w wir walki powoduje, że opcja ta znika bo coś tam-coś tam.

- kampania niby toczy się na dużej mapie, a mimo tego nie ma na niej zbyt wiele charakterystycznych miejsc prócz reklamowanej (i przereklamowanej) zapory. Na dodatek mamy anonimowe miejscowości, wioski, brak znaków drogowych ułatwiających orientację czy nawet wzbogacających wystrój lokacji.

- beznadziejne menu briefingu, nie można robić zoomu na mapę i nie wiadomo z jakim terenem będziemy mieć do czynienia w trakcie misji.

- niektóre misje są głupsze niż ustawa przewiduje, a króluje w tym ostatni scenariusz i ostatnie 15 minut. Pamiętam także fragment, gdy musiałem uciekać z wioski i kryć się w budynkach przed helikopterem wroga - kto wymyśla takie "Froggerowe" momenty?

- wszystkie helikoptery i samoloty latają jak po sznurku. Brak nawrotów, prób poprawienia pozycji. Niby to detal, ale strasznie rzuca się w oczy, brakuje tu przypadkowości.

- uniemożliwienie chodzenia po włączeniu menu dowodzenia. Miało być poprawione, a nie jest.

- graficzne bugi (niskiej jakości tekstury na górach, LOD obiektów) - KLIK

- krzaczący się Voice Acting czasem miksuje komunikaty.

- Knox zamknij ryja! - sierżant zagrzewający do walki to zdecydowanie najbardziej irytująca postać w grach militarnych ever. Facetowi nie zamyka się gęba, co chwilę rzuca w naszą stronę inwektywy, męczy uszy, uczy zasad Marines. Po 2 misji miałem go dosyć.

- wrogowie respawnują się gorzej niż w MW2, bo za budynkami i nawet się z tym nie kryją.

- możesz zabić nawet 200 Chińczyków (czyli jakieś 50x więcej niż reszta squadów razem wzięta), a i tak zaplanowany fail to tylko i wyłącznie TWOJA wina!

- po zdobyciu odpowiedniego perka gameplay zmienia się w tryb god-mode.

- LINIOWOŚĆ x100 - to już nie jest Operation Flashpoint, ani tym bardziej Dragon Rising. To corridor shooter z górami w tle.

- mało scenariuszy w Cooperative - zaledwie po 2 w każdym trybie plus kampania. Żywotność tej gry może wyczerpać się po miesiącu.

eJay
2 maja 2011 - 12:28