Rango - spóźnione pozytywne zaskoczenie - fsm - 10 października 2011

Rango - spóźnione pozytywne zaskoczenie

Rango obejrzałem z opóźnieniem, ale w tym wypadku powiedzenie "lepiej późno, niż wcale" można zastosować z pełną mocą. Dlaczego? Proste - bo Rango to bardzo dobry film. A przy okazji rewelacyjna technicznie animacja. I w zasadzie wcale nie bajka. Polecam już na wstępie.

"...a paluszki są tutaj!"

Gore Verbinsky to strasznie zdolny twórca, jak sie okazuje. Widziałem większość firmowanych jego nazwiskiem filmów i żadnego nie można określić mianem słabego. Cieszy więc, że pierwsza reżyserowana przez niego animacja również wpisuje się do kategorii filmów zasługujących na 7-8 punktów w dziesięciostopniowej skali. A dlaczego?

Rango to western - zupełnie dorosły i momentami "pojechany" film w przebraniu słodziutkiej animacji. Mamy bezimiennego wędrowca, mamy miasteczko z problemem, mamy bandziorów, ociupinkę mistycyzmu rodem z Dzikiego Zachodu i obowiązkowy kadr z zachodzącym słońcem. No i przy okazji jest to naprawdę zabawny (miejscami) film. Cały świat wykreowany przez speców z Industrial Light & Magic zaludniają zwierzaki (poza jednym małym, ale bardzo istotnym i świetnie wplecionym w fabułę wyjątkiem i drugim, dodatkowym smaczkiem dla miłośników kina Gilliama), które idealnie portretują westernowe archetypy znane z klasycznych kinowych hitów o rewolwerowcach. Historia opowiedziana jest sprawnie, bardzo klasycznie i bez specjalnych zaskoczeń (co w tym wypadku nie jest wadą) - w odpowiednich miejscach serwuje żart lub gag, a w odpowiednim staje się kinem przygodowym czy klasycznym westernem.

Mistrzowskie są kreacje głosowe - nie wyobrażam sobie oglądać Rango z polskim dubbingiem. Johnny Depp przyciąga ucho (i wzrok - grany przez niego kameleon mocno przypomina Raoula Duke'a z Las Vegas Parano), a towarzyszący mu Isla Fisher, Ned Beatty czy Bill Nighy również są niczego sobie. Cały film jest przy okazji biblioteką wyśmienitych westernowych akcentów. Do tej gromadki dochodzi chór sympatycznych meksykańskich sówek i wspomniana już, rozpuszczająca gałki oczne strona techniczna. Na Rango można patrzeć i patrzeć, i patrzeć (i nie mrugać, otrzeć łzę, i patrzeć dalej)... Co zalecam wszystkim zainteresowanym.

fsm
10 października 2011 - 14:45