Dziennik Star Wars: The Old Republic cz. 4 - Początek przygody - DogGhost - 8 lutego 2012

Dziennik Star Wars: The Old Republic cz. 4 - Początek przygody

Jednym z najważniejszych elementów wpływających na końcową ocenę gier jest wywołane przez nie pierwsze wrażenie po uruchomieniu. W przypadku zwykłych płatnych produkcji ma to trochę mniejsze znaczenie, bo w końcu wydawca i tak już wyciągnął od nas większość planowanej kwoty (nie licząc planowanych dodatków DLC, ale te i tak mają z założenia trafić tylko do największych zapaleńców). W grach MMO twórcom zależy jednak na tym, aby już od samego początku nabywca zachwycił się wykreowanym światem i pozostał jak najdłużej, płacąc za abonament lub dokonując mikropłatności. W niniejszej części Dziennika Star Wars: The Old Republic postaram się ocenić, czy produkcji studia BioWare udało się tego dokonać. Zapraszam do lektury…

Planeta Korriban

Jednym z elementów, który zapamiętam na długo to emocjonujące i efektowne filmowe intro. Wszystkie sceny walk i dialogi prezentują najwyższy poziom. Jako umiarkowany fan Gwiezdnych Wojen (przeczytane kilka książek, obejrzane parę razy filmy wraz z dodatkami z edycji kolekcjonerskiej DVD, kilka ukończonych gier) muszę przyznać, że od razu poczułem magię uniwersum stworzonego przez Lucasa.

Pierwszą planetą, którą odwiedzamy jako Sith Inquisitor (oraz Sith Warrior) to skalista Korriban, przypominająca stylistyką słynny kanion Kolorado. W tym miejscu spoczywają w grobowcach najznamienitsi Sithowie. Z drugiej jednak strony szkoleniowcy wykorzystują ją jako obóz treningowy dla młodych adeptów Ciemnej Strony Mocy. Szczerze mówiąc trochę dziwne połączenie… ;) Nie zdradzając szczegółów fabuły, przyszłemu Inkwizytorowi przyjdzie zmierzyć się z własnymi słabościami, nieprzychylnością przełożonych oraz licznymi wrogami. W zamian za to staniemy przed szansą odkrycia głęboko skrywanych tajemnic i potężnych artefaktów.

Trzeba przyznać, że już od początku fabuła jest momentami strasznie kiczowata i naciągana… ale wcale nie psuje to klimatu. Wręcz przeciwnie. Słysząc, że jako początkujący uczeń mamy w ramach jednego z pierwszych zadań odzyskać artefakt, który okazał się nieosiągalny dla najpotężniejszych Sithów, możemy poczuć nostalgię za starą filmową trylogią, kinem przygody z przymrużeniem oka, pokochanym przez miliony fanów na całym świecie.

Wracając jednak do sedna tematu: czy początek rozgrywki jest przystępny dla początkującego gracza? Szczerze mówiąc niezbyt. Osobiście mam już na koncie kilka tytułów MMO, więc mechanika nie stanowiła dla mnie żadnego problemu. Niemniej jednak od razu odniosłem wrażenie, że gdyby SWTOR był moim debiutem w tym gatunku gier, to chyba bym się nie połapał w tym wszystkim. Co prawda od czasu do czasu na ekranie pojawiają się okienka z podpowiedziami dotyczącymi poszczególnych elementów zabawy, ale są one dość lakoniczne. Z pomocą przychodzi w tym momencie instrukcja (dostępna po polsku na stronie EA) lub szereg materiałów tekstowych oraz wideo w języku angielskim, publikowanych regularnie na oficjalnej stronie gry. Początkowi przeciwnicy są bardzo słabi, więc nawet nie wprawieni w bojach gracze powinni szybko nadrobić zaległości.

Poprzednie części Dziennika Star Wars: The Old Republic:

 

DogGhost
8 lutego 2012 - 22:40