Igrzyska Olimpijskie 2012 w Londynie - wrażenia po pierwszym tygodniu startów Polaków
Mroczny Rycerz powstaje - wrażenia z nocnej premiery w kinie IMAX
Kultowe seriale: Królestwo
Kultowe seriale: Miasteczko Twin Peaks
Radwańska kontra Williams w finale Wimbledonu - czeka nas Isiomania?
Tryb multiplayer w grze Max Payne 3 na PC chyli się ku upadkowi
Szczerze mówiąc nigdy nie śledziłem zbyt pilnie występów Polaków w trakcie Igrzysk Olimpijskich. Tym razem postanowiłem jednak przełamać się i przez cały tydzień ślęczałem przed telewizorem, pomimo pięknej pogody za oknem, obserwując starty biało-czerwonych. Do wczoraj z dnia na dzień nastroje robiły się coraz bardziej minorowe, ale na szczęście dzisiaj udało się przełamać złą passę. Zapraszam Was do krótkiego podsumowania i dyskusji na temat postawy naszych reprezentantów…
Stało się. Największa kinowa premiera tego roku za nami. Jako fan Batmana postanowiłem dla odmiany wybrać się na nocny pokaz filmu Mroczny Rycerz powstaje do kina IMAX. Nolan nakręcił godzinę filmu specjalnie z myślą o tych monumentalnych ekranach i zachęcał do obejrzenia na nich zwieńczenia trylogii. Jeżeli rozważacie, czy warto dołożyć te parę złotych lub po prostu chcecie się dowiedzieć, jakie wrażenie wywarła na mnie ta produkcja, to zapraszam do dalszej lektury…
W zeszłym tygodniu przedstawiłem Wam pokrótce jeden z najbardziej kultowych seriali wszech czasów, a mianowicie Miasteczko Twin Peaks. Ta niepokojąca produkcja ma jednak co najmniej jednego równie interesującego konkurenta, jeżeli chodzi o niepokojącą, pełną absurdalnych zdarzeń historię na granicy jawy i snu. Mam na myśli miniserial stworzony przez Larsa von Triera i zatytułowany Królestwo. Z pewnością przypadnie on do gustu wszystkim miłośnikom psychodelii…
Niby lato w pełni i większość czasu powinniśmy spędzać na świeżym powietrzu, ale jakoś jak zwykle nie bardzo chce nam się ruszyć sprzed ekranu komputera czy telewizora. Powodów bywa wiele: za gorąco, za zimno, burze, nic ciekawego w okolicy i tak dalej. W związku z tym jednym z efektywnych sposobów na zabicie czasu jest obejrzenie jakiegoś serialu. Wychodząc naprzeciw tym potrzebom postanowił rozpocząć serię artykułów poświęconą w moim (i nie tylko) przekonaniu najsłynniejszym i kultowym produkcjom. Na pierwszy ogień idzie jeden z najbardziej charakterystycznych tworów z tego gatunku, a mianowicie Miasteczko Twin Peaks w reżyserii Davida Lyncha i Marka Frosta. Zapraszam do lektury zarówno miłośników tego dzieła jak i lubiących niebanalne historie z nutką niesamowitości, którzy do tej pory nie mieli okazji go obejrzeć…
Dzisiaj oczy wszystkich miłośników tenisa są zwrócone w kierunku Wimbledonu, gdzie Agnieszka Radwańska zmierzy się z Sereną Williams w finale tego słynnego turnieju. Jako że na blogu na razie nikt nie poruszył tej kwestii, a Polacy liczą na największy sukces od przeszło siedemdziesięciu lat, postanowiłem pokrótce skupić się na ewentualnych konsekwencjach udanego meczu Isi. Czy czeka nas Isiomania?
Przed paroma tygodnia przedstawiłem Wam moje pierwsze wrażenia z zabawy w trybie multiplayer w pecetowej wersji gry Max Payne 3. Pomimo kilku zarzutów odnośnie kwestii technicznych wyłaniał się z nich mimo wszystko pozytywny obraz rozgrywki. Dzisiaj postanowiłem powiedzieć Wam, dlaczego podjąłem decyzję o rezygnacji z tej produkcji. Niestety, z czasem problemy zaczęły tylko narastać…
Budzisz się w nieznanym domu, za oknem panuje mrok rozjaśniany od czasu do czasu uderzeniem pioruna. Nie możesz sobie przypomnieć, jak znalazłeś się w tym miejscu. Po krótkiej eksploracji znajdujesz zwłoki obcego mężczyzny. Zaczynasz odczuwać wszechogarniający lęk i niepewność… Brzmi znajomo? Jak najbardziej. Podobne motywy przewijały się już w wielu grach i filmach, ale jest co najmniej kilka powodów, dla których warto zapoznać się z niezależną produkcją Home. Jeśli lubicie opowieści z dreszczykiem i przygodówki, to powinniście przyjrzeć się jej bliżej…
Dla większości fanów poprzednich odsłon serii Max Payne tryb multiplayer w trzeciej części stanowi jedynie ciekawostkę, nieistotny dodatek do kampanii dla pojedynczego gracza. Szczerze mówiąc, początkowo myślałem podobnie, ale wszystko zmieniło się, gdy zobaczyłem pierwsze gameplaye z konsolowej wersji. Odniosłem wrażenie, że sieciowa rozgrywka w produkcji studia Rockstar ma naprawdę duży potencjał. Teraz, gdy mam na koncie przeszło 15 godzin zabawy z innymi graczami i osiemnasty poziom doświadczenia, postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami. Jeżeli wciąż wahacie się nad zakupem pecetowej wersji tego tytułu lub chcielibyście przedstawić własną opinię odnośnie rozgrywki wieloosobowej w grze Max Payne 3, to zapraszam do dalszej lektury…
W minionym miesiącu, podobnie jak większość graczy, zadawałem sobie pytanie: Diablo czy Max? Nie roztrząsając ponownie tego tematu, powiem tylko, że ostatecznie zdecydowałem się na trzecią odsłonę serii studia Rockstar i kilka dni przed premierą złożyłem na nią zamówienie. Przy okazji zdałem sobie jednak sprawę z pewnego faktu, który mocno mnie zaskoczył. Otóż w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że choć moje półki uginają się od pudełek z grami i (nie licząc wielu wydań gazetowych i pokaźnej biblioteki na Steamie) kolekcja liczy spokojnie ponad 100 tytułów, to nigdy wcześniej nie kupiłem żadnej produkcji w dniu debiutu. Do tej pory nabywałem głównie wznowienia w różnych seriach polskich dystrybutorów. Skłoniło mnie to do napisania tekstu odnośnie zalet i wad wydawania pieniędzy w ciemno na gry...
Przed paroma tygodniami, przy okazji opisu książki Buszujący w zbożu, zapowiedziałem, że napiszę podobny tekst na temat, moim zdaniem, najbardziej kontrowersyjnej polskiej lektury szkolnej. Część z Was zgadywała, że mam na myśli Ferydurke Witolda Gombrowicza. Tymczasem muszę Was zaskoczyć, gdyż określiłem tym mianem mniej popularną lekturę nieobowiązkową a mianowicie Bramy raju Jerzego Andrzejewskiego. Powodem takiej decyzji jest sposób, w jaki autor połączył w niej kwestie wiary, ideologii oraz erotyki. Jeśli nie mieliście wcześniej do czynienia z tym tytułem, to z pewnością zaintryguje Was fakt, że składa się z zaledwie dwóch zdań…