Większość graczy uważa, że dzisiejsze produkcje są nastawione na oprawę wizualną, która kiedyś nie miała żadnego znaczenia. Oczywiście pod względem technologicznym. To jednak nieprawda, o czym postaram się udowodnić w niniejszym tekście.
Zacznijmy może od tego, że największy rozwój technologiczny w elektronicznej rozrywce, nastąpił w połowie lat 90-tych. Wówczas od tamtego momentu, aż do roku 2007 nie licząc oczywiście zacofanych produkcji, których nie brakuje i nie brakowało - niemalże co "chwilę" byliśmy zaskakiwani, wręcz przytłaczani znacznymi nowościami graficznymi powodującymi u nas opad szczęki. To jednak przeszłość, bo od kilku dobrych lat widoczny jest zastój. Dlaczego zatem, spora grupa ludzi twierdzi, że to właśnie w obecnych czasach twórcy robią gry z myślą o grafice? Niektórzy bronią swoich racji mówiąc o tym, że dzisiejsze gry są na tyle piękne i rozwinięte, iż niepotrzeba w nich żadnych zmian. Ciężko jest mi się z tymi stwierdzeniami zgodzić, ponieważ na dzień dzisiejszy w moim jak i zapewne wielu innych ludzi mniemaniu grafika nie jest wystarczająco dobra. Może trafi się kilka naprawdę ładnych produkcji, ale co z tego, skoro nie powodują one wizualnej orgii? Reszta prezentuje się jak dzieła sprzed kilku lat... Poza tym trzymam się pewnego powiedzonka - "kto stoi w miejscu, ten się cofa".
Oczywiście nie znaczy to, że najważniejsza w grach jest oprawa technologiczna, ale skoro inne aspekty się rozwijają, to dlaczego nie jest tak i w tym przypadku? Zostawmy to jednak na oddzielny temat i przejdźmy do sedna dzisiejszego felietonu. Każdy z nas powinien znać taki tytuł jak Pong. Konsola z tą prostą, aczkolwiek dającą do dziś sporo frajdy produkcją zadebiutowała na rynku w 1972 roku. Obraz wyświetlał wówczas jedynie dwa kolory - czarny i biały. Zróbmy zatem małe porównanie. Wiele lat później, bo w roku 1985 - pojawiło się Super Mario Bros. Produkt w początkowej fazie dostępny był na konsoli Nintendo Entertainemt System aka Famicom. Do czego zmierzam? Zauważcie, że w tamtym okresie czasu dla przeciętnego człowieka grającego w wyżej wymienionego Ponga - Super Mario Bros, mogło szokować swoją oprawą wizualną. W końcu wszechobecna tam pikseloza potrafiła wygenerować wyraziste jak na ówczesne czasy tło, budowle czy też poruszające się postacie. To musiało robić wrażenie, choć na pewno nie takie, jakie przeżywali gracze od połowy lat 90-tych.
Nie będę tu przytaczał wszystkich gier, bo nie oto tutaj chodzi, ale wymienię kilka znanych marek dla zobrazowania moich argumentów. Cztery lata później na tej samej platformie ukazało się Prince of Persia. Może i otoczenie znacząco się nie różniło od tego z Mario, ale za to animacje głównego bohatera jak najbardziej. Taką płynność ruchów uzyskano za pomocą ówczesnego odpowiednika Motion Capture. Szokowała ona wszystkich i stała się elementem rozpoznawczym tej marki. Idąc krok dalej, na myśl nasuwa mi się Doom z 1993 roku, w pseudo trówymiarowej oprawie graficznej. Kto ze starszego pokolenia nie miał kisielu w gaciach gdy odpalił dzieło studia id Tech?
Dalej było tylko lepiej. W roku 1996 na rynku zawitała Lara Croft z otrosłupowym biustem w grze Tomb Raider. Produkt ten ukazał się pierwotnie na konsoli Sony Playstation, ale mnie interesuje za sprawą GLIDE od firmy 3DFX, wersja pecetowa. Był to okres, w którym promowano oraz rozwijano akceleratory graficzne na szeroką skalę. Niezwyciężonym królem była wówczas karta Voodoo. Nie wnikając w szczegóły, chciałbym przedstawić Wam różnice pomiędzy wersją bez i z aktywowanym akceleratorem. Znana wcześniej pikseloza zniknęła, a naszym oczom ukazały się gładkie i przyjemne dla oka tekstury. Był to kolejny powód do zachwytów oraz opadu szczęki dla wszystkich osób lubujących się w elektronicznej rozrywce. Kolejnym dziełem, o którym mam przyjemność Was poinformować jest Unreal z 1998 rocznika. Przy nim, wszystkie inne gry wygladały staro i brzydko, włącznie z Half-Life i Quake II na czele. Tryskająca woda, płynnie zmieniające się niebo czy wysokiej rozdzielczości tekstury oraz bogate w detale otoczenie, zniewalało z nóg bardziej niż cokolwiek przedtem. Ponadto wiele osób uważało taką oprawę za fotorelistyczną! To nie żart.
Zbliżając się do teraźniejszości, warto wspomnieć o Far Cry czy też Half-Life 2. Obie reprezentowały pod względem wizualnym niesamowicie wysoki poziom wykonania. Przygody Gordona Freemana zachwycały, stonowaną, realistyczną kolorystyką oraz dbałością do budynków, wody jak i wyglądu postaci, zaś gdy zmagania Jacka Carvera, sponiewierały nasze umysły liczną w szczegóły dżunglą oraz dobrymi refleksami świetlnymi. Oczywiście patrząc na nie z dzisiejszej perspektywy, nie robią absolutnie żadnego wrażenia. Dziś to samo jest w przypadku Gears of War oraz Crysis. Kolejne hity, które powalały grafiką na kolana, a dziś wraz z tegorocznymi nowościami prezentują się co najwyżej ładnie. Choć dla wielu osób jak wspomniałem na początku jest to zadowalający wynik, biorąc pod uwagę obecne standardy.
Za kilka lat, kolejne pokolenie graczy stwierdzi, że nowe gry nastawione są na grafikę, gdy np. taki Crysis nie był. Tak to już z nami jest. Niewiedza czy też brak zrozumienia powodują, iż błędnie się wyrażamy na temat, który nie do końca ogarneliśmy. Zresztą taka już nasza natura i nie ma w tym nic złego o ile jesteśmy otwarci na dyskusję i przyznanie się do błędu. Zdaję sobie z tego sprawę, że nie wymieniłem tu wielu gier, o których warto pamiętać, dlatego zachęcam Was do pisania komentarzy i podania swoich graficznych faworytów z różnych epok.