Jak poczułem się jak Hołowczyc - Brucevsky - 25 lutego 2012

Jak poczułem się jak Hołowczyc

Źródło: rallybuzz.com

Jednym z najważniejszych elementów potrzebnych dobremu kierowcy jest doświadczenie. Lata praktyki za kółkiem lub kierownicą motocykla pomagają lepiej przewidywać, rozsądniej podejmować decyzje i szybciej reagować na zmiany na trasie. Tak jest w rzeczywistości i czasami zdarza się też w grach, gdy po kilkudziesięciu godzinach zabawy zaczynamy jeździć lepiej wirtualnymi maszynami. Ostatnio ja poczyniłem takie postępy jako kierowca rajdowy w grze Shox.

Opisując już nieco wcześniej produkcję EA Big wspominałem o jej wysokim poziomie trudności i systemie, który premiuje bezbłędne przejazdy z gazem wciśniętym w podłogę. Wraz z każdym kolejnym pucharem rosną umiejętności rywali, skomplikowanie i długość tras oraz moc samochodów. To sprawia, że coraz dłużej trzeba być skupionym, coraz szybciej reagować i coraz lepiej operować gazem i hamulcem.

Przy ostatnim turnieju okazuje się, że do odkrycia kolejnych zawodów potrzebne są zebrane wcześniej platynowe wyniki na poszczególnych torach. Aby je zdobyć trzeba więc wrócić do jednego z kilkunastu poprzednich wyścigów i przejechać wszystkie sektory w określonym czasie i do tego wyznaczonym przez autorów samochodem. Mając w pamięci swoje męczarnie na początku zabawy przy zbieraniu samych tylko zwycięstw w tych rywalizacjach bałem się, że nigdy nie zbiorę tych platyn lub po prostu zajmie mi to zatrważająco dużo czasu.

Okazało się jednak, że przyzwyczajenie do większych szybkości, większe doświadczenie, opanowanie i poprawiony refleks sprawiły, że kolejne doskonałe wyniki zaczęły wpadać jeden po drugim. W niemal każdym wyścigu czułem jakbym jechał w zwolnionym tempie, bo dostępne maszyny były po prostu wolne w porównaniu do bestii z ostatnich turniejów. Tym samym szybko i sprawnie udało się zebrać wszystkie trofea i ukończyć Shox z tytułem najlepszego kierowcy.

Źródło: spong.com

Zabawa na szutrowych torach przypomniała mi też Burnouta 3, w którym po wielu godzinach poświęconych na zbieranie złotych medali zacząłem nawet dostrzegać przy pełnej prędkości wyjeżdżające sporo przede mną z bocznych uliczek taksówki czy minibusy. Podobnie było z wyszkolonym refleksem, który pozwalał nawet bolidem Formuły 1 lawirować w korkach ulicznych bez nawet jednej czołówki. Wymagały tego narzucone przez twórców limity, a praktyka pozwoliła spełnić te oczekiwania.

W przypadku gier z trybami wieloosobowymi jest nieco łatwiej poprawić swoje umiejętności. Najlepsi strzelcy w Modern Warfare i Battlefielda, najlepsi zawodnicy w Tekkena lub najszybsi z Forza Motorsport nie wzięli się z powietrza i musieli wyszkolić się na rywalizacji z żywym przeciwnikiem. To jest jednak inny typ poprawy umiejętności. Człowiek jest tak skonstruowany, że konfrontując się z innymi w rożnych dziedzinach jest w stanie osiągać coraz lepsze rezultaty.

Rozwój umiejętności w przypadku gier singleplayer zasługuje moim zdaniem na osobne potraktowanie. Mam teraz w ręku świeże przykłady Shoxa i Burnouta. A wy co do tej listy byście dorzucili z własnych, ostatnio zebranych, doświadczeń?

Brucevsky
25 lutego 2012 - 12:33