The Raid - film niemal pornograficzny - fsm - 23 maja 2012

The Raid - film niemal pornograficzny

Dużo na temat tego filmu już napisano, szerokie wody internetu zalała masa entuzjastycznych recenzji i opinii. Teraz ja do tego wora dorzucę swoją cegiełkę , bo (mimo słabej dystrybucji) udało mi sie zobaczyć The Raid na dużym ekranie. Gareth Evans postawił sobie za cel stworzenie bezkompromisowego filmu akcji, w którym liczy się tylko przemoc, okładanie po pyskach i jeszcze raz przemoc. Tak też zrobił, a efektem jest pierwszy film pornograficzny, który obejrzałem w kinie.

- Hułaaaaaaaarrgh! - Hajaaaaaaaaaa!

Jeśli chodzi o pretekst do mordobicia, wygląda on tak: grupa elitarnych policjantów zamierza zlikwidować groźnego narkotykowego bossa, który zaszył się na najwyższym piętrze obskurnego wieżowca wypełnionego od parteru po dach bandziorami. I to by było na tyle, reszta jest zupełnie nieistotna - liczy się tylko i wyłącznie kipiąca od testosteronu, włosów pod pachami, kości z tytanu jatka. Z tego też powodu The Raid ogląda się jak film porno. Już wyjaśniam...

Wstęp: młody policjant ćwiczy, młody policjant rozmawia z zaspaną ciężarną żoną, młody policjant siedzi w opancerzonej furgonetce i razem z kolegami z oddziału jedzie na misję. Szybka odprawa, chłopaki wysiadają, dzielą się na drużyny i rozpoczynają szturm.

Scena seksu akcji 1: bezszelestne wejście szybko zamienia się w kręcony epileptyczną kamerą balet przemocy. Zaczynamy od pojedynczego wystrzału, kontynuujemy kanonadą pocisków, szybko przechodzimy do rękoczynów.

Potem schemat się powtarza. Bla, bla, spowolnienie akcji, krótki dialog, trochę umiejętnie stopniowanego napięcia (scena ze sprawdzającym łazienki maczet-mistrzem!), znowu trochę gadki. BUM! Walka, łamanie kości, uderzanie w korpus przeciwnika z szybkością większą, niż ja jestem w stanie klaskać. Dłonie mimowolnie zaciskają się na podłokietnikach. Reżyser znowu zmniejsza tempo. Bla, bla, gadamy, powoli chodzimy, znowu trochę napięcia, znowu bla. TRACH! Biegi, skoki, pojedynek z czterema maczetowcami naraz (jedna z dwóch scen, w których świetnie zamaskowano styl pt. atakujemy jeden po drugim, nigdy naraz), wręcz wulgarna choreografia. I potem jeszcze raz to samo i jeszcze raz (pojedynek z bossem trwa miesiąc, a wszyscy jego uczestnicy są nieśmiertelni). I koniec.

Sinusoida emocji towarzyszących seansowi The Raid widoczna jest świetnie na umieszczonym poniżej wykresie. Podczas oglądania czeka się tylko na kolejne naparzańsko, a gdy takowe następuje, jest (nie bójmy się tego słowa) epicko. na tyle, że raz czy dwa aż się odwróciłem z wywołanego obrzydzeniem wrażenia (ma to sens?). Potem znowu czekamy i znowu ekstaza. Z tym, że pod koniec nawet ta ekstaza trochę przestaje ekscytować - być może ma miejsce zbyt duże nagromadzenie "wymiatactwa"? Wiem jedno - film jest dokładnie taki, jakim miał być. Krwawy, mocny, męski. Gdybym miał 14 lat, zakochałbym się w tej produkcji po uszy. Gdyby kasety VHS nadal były popularne, The Raid byłby nowym Krwawym sportem. A tak jest tylko i aż bardzo solidnym ukłonem w stronę miłośników klasycznego kina o bijatykach. Podobało mi się, ale Ty, czytelnku, odpowiedz sobie na pytanie, jak bardzo oldskulowym widzem jesteś, a na pewno się dobrze nastawisz na seans. Dla zwykłego faceta: 6/10. Dla maniaka i konesera VHS: 8/10. Dla mnie: 7/10. Z dziennikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze o dobrej muzyce autorstwa duetu Shinoda/Trapanese (pisałem o niej jakiś czas temu), która fantastycznie podkreśla intensywność starć.

PS. Na plakacie jest napisane "najlepszy film akcji ostatniej dekady". Niestety nie. Ten tytuł wciąż należy do Uprowadzonej.

PS2. Jeśli wyznacznikem jakości dla tego typu kina jest dla was ilość przekleństw, jakie widz wypowiada podczas seansu, przyznaję się do co namniej dwóch "ja pie*dolę" rzuconych pod nosem :) Oznacza to oczywiście, że sequel chętnie obejrzę...

PS3. Dwa słowa od pogrążonego w kinowej rozpaczy eJaya:

Tu miała się pojawić moja recenzja The Raid. Nie będzie jej bo nie podołał dystrybutor, który jeden z najlepiej ocenianych filmów roku postanowił rzucić na Polskę w ilości zaledwie kilku kopii do sieci Cinema City. W rezultacie w niektórych kinach CC The Raid jest, w innych nie ma. Paranoja to mało powiedziane. A potencjał na marketingowe bajdurzenie o "następcy Szklanej Pułapki!" był przecież ogromny. Polacy potrafią.

fsm
23 maja 2012 - 13:59