Nightmare: koszmarny występ Moto Myszy - Brucevsky - 17 lipca 2012

Nightmare: koszmarny występ Moto Myszy

Wielu z nas kojarzy Moto Myszy z Marsa. Niewielu pewnie jednak wie, że ta całkiem oryginalna kreskówka doczekała się także kilku gier. Wśród nich jest m.in. godna zapomnienia wersja na PlayStation 2.

Niezbadane są ścieżki, po których podążają myśli twórców animacji dla dzieci i gier. Moto Myszy z Marsa powróciły na ekrany telewizorów w 2006 roku, po ponad dziesięciu latach przerwy. Można dyskutować, czy udało im się porwać nowe pokolenie młodych chłopców i dziewczynek, ale dla Creat Studios i The Game Factory to była dobra okazja, aby przygotować na PlayStation 2 grę w tym uniwersum. Inna sprawa, że inny deweloper przygotował też edycję na DS-a, więc atak był zmasowany na dwie bardzo popularne platformy sprzętowe.

Creat Studios trudno uznać za wybitnych twórców, bo w ich portfolio znajdziemy, z gier na PS2, choćby dwie części American Chopper i ... (werbelki) ... Aqua Teen Hunger Force Zombie Ninja Pro-Am!!! Druga z tych produkcji też była oparta na telewizyjnym show i niestety zebrała bardzo niskie noty. Czy w przypadku Moto Myszy było lepiej?

Cell-shade’owa oprawa budzi skojarzenia z serialem animowanym z 2006 roku. Są znajomi bohaterowie, którzy wyglądają jak trzeba i jest muzyka, która może nakręcić co bardziej zatwardziałych fanów. To wszystko jest jednak niczym kartonowe Lamborgini, które ładnie wygląda z daleka. Próba odpalenia go i przejechania kilku metrów skończyłaby się pewnie katastrofą i właśnie tak kończy się próba zabawy z Moto Myszami na PlayStation 2.

Sam koncept gry nie jest niczym szczególnym i naprawdę trudno podejrzewać autorów o bogate pokłady inwencji twórczej. Oczywiście, bohaterowie jeżdżą motocyklami i walczą na nich z przeciwnikami. Dla urozmaicenia dodano jeszcze etapy chodzone, gdzie dana mysz używa do argumentacji siły swoich mięśni. Niestety w tym elemencie produkcja na PS2 mogłaby spokojnie rywalizować z wydanym przed wieloma laty Fighting Force, bo toporne sterowanie, beznadziejna inteligencja wrogów i rozczarowująca praca kamery nie pozwalają jej porównać do wielu nowszych dzieł.

Biker Mice from Mars na konsolkę Sony powinno się jednak bronić w etapach jeżdżonych. W końcu mamy do czynienia z walczącymi na supermaszynach myszami, które korzystają z turbo i za pomocą rakiet wysyłają przeciwników w kosmos. Niestety, stworzone metodą kopiuj-wklej plansze, niesamowicie wręcz niedopracowane sterowanie i proste bugi (co z tym celowaniem?!) nie pozwalają przy tej grze się bawić. Co gorsza, te etapy wyglądają niewiele lepiej od tych przygotowanych przez inny zespół na Nintendo DS. A teraz włączcie sobie God of War, Metal Gear Solid czy Gran Turismo i dowolną grę na przenośną konsolkę japońskiego giganta i porównajcie ich możliwości graficzne. Problemem dla twórców było nawet przygotowanie dobrze wyglądających przerywników na silniku gry, które budują fabułę. Ani one specjalnie zabawne, ani klimatyczne...

Może i Moto Myszy mają swoich fanów do dzisiaj, ale w porównaniu choćby do miłośników Żółwi Ninja jest ich raczej garstka. Niewielu z nich pewnie też gra, więc liczba konsumentów jeszcze się zmniejsza. To mogłoby więc tłumaczyć, dlaczego autorzy się nie przyłożyli. Dla 63 osób w sumie nie było warto, a przelew od wydawcy pewnie i tak poszedł z góry. Lepiej powspominać pierwsze odcinki pierwszej serii tej nie najgorszej kreskówki niż kupować tego crapa.

Brucevsky
17 lipca 2012 - 16:26