Źli kolesie kontra Ninja - Bad Dudes - RazielGP - 26 września 2012

Źli kolesie kontra Ninja - Bad Dudes

Bad Dudes pierwotnie ukazał się w roku 1988 na automatach Arcade, zaś w późniejszym okresie czasu pojawił się również na domowych platformach. Ja jednak zajmę się edycją przeznaczoną na Nintendo Entertainment System, aka Nintendo Famicom. Niniejsza wersja zawitała na wymienionej wyżej konsoli w rok po swoim pierwotnym debiucie.

Omawiana produkcja cechuje się zróżnicowanymi etapami, szybką akcją oraz wszechobecnym, równie złym co nasi główni bohaterowie - ninja. Ci drudzy, zapewne na zlecenie szefa postanowili uprowadzić prezydenta USA, używając go jako taryfy przetargowej. Tak mniej więcej prezentuje się prosta, niczym drut warstwa fabularna, będąca tak naprawdę tylko i wyłącznie pretekstem do masowej rzezi wykonywanej przez naszych złych chłopców. Wszakże zło można pokonać jedynie złem, prawda?

W trakcie zmagań pokonujemy kilka odmian ninja. Nie brakuje także samobójców, którzy podpalają się żywcem tylko po to, aby się nas jak najszybciej pozbyć, zaś pod koniec każdego etapu czeka na nas wymagająca walka z bossem. Pod koniec zabawy mamy również do czynienia z ich klonami! Na szczęście owe klony nie dorastają swoim protoplastom do pięt, dzięki czemu sama gra, choć do łatwych nie należy okazuje się całkiem znośna. Owszem, za pierwszym podejściem nie mamy większych szans na jej ukończenie, ale po kilku próbach powinniśmy ujrzeć upragnione przez nas napisy końcowe.

Sama rozgrywka sprawia nam za to niemniej satysfakcji. Wszystko to za sprawą przemyślanego sterowania, różnorodnych lokacji oraz wpadającej w ucho 8-bitowej muzyki. Niezmiernie ucieszy was zapewne fakt, że na każdego groźniejszego przeciwnika należy obmyślić pewien plan, a to dlatego, że standardowa taktyka walki prędzej wprowadzi nas, a nie jego do grobu. Należy zatem mieć nie tylko oczy dookoła głowy, ale i otwarty na zmiany umysł. Jeśli zatem nie zdołamy się do nich odpowiednio przystosować, czeka nas nieuchronna śmierć. Warto mieć też przy sobie sztylet, bądź jeszcze lepiej długi kij. Nie zapomninając przy tym o bardzo silnym ciosie z zaciśniętej piąchy.

Jeśli zaś chodzi o głównych bohaterów, to tak naprawdę różnią się oni jedynie kolorem włosów, twarzą oraz imionami. Blade jest brunetem, zaś Striker blondynem. Nie wiedzieć czemu, zawsze lepiej grało mi się tym pierwszym. Zapewnie dlatego, że sam posiadam czarne włosy. W wersji przeznaczonej na automaty, można było przejść grę we dwóch, zaś w tej, przeznaczonej na konsole Nintendo, tylko i wyłącznie walcząc w pojedynkę. Mimo tego, mamy opcję wspólnej zabawy na podstawie turowych potyczek. Polega ona dokładnie na tym samym, co samotna zabawa, z tą różnicą, że po naszej śmierci, do boju staje drugi gracz. Jeśli on zginie, gra powraca do nas. I tak w w kółko. Jednak zapewniam was, że owy tryb bardziej irytuje niż bawi, dlatego lepiej jest najpierw zmagania ukończyć lub próbować to uczynić samemu, by następnie przekazać pada drugiej osobie i obserwować jej dokonania.

Bad Dudes niewątpliwie należy do najciekawszych tytułów oferowanych na platformie NES. Pewnie dlatego tak bardzo utkwił mi on w pamięci. Nic więc dziwnego, że co jakiś czas (co prawda na emulatorze) decyduję się powracać do tej gry. Jeśli ktoś zatem nie miał z nią wcześniej styczności, to gorąco zachęcam do nadrobienia tych zaległości, ponieważ naprawdę warto.


Polub Raziela jeśli podoba ci się niniejszy tekst. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
26 września 2012 - 13:19