W poszukiwaniu przygody: Lost Horizon - OsK - 19 grudnia 2012

W poszukiwaniu przygody: Lost Horizon

OsK ocenia: Lost Horizon
85

Gra, którą najchętniej postawiłbym jako wzór, jak chciałbym, żeby wyglądała współczesna growa kontynuacja przygód Indiany Jonesa. Nawet jeżeli nie jest to najlepsza przygodówka ostatnich lat, z całą pewnością znajduje się w ścisłej czołówce.

Akcja Lost Horizon została osadzona w latach trzydziestych dwudziestego wieku. Główny bohater, Fentona Paddock, aktualnie stacjonujący w Hongkongu przemytnik, wyrusza z misją odnalezienia zaginionej w Tybecie ekspedycji. W czasie podróży Fenton będzie zmuszony poradzić sobie z triadą, nazistami, upartymi biurokratami, dzikim tygrysem, a nawet… górską owcą. Przyjdzie mu zwiedzić zaginioną świątynię, dżunglę, ulice Marrakeszu, niemiecki obóz wojskowy, olimpijski stadion w czasie trwania zawodów (Berlin, 1936) i wiele innych interesujących miejsc.

Przede wszystkim, nie można nie zwrócić uwagi na bardzo ładną grafikę, będącą perfekcyjnym połączeniem trójwymiarowych modeli ze statycznymi, dwuwymiarowymi, ręcznie rysowanymi tłami. Kolejne scenerie są przedstawione po prostu znakomicie, a dzięki wyraźnej stylizacja postaci udało się uniknąć przykrego wrażenia nadmiernej sztuczności.

Tym, czym Lost Horizon naprawdę zadziwia, jest bez wątpienia akcja. Mimo tego, że połączenie terminów „akcja” i „klasyczna przygodówka” nie brzmi najlepiej, tutaj naprawdę zostało to zrealizowane wzorowo. Nie ma w grze scen wymagających szybkiego działania, ale bardzo często możemy odczuć, w jak napiętej sytuacji znaleźli się bohaterowie. Świetnym przykładem jest sekwencja ucieczki samochodem przed triadą, kiedy dzięki zastosowaniu ruchomego tła, widocznemu cały czas ogonowi i wprowadzeniu konieczności przełączania się między siedzącym na przyczepie Fentonem, a prowadzącą pojazd Kim, bardzo wyraźnie podniesiono dynamikę rozgrywki.

Na pochwałę zasługuje znakomity, choć dosyć przerysowany (np. scena z dynią), humor. Całe szczęście, został on dobrze wyważony i zrobiony ze smakiem, więc nie mamy uczucia, że nieustannie jesteśmy bombardowani słabej jakości dowcipami, które zamiast uśmiechu wywołują znużenie i zażenowanie. Poza ciętymi dialogami i komizmem sytuacyjnym, momentami Lost Horizon bardzo zgrabnie operuje pastiszem klasycznego kina przygodowego.

Twórcom udało się uzyskać coś, co dosyć często wychodzi przygodówkom raczej średnio – nawet jeżeli zagadka, którą musimy rozwiązać, jest złożona i wymaga poradzenia sobie po drodze z kilkoma pomniejszymi, zawsze dokładnie wiemy, co jest naszym celem i jakimi mniej więcej środkami powinniśmy go osiągnąć. Dzięki temu, nawet jeżeli Fenton działa w sposób absolutnie zaskakujący, który czasem zdaje się przeczyć zdrowemu rozsądkowi, nie odnosimy wrażenia, że gra wymaga od nas po prostu bezmyślnego klikania na kolejne przedmioty.

Bardzo duża dynamika i częste zmiany lokacji sprawiają, że grę przechodzi się niemal jednym tchem, co jest zdecydowanym plusem, ale niestety, prowadzi również do tego, że całość zabawy może wydawać się nieco zbyt krótka. Choć trzeba przyznać, że trudno jest mi rozeznać, czy rzeczywiście trwa ona nieco krócej niż powinna, czy po prostu tak mi się wydawało ze względu na to, że przedstawione wydarzenia absolutnie mnie pochłonęły.

W dużym skrócie: bawiłem się znakomicie. Lost Horizon jest wprost idealną ilustracją dla hasła „przygoda”. Może nie przynosi żadnych innowacji dla gatunku, ale nie jestem pewien, czy w ogóle jeszcze jakieś innowacie w grach point and click są potrzebne. Jest to, z całą pewnością, jedna z najbardziej udanych prób przeniesienia do gry komputerowej klimatu znanego z najlepszych filmów przygodowych.

OsK
19 grudnia 2012 - 18:38