Świeżo po zakończeniu FarCry3 - cud miód i orzeszki. - Gregg - 23 grudnia 2012

Świeżo po zakończeniu FarCry3 - cud, miód i orzeszki.

Jestem na świeżo po ukończeniu FarCry3 i... podobało mi się! Dawno nie bawiłem się tak dobrze w sandboxowym świecie od dużego developera. Chciałbym podzielić się wrażeniami, skupić się na złych i dobrych stronach i generalnie pogadać o tym co zmieniło się pod kątem poprzednich odsłon (a zmieniło się sporo). Z góry uprzedzam, że w tekście znajdują się spoilery, dlatego jeśli nie znasz jeszcze zakończenia czy poszczególnych faktów z gry, zajrzyj po jej ukończeniu. Jedziemy:)

Zacznijmy od fabuły, która jest w tej grze dość sztampowa. Mamy do czynienia z klasycznym 'od zera do bohatera', gdzie kontynuując rozgrywkę stajemy się coraz lepsi, zyskujemy nowe umiejętności, zdolności itp. Pierwszy FarCry pokazał, że obok warstwy realistycznego, pięknego świata jest również miejsce dla rzeczy przekraczających naszą percepcję - i to od zawsze był tej gry minus. W trzeciej odsłonie jest tego mniej, ale nie da się nie zauważyć, że rzeczywistość i fikcja przeplatają się tutaj bardzo wyraźnie. Moim zdaniem nie tędy droga. Tak jak uwielbiałem pierwszą część do momentu pojawienia się mutantów, tak lubiłbym i tę gdyby nie te owiane magią wstawki. Na całe szczęście całość wynagradzają charakterystyczne postaci, z głównym naszym oponentem na czele (Vaas). Szczerze powiedziawszy trochę liczyłem, że historia potoczy się inaczej. Gdyby zrezygnować z rytuałów, tatuaże zamienić na zdolności z racji przebywania na wyspie i wyciąć Citrę, byłbym zdecydowanie bardziej zadowolony. A tak, po cichu nawet liczyłem, że może na końcu okaże się że to tylko zły sen spowodowany upadkiem ze spadochronu czy innym przykrym wydarzeniem i sielanka pozostanie sielanką... Szkoda. 

Jak nie trudno się domyślić, wybór zostania na wyspie w momencie możlwiości powrotu nie przypadł mi do gustu. Wynagrodziło mi to trochę zakończenie, gdzie oczywistą wybraną przeze mnie możliwością było uratowanie przyjaciół i powrót do domu. Od momentu zostania, wyczekiwałem momentu wyjścia z sekty Citry i porzucenia tego męczącego już miejsca. Udało się (a przynajmniej mam taką nadzieję).

Od strony gameplayu jest to świetny sandbox. Różnorodność w wykonywaniu misji, customizacja i ilość broni a przede wszystkim sam ich feeling sprawia, że doświadczyłem wiele funu z przygotowania, planowania a w końcu realizacji wyznaczonego zadania (naprzemiennie starając się wykonać je po cichu albo z przytupem). Z radością również przejmowałem kolejne posterunki, wieżyczki czy wykonywałem misje poboczne. AI przeciwników na poziomie hard jest niestety kaszanką, niemniej przy eksplorowaniu wyspy bawiłem się przednio. Przy samych próbach rakyat spędzałem często więcej czasu niż na głównym storyline. Niektórych wyników do teraz nie jestem w stanie pobić:) 

Wkurzały bugi, chociaż jestem świadom, że w grze-piaskownicy jest to nieuniknione. Najbardziej denerwowali przesadzeni heavygunerzy, przeciwnicy nie zauważali mnie strzelając bezpośrednio Z93 bez tłumika. Polując na zwierzynę, wystarczyło odwrócić wzrok żeby zniknęło ciało zwierzęcia lub całe stado za którym się goniło. Było tego oczywiście znacznie więcej, nie przeszkadzało to jednak nadmiernie w samej rozgrywce. 

Od strony audiowizualnej jest pięknie. Grafika zachwyca, czuć że wyspa wręcz tętni swoim życiem. Detale, widoki przy których niejednokrotnie się zatrzymywałem i chyba najlepsza w historii zrobiona woda sprawia, że przebywanie na Rook Island było fascynującym doznaniem. Twórcy wykorzystali technologię rozprzesrzeniania się ognia z nieudanej części drugiej. Trzeba przyznać, że robi to kapitalne wrażenie i jest to kolejny czynnik wpływający na nasze decyzje na polu walki. Design misji, różnorodność lokacji i otwartość sprawiają, że będę pamiętał o FC3 długo. 

Po nieudanej dwójce, twórcy zdecydowali powrócić do korzeni i wyszło dobrze. Abstrahując od fabuły trzeba przyznać, że gra jest od początku do końca równa. Świetne misje, charyzmatyczni bohaterowie, piękna grafika i przede wszystkim klimat sprawiają, że dawno nie bawiłem się tak dobrze (zwłaszcza w grę od Ubisoftu). Na zakończenie chciałbym jeszcze nawiązać do muzyki, która zasługuje również na wyróżnienie. Kończąc przygodę jako Jason Brody, przypomnijmy sobie kawałek z jednej z moich ulubionych misji:) Żadnych ocen czy analiz. To były moje wrażenia na szybko z tej świetnej gry. A teraz muzyka!

Gregg
23 grudnia 2012 - 15:54