Gry dorośleją. Recenzja Spec Ops: The Line - fsm - 27 stycznia 2013

Gry dorośleją. Recenzja Spec Ops: The Line

fsm ocenia: Spec Ops: The Line
80

Mój opóźniony o kilka miesięcy względem premiery zakup Spec Ops: The Line to jedno z najlepiej wydanych 29,90 zł w ogóle. Kto nie miał okazji zagrać, nie brzydzi się współczesnymi, oskryptowanymi strzelaninami, posiada "luźne" trzy dychy i chce doświadczyć czegoś innego, ten powinien szybciorem udać się do swojego ulubionego sprzedawcy oprogramowania i nabyć rozsądnie wycenioną grę autorstwa duetu Yager Development/Darkside Game Studios. Bo to dobra gra jest. Bo to inna gra jest (choć jednocześnie nie jest). Zainteresowanych zapraszam dalej, jednocześnie zaznaczając, że nie zamierzam silić się na wieloakapitowe analizy tej produkcji, bo koledzy po fachu zrobili to wcześniej i lepiej.

To samo, co zawsze

Spec Ops: The Line w swym rdzeniu jest porządną, rzemieślniczą robotą. Zwykłą, współczesną, nieźle zrobioną wojenną strzelaniną z krótką kampanią dla jednego gracza i trybem multi, w który pewnie nikt już nie gra (a ja nawet go nie uruchomiłem). Nasz bohater i jego dwóch kompanów (którym można wydawać bardzo proste rozkazy: atakuj tego, lub ogłusz tamtego) prowadzonych jest za rączkę przez 15 rozdziałów, napotykają na całe tabuny przeciwników, strzelają, chowają się za osłonami, rzucają granatami, idą dalej, raz mają okazję podróżować ciężarówką, innym razem helikopterem, kilkakrotnie też możemy osiodłać stacjonarną wieżyczkę i przytłoczyć oponentów gradem kul. Raz na jakiś czas twórcy organizują wyreżyserowaną scenkę - zapada się podłoże, eksploduje budynek, jakiś NPC w efektowny sposób zabija jednego z bandziorów. Znacie to bardzo dobrze z serii Call of Duty czy choćby z mocno średniego Homefronta. Jeśli tego typu rozgrywka zrobiona jest dobrze, a skrypty są inteligentnie wbudowane w zabawę, gra się przyjemnie i bez specjalnego narzekania. Spec Ops: The Line jest dokładnie takie, a dzięki umiejętnemu wykorzystaniu Unreal Engine 3, jest mało wymagające sprzętowo i naprawdę ładne. No i muzyka przygrywająca strzelaninom jest naprawdę niczego sobie. W tym momencie jednak mamy grę na maksymalnie 6+.

Coś zupełnie innego

Na szczęście panowie z Yager Development podeszli do tematu gry wojennej w zupełnie niestandardowy sposób. Po pierwsze (i mniej istotne): umieścili akcję The Line w najwspanialszym mieście świata - Dubaju. Postanowili jednak pokazać to miejsce jako cień swojej dawnej potęgi - perłę pustyni zniszczoną przez pisakowe burze, co pozwoliło stworzyć kilka zapierających dech w piersiach panoram. Niektóre kadry nadają się na (przynajmniej) tapetę na pulpit i za to wielkie brawa. Do drugie (i zdecydowanie ważniejsze): Spec Ops: The Line to niebanalna historia, tragiczny bohater i przedstawienie wojny z tej prawdziwszej, zdecydowanie mniej wesołej strony.

Uwaga, tu zaczynają się spoilery!

Podczas gdy Modern Warfare to rozrywkowy film akcji z masą eksplozji, szybkim tempem i bohaterskimi herosami/heroicznymi bohaterami w rolach głównych, tak The Line to wojenny dramat psychologiczny i chyba jedyna tego typu produkcja na rynku. Tu wojna nie jest zabawą. Wojna jest horrorem. Kapitan Walker, główny bohater tej historii (aparycja domyślnego Sheparda + głos Nathana Drake'a dają złudzenie stania na progu kolejnej wspaniałej przygody) przyjechał do Dubaju rozpoznać sytuację po zaginionym oddziale amerykańskich wojsk i ewakuować pozostałych przy życiu ludzi. W toku swojej misji szybko odkrywa, że Dubaj to piekło na Ziemi, w którym zbuntowany wobec rządu USA oddział żołnierzy walczy z zasilanymi przez CIA buntownikami, a za całe zło odpowiada niegdysiejszy towarzysz broni Walkera, pułkownik Konrad. Chcąc doprowadzić cierpiącego na zespół stresu pourazowego dowódcę przed oblicze sprawiedliwości kapitan Walker i jego dwóch kompanów jest zmuszanych do popełniania coraz to gorszych czynów. Panowie przedzierają się przez Dubaj strzelając do swoich rodaków (przecież zdradzili), niszcząc zapasy wody w mieście (przecież tylko tak osłabimy zbuntowane oddziały i zaprowadzimy porządek) czy zabijając cywilów (to Konrad mnie do tego zmusił, nie dało się tego zrobić inaczej). Z każdym kolejnym krokiem Walker osuwa się coraz głębiej, tracąc zdrowy rozsądek i zaufanie kolegów. Prawda wychodzi na jaw po jakichś 5-6 godzinach "zabawy". Prawda bardzo "nie growa", niewygodna i (jak sobie wyobrażam) doskonale obrazująca okrucieństwo wojny. Prawda, którą poznajemy, bo jako gracze, każemy Walkerowi brnąć coraz dalej, mimo potworności, jakich jesteśmy świadkami my i postacie po drugiej stronie ekranu. W końcu to tylko gra, zabijaliśmy już całe masy bezimiennych bojowników, prawda? Powiem tak - sztucznie wykreowana kontrowersja związana z otwierającą Modern Warfare 2 misją na lotnisku ma się nijak do tego, czego doświadczamy w Spec Ops: The Line. Po ukończeniu gry miałem ochotę z kimś o tym pogadać, a to jest naprawdę coś :)

I tak oto lądujemy na poziomie 8/10. Spec Ops: The Line to u podstawy niezła gra, na której fundamentach zrobiono coś bardzo dobrego i wartego waszej uwagi. Co prawda produkcja boryka się z kilkoma niedoróbkami (a to nie zaskoczy skrypt, a to ten czy tamten przeciwnik będzie stał, jak idiota, czekając na śmierć, raz też gra wyrzuciła mnie do pulpitu), dla wielu będzie zdecydowanie za krótka (i gdybym kupił ją za domyślne sto złotych z czymś, byłbym nieco rozczarowany), ale dzięki nietuzinkowemu podejściu do tematu wierzę, że za kilka lat nadal będzie się o niej pamiętać. Jestem bardzo ciekawy, co studio Yager przygotuje w przyszłości (na stronie www jak byk stoi "unannounced AAA project, more information coming soon").

fsm
27 stycznia 2013 - 12:49