O wszystkim i o niczym #2 - Total War: Arena nowość na rynku MOBA - GeneticsD - 14 czerwca 2015

O wszystkim i o niczym #2 - Total War: Arena, nowość na rynku MOBA

Tego roku seria Total War będzie świętowała swoje piętnaste urodziny. Również w tym roku twórcy ze studia Creative Assembly postanowili rozszerzyć swoją działalność. Do tej pory Total War był kojarzony głównie z grą offline, jednakże idąc za wskazówkami mody, postanowiono wprowadzić na rynek grę z gatunku MOBA. Tak, tak, to właśnie ten reprezentuje World of Tanks, League of Legends. Tego typu produkcje okazują się strzałem w dziesiątkę, jeżeli chodzi o sukces finansowy. Któż by się na to nie skusił?

Total War: Arena będzie grą sieciową, w której do boju staną dwie armie. Nie będą one jednak sterowane przez odpowiednio dwóch graczy, bądź czterech. Twórcy wiedzieli, że aby uczynić grę bardziej realistyczną, a przy tym odrzucić prawdopodobieństwo odniesienia drużynowej porażki spowodowanej działalnością jednego, słabszego gracza. Do rozgrywki wprowadzono dziesięciu graczy po każdej ze stron. Jest to spora ilość inteligentnych oponentów, jak i sojuszników. Tutaj nie będzie już miejsca na błędy, gdyż mogą zostać one boleśnie wykorzystane przez gracza z drugiej strony.

Początkowo nic nie można zrobić, oprócz oczywiście wyboru generała, w którego będziemy mieli okazję się wcielić. Każdy z nich posiada umiejętności oraz różne bonusy, które z pewnością przydadzą się w trakcie trwania rozgrywki. Na początku dobieramy do naszej części armii jedynie łuczników i włóczników na najmniejszym poziomie zaawansowania. Tych poziomów jest ogólnie dziesięć, co od razu mówi nam, iż przełęcze niejednokrotnie spłyną krwią naszą i przeciwników, zanim osiągniemy odpowiednio wysoki pułap.

Wczytywanie map, a także długość oczekiwania na przydzielenie nas do konkretnego zespołu jest na razie stosunkowo krótka. Zobaczymy jak będzie to wyglądało, kiedy gra trafi do szerszego grona odbiorców.

Po załadowaniu planszy zostajemy uraczeni mapą bitwy oraz możliwością wyboru miejsca, w którym ulokujemy nasze jednostki. Wydaje mi się, że u każdego początkującego gracza będzie to wyglądało mniej więcej jak losowanie, czy zachcianka: „bo tam jeszcze nie byłem”, ale z czasem gracze zaczną obierać coraz bardziej strategiczne pozycje. Jest to jeden z elementów gry, który może okazać się kluczowy w początkowej fazie rozgrywki ze względu na zróżnicowany teren. Przecież nie chcemy, aby łucznicy, którzy stoją na wzniesieniu strzelali do naszych włóczników jak do kaczek, prawda?

Rzeczą powszechnie oczywistą w grze tego typu jest oczywiście wzajemna pomoc pomiędzy sojusznikami. Często to my musimy zauważyć, że oddziały członka drużyny są spychane, bądź flankowane i musimy mu pomóc. Zdarza się także, że sojusznik zatrzymuje napór wrogów w miejscu. Dlaczego by wtedy nie zaatakować od tyłu? Czasami trzeba nawet poświęcić własny oddział dla dobra drużyny, ale to już wyłącznie w podbramkowych sytuacjach.

Każdy prowadzący rozgrywkę otrzymuje pod swoją opiekę jedynie trzy oddziały, co sprawia, iż łącznie na polu bitwy jest ich sześćdziesiąt. Każdemu z nas może się wydawać, że maksymalna ilość oddziałów jest zbyt mała, jednakże to tylko pozory. Tutaj nie możemy już szarżować tracąc kilka jednostek od tak. Jesteśmy małym trybikiem w wielkiej armii, który musi działać i zwyciężać na swoim skrawku mapy, aby pchać rozgrywkę do przodu. Oczywiście można wydawać rozkazy do szarży, odrzucenia tarcz, aby przyspieszyć bieg piechurów, bądź użycia płonących strzał przez łuczników. Sterowanie nie sprawia żadnych trudności, a weterani serii Total War z pewnością od razu załapią całą mechanikę gry.

Niezmienną rzeczą w tej grze jest oczywiście sam cel rozgrywki - wygrana poprzez zdobycie bazy przeciwników, bądź wybicie wszystkich wrogich jednostek obecnych na polu walki.

Po porażce, bądź zwycięstwie zostajemy ponownie wprowadzeni do lobby, gdzie możemy ulepszyć swoje jednostki (uzbrojenie lub pancerz) za wcześniej uzyskane punkty doświadczenia. Otrzymujemy także srebrne monety za każdą wygraną potyczkę. Nie dziwi nas również fakt, iż w grze występują mikropłatności. Twórcy oczywiście zapewniają, że z Total War: Arena nie zrobi się gra pay-to-win, a wprowadzenie prawdziwej gotówki jedynie będzie zmieniało kosmetykę lub zakup jednostek unikatowych, które nie będą silniejsze niż jednostki podstawowe. Ile w tym prawdy przekonamy się po premierze, ale póki co wnioski nasuwają się same.

Arena działa na takim samym silniku co Rome 2, jednakże przeszedł on znaczące modyfikacje. Postawiono płynność rozgrywki ponad jakość grafiki, stąd od razu możemy zauważyć, że modele postaci/budynków/otoczenia są o wiele prostsze niż we wspomnianej grze, a płynność zdecydowanie poprawiono.

W obecnej fazie produkcji Total War: Arena robi niemałe wrażenie. Idea prowadzenia trzech oddziałów oraz drużyny składające się z dziesięciu graczy to niezwykle trafione pomysły. Jeszcze nie wiadomo dokładnie jak twórcy poradzą sobie z nieznośnymi graczami, ale wiemy, że za ich czyny zostaną wyciągnięte daleko idące konsekwencje. Czy będzie to hit na skalę League of Legends? Wątpię, ale z pewnością będzie to kolejne urozmaicenie w branży gier.

GeneticsD
14 czerwca 2015 - 09:17