Recenzja gry Pikmin – niezwyczajny RTS od Nintendo - Brucevsky - 28 lipca 2016

Recenzja gry Pikmin – niezwyczajny RTS od Nintendo

Brucevsky ocenia: Pikmin
85

Nintendo nigdy nie szło utartymi ścieżkami. Budowanie gier na sprawdzonych schematach nie jest w stylu korporacji z Japonii. Gdy więc w 2001 roku wydali oni na GameCube’a RTS-a można było się spodziewać, że nie będzie to typowa strategia czasu rzeczywistego. I znowu udało im się trafić z nowymi pomysłami, bo Pikmin okazał się tytułem nad wyraz udanym.

Nieco ponad siedem lat po premierze na Gacku, twórcy przenieśli też sympatyczną produkcję na Wii. Mnie dotarcie do niej zajęło kolejne kilka lat. Po takim czasie typowy RTS jest już raczej ciekawostką i niespecjalnie atrakcyjną opcją dla fanów gatunku. Typowy. Pikmin taki nie jest, więc nawet wiele lat po premierze dobrze się broni i sprawdza w roli zabawki na nudne popołudnia.

Dzieło Shigeru Miyamoto łączy w sobie elementy strategii czasu rzeczywistego z produkcją logiczną. Kierując astronautą, który rozbił się na nieznanej planecie, gracze wyruszają na poszukiwania części do swojej maszyny. Zadanie to okazuje się karkołomne, więc z pomocą małemu pilotowi przychodzą pocieszne istotki, tytułowe Pikminy. To właśnie one stanowią tutaj armię, która likwiduje napotkane drapieżniki, zbiera surowce potrzebne do stworzenia nowych jednostek i kolekcjonuje potrzebne elementy zniszczonego statku. Gdzie miejsce na wyzwania logiczne? Bardzo często fragmenty maszyny są dobrze ukryte i wymagają pokonania różnych przeszkód, specjalnych typów oponentów lub barier. Gracz musi sam wykombinować, jak to zrobić z wykorzystaniem Pikminów.

Tradycyjnie już Nintendo dopracowało swoje dzieło w niemal każdym calu. Co rusz pojawiają się nowe wyzwania i możliwości, które nie pozwalają się nudzić, poziom trudności jest zawieszony na odpowiedniej wysokości, oprawa audiowizualna nawet po tylu latach wygląda ładnie. Przyczepić się można do pracy kamery i zachowania Pikminów w niektórych sytuacjach. Zawsze można jednak uznać, że to mimo wszystko myślące istoty, które nie w każdej chwili muszą być bohaterowi posłuszne.

Ogrywając Pikmina, już jako dorosły facet, zauważyłem w nim spore wartości edukacyjne. Gra ma potencjał, by nauczyć młodych posiadaczy konsoli kilku ważnych rzeczy o życiu i otaczającym świecie. Odpowiedzialność za podejmowane decyzje, myślenie taktyczne, wiedza o świecie natury czy wreszcie wartość przyjaźni i rodziny w życiu – trochę tych pozytywnych lekcji dzieci mogą z tej przygody wyciągnąć.

Dla mnie Pikmin to kolejny dowód, że w Nintendo pracują prawdziwi artyści i ludzie o wielkich umysłach. Żeby tak kreatywnie zmienić zasady typowego RTS-a?

Nintendo znowu się udało. Pikmin stanowi projekt ciekawy, dobrze zrealizowany, w intrygujący sposób odświeżający pewne oklepane motywy. To zabawka na kilka godzin zarówno dla dorosłego, który znajdzie tutaj sporo wyzwania, jak i dziecka, które spędzi miło czasu z pociesznymi stworzenia w tytule pozbawionym brutalności. Nie dziwią mnie zachwyty grą przed laty. Nawet teraz polecam ją z czystym sumieniem.

A przy okazji polecam też fanpage i Twitter Gralingradu. Śledząc je, nie ominiecie żadnej recenzji, felietonu, odcinka mojej kariery w FM16 czy innej ciekawostki.

Brucevsky
28 lipca 2016 - 19:11