Magią mieczem i łukiem - niedoceniony geniusz Trine 2 - eJay - 25 kwietnia 2012

Magią, mieczem i łukiem - niedoceniony geniusz Trine 2

eJay ocenia: Trine 2
95

Patrzę na wątpliwe sukcesy takich cudownych gierek jak Trine 2 i ogarnia mnie spore zażenowanie. To mistrzowsko wykonany platformer, który aż krzyczy na gracza „Bierz mnie! Patrz się na mnie! Graj we mnie!”. Wyniki finansowe oraz zaplecze fanów jest jednak odwrotnie proporcjonalnie do zniewalającej jakości. Na multi jest mało osób, a żeby wejść na TOP 10 sprzedaży na Steamie wymagana była spora obniżka, co jednak wybitnym osiągnięciem nie jest. Przy dużych rabatach na tygodniowe czarty wpadają często średniawki.

Próżno również szukać Trine 2 w jakichkolwiek rankingach branżowych wśród nagrodzonych. Wiadomo – Skyrim tu, Skyrim tam, ale wciąż liczyłem na jakieś drobne wyróżnienia, coś co mogłoby podłożyć iskrę pod ognisko zainteresowania. W zasadzie mógłbym napisać, że Frozenbyte wydało grę-ducha i niezwykle ciężko wyjaśnić zagadkę dlaczego tak mocną pozycję gruntownie olano. Ja mimo wszystko cieszę się, że mogłem w sequel zagrać, gdyż dostarczył mi kilka godzin wyśmienitej zabawy.

Trine 2 jest produktem udanym właściwie pod każdym względem, a przy tym zachowującym znaki szczególne tytułu wykonanego za skromną kasę. Część pierwsza sprzedała się w nakładzie ponad miliona sztuk, ale Frozenbyte nie zachłysnęło się ekonomią i zrobiło swoje – dostarczyło grę po prostu lepszą, ale nieprzesyconą nowatorskością, która mogłaby tylko zaszkodzić. Poprzeczka zawieszona była wysoko, wszak Trine był przecież świetny, ale efekt końcowy jest poza jakąkolwiek dyskusją. To...w mordę jeża, rzadko to piszę o grach, ale...Trine 2 jest autentycznym GENIUSZEM. Łączy w sobie prostotę, przystępne sterowanie, wizualny pietyzm i kosmiczną grywalność.

Sequel nie jest być może odkrywczy, ale twórcy na pewno przemyśleli kilka spraw i poprawili niedoróbki zauważone przez fanów. Przykładowo ciężar rozgrywki przesunięto w stronę zagadek logicznych, które są znacznie lepsze i bardziej wymagające niż w poprzedniku, a przy tym nie irytują. Do zabawy z fizyką przedmiotów doszły kombinacje z cieczami, które ratują życie, innym razem te życie odbierają. Oprócz tego warto od czasu do czasu pomachać mieczykiem lub postrzelać z łuku. Starć z hordami wrogów nie ma zbyt wielu, a groźne kościotrupy zamieniono na różnej maści gobliny. Walki z bossami są natomiast bardziej urozmaicone i wymagają główkowania.

To jednak nie wciągająca rozgrywka, ani rozbudowana fizyka powodują, że granie w Trine 2 to sama przyjemność. Druga część powala warstwą wizualną. Kapitalnie wykonane poziomy z wielką dbałością o detale, a do tego przepięknie narysowane tła (z głębią ostrości) i rewelacyjny system oświetlenia – to jej główne atuty. Rozmach artystyczny jest po prostu niewiarygodny. Kiedy wydaje się, że autorzy wystrzelają się niedługo z pomysłów na przedstawienie świata, kolejna mapa wznosi grę na jeszcze wyższy poziom. Grafika to niby płytki argument, ale uwierzcie – jest na co popatrzeć. Tym bardziej, że nie poskąpiono nam krótkich przerywników stworzonych na silniku gry, wyglądających lepiej niż wyśmienicie. Maestria bez dwóch zdań.

Zabawa w zwalczanie zła wessała mnie do tego stopnia, że postanowiłem sobie dawkować tę pozycję jak przez kroplówkę (góra jeden, dwa poziomy dziennie). W rezultacie całość ukończyłem na poziomie Normal mając na liczniku Steama niecałe 10 godzin. To bardzo satysfakcjonujący wynik, aczkolwiek należy ten czas skrócić o jakieś 50%. W wielu miejscach po prostu zamiast skakać, walczyć, strzelać z łuku wolałem robić sobie jaja korzystając z umiejętności czarodzieja.

Kreatywne, elastyczne podejście do kwestii gameplaya oraz opad szczęki na widok tylko pseudo trójwymiarowej grafiki gwarantują gry wielkie. Rzekłem.

I żeby nie było – minusy też się znajdą.

eJay
25 kwietnia 2012 - 18:26