Krótko i na temat | XII | Światy w grach a ich wielkość - RazielGP - 5 sierpnia 2012

Krótko i na temat | XII | Światy w grach, a ich wielkość

Gra, grze nierówna. Jedna jest słaba, druga jest trudna. Są i takie, które oferują duży, otwarty świat, a i te oferujące nam jedynie zamknięte i całkowicie liniowe lokacje. Tematem dzisiejszego materiału są sandboksy, inaczej nazywane piaskownicami. Produkcje tego typu charakteryzują się zazwyczaj misjami pobocznymi, sekretami oraz przede wszystkim dostępem do całego stworzonego przez twórców świata. Omawiany kawałek globu możemy w różnoraki sposób eksplorować, co jest niewątpliwie klimatycznym zajęciem. Pod warunkiem, że otaczające go tereny są godne uwagi. Gdybyście mieli do wyboru grę z małym, ale epickim obszarem, a taką z dużym, ale mało porywającym, co byście wybrali? A może jednak da się pogodzić jedno i drugie?

Szkoda, że tak zróżnicowanych terenów zabrakło w pierwowzorze.

Kwestię dotyczącą wykorzystanego potencjału sandboksów pozostawiam na inny temat. Dziś interesuje mnie tylko i wyłącznie wielkość oraz ciekawość dostępnego świata. Dla przykładu. Grand Theft Auto: San Andreas oferuje nam sporych rozmiarów przestrzeń. Inne odsłony tej marki również są przedstawicielami otwartej struktury, ale znacznie mniejszych rozmiarów. Na szczęście dostępne środki lokomocji pozwalają nam na dość szybkie przemieszczenie się z jednego miejsca na drugie. Podczas całej podróży możemy dodatkowo podziwiać zróżnicowany i bardzo klimatyczny teren. Nie brakuje tu wielkich miast, spokojnych wiejskich miasteczek, plaż, lasów, pustyń, ani gór. Całość otoczona jest wielkim oceanem. Brzmi pięknie, prawda? I tak w rzeczywistości też jest. Co innego Just Cause. Dzieło Avalanche Studios przebija kilkukrotnie to, co możemy ujrzeć w dziele Rockstara. Na nieszczęście tych pierwszych, tylko i wyłączine w kwestii wielkości. Aby dostać się na drugi koniec mapy, najlepiej zaopatrzyć się w jakiegoś odrzutowca, bo jazda samochodem nie ma tutaj większego sensu. Co gorsze, o ile pierwsze wrażenie spowodowane lazurową wodą i piękną, ogromną górzystą wyspą brzmi zachęcająco, o tyle wtórność całego tereny męczy nasze oczy niemiłosiernie.

Należę do osób lubiących podziwiać widoki, niezależnie od tego czy mam tu na myśli rzeczywisty, czy też wirtualny świat. Jednakże nie lubię jednostajności. W końcu jak długo można zachwycać się jednym i tym samym widokiem? Niestety taki jest Just Cause. Pomijając na pewien czas jakiekolwiek misje, podjąłem się zwiedzenia całej wyspy. Pierwotnie zacząłem od krótkiego, pieszego spacerku na najwyższy szczyt dostępny w okolicy. Widok z góry był nieziemski i zapierał dech w piersiach. Zadowolony z dobrze wykonanego zadania podjałem się dalszej wędrówki, ale z wykorzystaniem pojazdów mechanicznych. Padło na dość szybki samochód. Nim jednak ruszyłem owym autem do przodu, zerknąłem na mapkę, która wzbudziła we mnie pewne zastrzeżenia. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że jedyne co na niej ujrzałem to wszechobecna zieleń. Już samo to zwiastowało powtarzające się lokacje. Mimo to podjąłem się wyzwania i pojeździłem sobie przez dłuższy czas. Niektóre widoki wywarły na mnie dobre wrażenie, ale cały czas obserwowałem jednostajny obraz. Nic tylko, zieleń i góry. Oczywiście zahaczyłem przy okazji o plażę i dostępne, aczkolwiek bardzo skromne miasto. Minęła godzina, a ja nie ujrzałem tam niczego innego, niż wymienione wyżej miejsca. Pod koniec zabawy starałem się jechać autostradą, aby dojechać jak najdalej od punktu startowego. Jakież było moje zdziwienie, gdy ponownie zerknąłem na mapkę. Okazało się, że w ciągu tak długiego czasu, tak naprawdę przejechałem najwyżej 1/10 całej wyspy. Poczułem się tym zniechęcony, ale musiałem spróbować jeszcze innego sposobu.

Wiedźmin od zawsze oferował malownicze krainy.

W taki oto sposób dotarłem do samolotu lub helikoptera. Zresztą nieważne. Zdecydowałem się polecieć na drugi koniec i faktycznie udało mi się tego dokonąć. Niestety po bardzo długim czasie. Cała przygoda okazała się dla mnie bardzo męcząca i nużąca zarazem. Okazało się bowiem, że teren zmagań, choć ogromny, jest tak naprawdę nudny. Poczułem zawód i z tęsknotą w oczach wspominałem sobie o miastach dostępnych mi w trójwymiarowych odsłonach GTA. Co gorsze. Producenci tworzący ogromne połacie terenu kierują się tylko i wyłącznie ich wielkością, mając inne czynniki głęboko w rzyci. Taka jest niestety prawda. Następnie chwalą się niemiłosiernie, że udało mi się stworzyć tak ogromny świat. Co z tego, skoro jest on powtarzalany i nudny do bólu? Zamiast dawać frajdę, psuje on tylko całą zabawę. Gra staje się długa i niesamowicie nudna, bo producent zapomniał nawet urozmaicić rozgrywkę, ofiarować graczom ciekawy zestaw misji, tych głównych jak i pobocznych. No bo dla niego najważniejsze są suche fakty! Czy to tak trudno jest zrobić urzekające, różnorodne lokacje? Dla większości firm pewnie tak. Ponadto wykazują się one brakiem wyobraźni, oferując nam typowe, oklepane lokacje. Wspomniane przeze mnie produkcje to tylko przykłady. Takich gier jest znacznie więcej. Wystarczy spojrzeć na podane przeze mnie mapy, porównujące wielkości dostępnych nam terenów zmagań. Zerknijcie sobie na nie, przypomnijcie znane wam dzieła elektronicznej rozrywki i przedstawcie swoje stanowisko na ten temat w swoich komentarzach, do czego bardzo gorąco zachęcam. Na szczęście niektórzy z nich uczą się na własnych błędach, dzięki czemu wyspa dostępna w Just Cause 2 oferuje zróżnicowane i zapadające w naszej pamięci miejsca.


Polub Raziela jeśli podoba ci się niniejszy tekst. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
5 sierpnia 2012 - 17:27