„Wpadłeś w naszą zasadzkę!” Jak miło... - Brucevsky - 30 września 2012

„Wpadłeś w naszą zasadzkę!” Jak miło...

Źródło: getasword.com

Szczwani twórcy gier często zastawiają na graczy pułapki. Wynajmują do tego najczęściej po kilkunastu wirtualnych zbirów, którzy zasadzają się w jakimś niespodziewanym miejscu i atakują znienacka samotnego herosa lub bohaterską drużynę. Najczęściej takie sytuacje zdarzają się w strzelaninach, ale spotkać je można także w niemal każdym taktycznym RPG-u jaki ten świat widział. Także w Final Fantasy Tactics, gdzie ostatnio przekupny Gaffgarion rzucił mi jakże mile widziane „wpadłeś w pułapkę!”.  

Uwaga, spojlery odnośnie starcia w dalszej części tekstu!

W zależności od tego jak stoimy z zapasami, jak wygląda nasza drużyna i jakie jest nasze nastawienie do danej gry różnie reagujemy na taką informację. Może być odważne „oł je, dawaj!”, może być mniej radosne „damn!”, a może być też wypowiedziane tonem smutku w związku z nadchodzącą wielkimi krokami klęską „no świetnie”, W moim przypadku padło na wybór numer trzy. I nie było happy-endu, bo skończyło się zgodnie z oczekiwaniami. Masakrą tych dobrych i ekranem z napisem „Game Over”.

Co doprowadziło do klęski w tej sytuacji? Przede wszystkim drobny błąd w przygotowaniu drużyny do walki. Pakowanie postaci i różnych profesji sprawiło, że do tego kluczowego starcia nie wszyscy członkowie mojego bohaterskiego zespołu stawili się we właściwej dyspozycji i z dobrym ekwipunkiem. Biały mag wystąpił jako nieco bezużyteczny mówca, choć nadal mógł czarować, tyle że słabiej. Nieznajomość mapki okazała się głównym grzechem dwóch długodystansowców o słabej odporności na ataki mieczem, strzelca Mustadio i jego kolegi złodzieja z żałosną kuszą. Obaj z małą ilością HP i niewielkimi możliwościami ucieczki przed frontalnym atakiem wrogów utknęli w bramie. Na dobitkę, rycerz Ulrich przyszedł na strzelaninę z nożem, bo zamiast zbroi ubrał strój mało odpornego i niewiele jeszcze umiejącego czarnego maga. Kilka tur później nie było już po nim co zbierać.

Źródło: Praca grrroda, grrrod.deviantart.com

Nie mogło być jednak zasadzki bez jej podstawowego elementu, przewagi liczebnej wroga. Rolę głównego złego przejął czarny rycerz Gaffgarion, który w każdej swojej turze atakuje na odległość ciosem, odbierającym średnio 50HP (dla porównania – mój monk Ramza ma 230 HP, a biały mag 108 punktów zdrowia). Dodatkowo z każdym atakiem odnawia sobie też podobną ilość zdrówka.  Na arenie prócz niego znalazło się też trzech całkiem wytrzymałych rycerzy, dwie łuczniczki i dwóch „magów czasu”, którzy uwielbiają rzucać spowolnienie i stop na wrogów, a przyspieszenie na swoją ekipę. Po naszej stronie było więc pięciu herosów, po ich ośmioro najemników.

Pierwsze podejście zakończyło się klęską. Kilka korekt później podjęliśmy kolejną próbę, ale i ją trzeba było uznać za przegraną, bo jeden z bohaterów zginął permanentnie (tak dzieje się, gdy postać poleży na planszy w stanie agonii przez więcej niż trzy tury). Kontynuowanie walki oznaczałoby stratę wytrenowanego herosa w przypadku zwycięstwa, co po dwunastu godzinach pakowania nie jest jednak dobrym pomysłem. Trzeba było więc poddać potyczkę. Opracowywanie strategii na rewanż trwa.  

Próba z Chocobosem też zakończyła się porażką...

Jakby więc nie patrzeć Squaresoftowi zasadzka się udała. Adrenalina wzrosła, pojawiło się wyzwanie, a i fabularnie zostało to nieźle przedstawione. A wy pamiętacie jakieś pułapki zastawione przez AI w produkcjach ogrywanych w ostatnim czasie?

Brucevsky
30 września 2012 - 11:24