'Żyjemy w bardzo ciekawych czasach' - Rozmowa ze znanym coachem Maciejem Bennewiczem - WYWIAD #1 - Floyd - 9 stycznia 2013

"Żyjemy w bardzo ciekawych czasach" - Rozmowa ze znanym coachem Maciejem Bennewiczem - WYWIAD #1

Niedawno mury SGH miały zaszczyt gościć, pana Macieja Bennewicza, uznanego coacha, pisarza, menedżera, trenera biznesowego, socjologa oraz dyrektora rozwoju i dyrektora programowego Norman Bennett Academy. Tematem wystąpienia był stosunek do pieniędzy w ramach sesji coachingowych. Jednym z przesłań gościa było to, iż nasze powodzenie finansowe zależy w głównej mierze od subiektywnego poglądu na samego siebie zaś czynnikiem wspierającym jest osiągnięcie spójności, czyli sytuacji, w której nasza praca zgodna jest z wyznawanymi przez nas wartościami i przekonaniami. Po wykładzie miałem zaszczyt przeprowadzić z p. Bennewiczem wywiad, znajduje się on w rozwinięciu newsa.

Karol "Floyd" Kopańko: Coaching jest pojęciem stosunkowo nowym, niektórzy zauważają jego podobieństwo do form doradztwa zawodowego. Czym wyróżnia się coaching?

Maciej Bennewicz: Coaching to w gruncie rzeczy dyscyplina pochodząca od sportu. Za ojca coachingu powszechnie uznawany jest Timothy Gallwey, który napisał książkę The Inner Game. Odkrył on, że czynniki psychologiczne i motywacyjne u sportowców odgrywają znaczącą rolę, często większą niż trening fizyczny. Drugim ojcem coachingu był John Whitmore, arystokrata, biznesmen i kierowca wyścigowy, który zauważył, że metody pracy z zespołem (motywowanie) świetnie przekładają się na biznes; ludziom bardziej potrzeba uświadamiania, w jaki sposób mogą uruchomić swoje zasoby, niż gotowych rozwiązań.

- Można więc stwierdzić, że tak naprawdę wszystko dzieje się w naszych głowach. Wspomniał Pan o uwalnianiu potencjału – jak tego dokonać?

- Przede wszystkim pewną obsesją coachingu jest budowanie celu – określ swoje cele, dobierz do nich odpowiednie wskaźniki, a uzyskasz rozwiązanie. Ja w swojej koncepcji dodaję, że cel to jest coś, co nadaje kierunek, a drugą rzeczą, która powinna natychmiast znaleźć powiązanie z tym kierunkiem jest efekt, czyli rezultat, który chcesz osiągnąć. Jaka ma być korzyść z tego, że wybierzesz właśnie tę drogę. Cel i efekt – dwa elementy powodujące, że z pewnej niewiedzy (mgły poznawczej) wyłania się odpowiedź: o! tego chcę!

- Ostatnio bardzo modne stało się zapożyczenie z angielskiego to think outside the box. W czasie wykładu wspomniał Pan o buncie przeciwko utartym schematom, które nas ograniczają, ale jednocześnie wywołują poczucie społecznej akceptowalności…

- Coaching posługuje się normą użyteczności, czyli pyta czy to, co robisz ze swoim życiem powoduje, że czujesz się tak jak chciałbyś się czuć; czy ze swoim myśleniem, działaniem czujesz się dobrze. Dziś już wiemy z badań neuropsychologicznych i psychologii poznawczej, że człowiek jest w dużej części efektem mechanizmu uczenia się – został behawioralnie zaprogramowany przez swoje środowisko. Przez wiele stuleci ludzie nie pytali się siebie, kim ja jestem i czy czuję się ze sobąze swoją psychoseksualnością, motywacjami, dążeniami, szczęśliwy. I nagle coaching zaprasza w to miejsce świadomość i pyta: czy to jest dla Ciebie użyteczne? Wielkie systemy społeczne typu: kościół katolicki, kapitalizm, komunizm budowały z nas pewne struktury urawniłowki, bycia podobnym, przydatnym dla systemu, a współczesny człowiek zaczyna odkrywać wartość indywidualizmu. Przykładem może być wojna w Iraku, która dziś wydaje się gwoździem do trumny amerykańskiego establishmentu. Polscy politycy licytowali się wtedy na profity, jakie otrzymamy z pomocy Amerykanom. Ja byłem w tym czasie w Hiszpanii, gdzie społeczeństwo wyrażało niechęć w stosunku do wojny. To jest dobry przykład tego, czym jest samoświadomość, a czym nie jest. Pozwala ona nam na krytyczne postrzeganie zjawisk.

- Z Pana przykładu wynika, że Polacy, jako naród są zapóźnieni pod tym względem w stosunku do Zachodu.

- Tak. Myślę, że mamy teraz bardzo ciekawe czasy -  choć tego nie widać kiedy się jest w środku – zmienia się paradygmat gospodarczy i polityczny świata. Wykreowuje się z tego nowy obraz świata, w którym jeszcze mniej będzie zgody na podporządkowanie człowieka systemowi.

- Czy można to w takim razie postrzegać w analogii do renesansowego powrotu do źródeł?

- Oczywiście, bynajmniej nie są potrzeby związane z układem trawiennym i samoświadomością odczuć kartezjańskich. Człowiek zaczyna wchodzić na wyższy poziom rozwoju dzięki temu, że mózg jako jedyny organ zyskał w procesie ewolucji zdolność samobadania i samopoznania. W związku z tym coraz silniejsze będą tendencje do indywidualizacji częstszego zadawania sobie pytania: czy obrana przeze mnie droga jest wewnętrznie ze mną zgodna?

- A propos tej drogi. Akcentował Pan w czasie wykładu kwestię tego, że wykształcenie nie gra zbyt dużej roli w odnoszeniu sukcesu. Po co więc studiować, skoro wszystkie potrzebne umiejętności mamy już w sobie?

- Wykształcenie nie przekłada się na ponad przeciętny wynik finansowy, ma na niego oczywiście wpływ, ale stosunkowo niski. Krótko mówiąc, warto być wykształconym, ale to nie wiedza sprawia, że zostajesz tak bogaty jak Bill Gates.

- Wielu krezusów tego świata zrezygnowało ze studiowania na rzecz własnego biznesu.

- To nie oznacza, że byli głupi. Ciągle jesteśmy świadkami takich przykładów, kiedy ludzie posiadający doświadczenia wynikowe osiągają znaczne sukcesy.

- Wielu ludzi postrzega studentów SGH, jako ludzi, którzy studiują po to aby w przyszłości znaleźć ciepłą posadkę w korporacji i nie martwić brakiem pieniędzy. To bogacenie się jest postrzegane w sposób pejoratywny. Dlaczego Polacy mają taki stosunek do bogatych?

- Dlatego, że jesteśmy społeczeństwem relatywnie biednym i dość krótko jesteśmy w kapitalizmie. Dlatego, że mamy jako naród dość niskie poczucie wartości, a nasze korzenie społeczne tkwią w rolnictwie. Dużo rolę odgrywa tu nieetyczny familiaryzm, czyli zamknięcie się w małym kręgu rodzinnym, w którym popieramy tylko siebie nawzajem. Lepiej jest wybrać kuzyna niezależnie od jego kompetencji, niż młodego, niezależnego człowieka. Dlatego mamy kryzys służb publicznych, gdzie wiele osób dostaje pracę z polecenia.

- Czyli nepotyzm cały czas ma się dobrze?

- Nieetyczny familiaryzm jest blisko nepotyzmu. Jeśli jestem ksenofobicznym nacjonalistą to mogę ufać tylko najbliższym. Pochodzenie z zamkniętych małych środowisk może się wiązać z brakiem ufności wobec mniejszości kulturowych, etnicznych, intelektualnych i finansowych. To wszystko powoduje postrzeganie bogatych jako zagrożenia. Jeżeli jest 10 hektarów łąk, to ty możesz mieć ziemię tylko kosztem mnie; jeżeli ty się wzbogacisz to ja zbiednieję. Ilość dóbr do podziału jest skończona. Bogacz jest przeciwko nam.

- Na zachodzie jest inaczej?

- Weźmy jako przykład etos protestantyzmu. Nie możesz się obnosić ze swoim bogactwem, ale możesz je mieć w swoich walorach ekonomicznych. Możesz chodzić ubrany ubogo w stonowane, czarne kolory, ale możesz być świetnym przedsiębiorcą. Badania nad związkiem wiary i majątku zostały przeprowadzone w Afryce – te kraje, które uzyskały niepodległość od krajów katolickich do dziś są skonfliktowane, natomiast te, które były kiedyś podległe nacjom protestanckim rozwijają się relatywnie lepiej.

- Może nie lubimy bogatych dlatego, że nie rozumiemy procesów jakie rządzą nabywaniem majątku?

- System korporacyjny jest zatkany. W wielkich korporacjach jest zasada – awansujesz albo wypadasz. A w którymś momencie możliwości promocji kończą się. System jest podgrzewany od dołu, a na górze nie ma wolnych miejsc. Jest to przyczyną pogłębiającej się frustracji; dla studenta obietnicą jest dostanie dobrej posady w korporacji, ale tam mówią, pracuj, pracuj, a potem i tak nie awansujesz. Ludzie czują się oszukani. Prości mówią: oszukani Tuskiem, a lepiej wykształceni: oszukani korporacją.

- A czy coaching z racji na ciągłe podnoszenie sobie poprzeczki nie prowadzi do wyścigu szczurów?

- Niekoniecznie. Coaching nie jest potrzebny tam gdzie jesteś zadowolony ze swojego życia. Jeśli pasuje Ci zielony Fiat na gaz, jest ok, tam nie ma coachingu. Za to może on uwolnić nas od presji wzrostu i pokazać – tu presja wyniku nic Ci nie pomoże.

- Można pomyśleć, że coaching uczy czerpania radości życia?

- Tak, w rozumieniu coachingu tao, który ja stosuję, uczy spójności, czyli świadomości tego, że ja nie muszę nosić markowych ciuchów.

- Dlaczego więc coachingu nie uczy się w szkole?

- Dlatego, że systemy edukacyjno – korporacyjne są inercyjne i zachowawcze. W Polsce nie można zrobić reformy edukacji czy służby zdrowia, ponieważ blokują je sami zatrudnieni bojący się utraty kontroli. Wtedy dopuścilibyśmy do działania krwiożerczą rękę kapitalizmu, która mogłaby zrobić krzywdę nadliczbowym nauczycielom czy lekarzom. W Polsce kształci się starymi metodami wykładowczymi, które nie są powiązane z potrzebami gospodarki, nie zastanawiając się nad potrzebami rynku, bo kogo to interesuje.

- Miejmy nadzieję, że coaching kiedyś zawita w szkolne/uczelniane mury. Dziękuję bardzo za wywiad.

- Również dziękuję.


Jeśli chcecie być na bieżąco z tym co robię w sieci to zapraszam do:


Floyd
9 stycznia 2013 - 09:29