Moja kariera w FM13 #16: może nie Ronaldo ale jednak reprezentant - Brucevsky - 11 lutego 2013

Moja kariera w FM13 #16: może nie Ronaldo, ale jednak reprezentant

Źródło: wikipedia

Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.

Dotarliśmy do końca sezonu na oparach, co potwierdziły trzy ostatnie mecze rozgrywek. Przegrana ze Strommen i dwa remisy z Baerum i Bryne kosztowały nas utratę kilku pozycji i ostatecznie zepchnęły nas na szóstą lokatę. To ostatnie miejsce premiowane awansem do baraży i jednocześnie najgorsza pozycja, aby zaczynać decydującą rywalizację o awans do norweskiej ekstraklasy.

Nikt jednak nigdy nie mówił, że mamy w tym roku bić się o taki cel, więc już sama nasza obecność w tamtym gronie była dla wielu zaskoczeniem. Nie ma jednak co ukrywać, konieczność walki na wyjeździe z trzecim w tabeli, skutecznym, mocnym i gotowym zedrzeć z nas skórę Skeid nie była zbyt pocieszająca. Na szczęście zawsze mogłem iść do biura i poprosić asystentkę o jeszcze jeden wydruk ostatniego przelewu od norweskiego związku piłki nożnej. 323 000 Euro w nagrodę za tegoroczne wyniki. Trzysta dwadzieścia trzy tysiące Euro. Byliśmy prawie 250 000 na plusie po tym zastrzyku gotówki. I od razu humor jakiś lepszy.

Ponieważ jednak w Lillehammer nie przewidziano funkcji skarbnika, więc trzeba było postarać się dobrze wypaść w meczu ze Skeid i udowodnić swoje umiejętności trenerskie. Wiatr wiał nam jednak w oczy od początku, co znacznie utrudniało to zadanie. Mecz rozgrywaliśmy na ich obiekcie, więc rozochoceni fani gospodarzy robili wszystko, aby zdeprymować nie tylko mnie i moich podopiecznych, ale nawet klubowy autokar. Wszyscy solidarnie oparliśmy się ich wojnie psychologicznej, ale wkrótce i tak nastroje się nam popsuły, bo musieliśmy gonić wynik, gdy piłka znalazła sobie drogę do naszej bramki.

W takim trudnym momencie postanowił strzelić swojego pierwszego gola w karierze dla klubu Bjorkevoll. Z jednej strony cieszyliśmy się jak szaleni po jego bramce, z drugiej nie mogłem nie zauważyć, że jednak oczekiwałem od niego trochę więcej w tym sezonie. Okazało się jednak, że nie jest on tym naszym poszukiwanym od miesięcy norweskim Xavim. Na boisku tymczasem pech nas nie opuszczał, gdy okazało się, że w 80 minucie Overvik nie zdoła już dograć meczu do końca z powodu kontuzji. Akurat limit zmian mieliśmy już wyczerpany, więc pozostało bronić się w „dziesiątkę”  i dotrwać do karnych. Niestety to się nie udało, bo Skeid szybko trafiło po raz drugi.

Ostatecznie nasi pogromcy nie cieszyli się jednak z końcowego sukcesu, choć dotarli do finału baraży. Tam Start, nasz klub patronacki, stanął na wysokości zadania i obronił swoje miejsce w ekstraklasie. Potrzebował do tego dwumeczu i rewanżu u siebie, ale sukces jest jednak sukcesem. Inna sprawa, że chyba zarząd będzie musiał trochę przemyśleć naszą współpracę z nimi, skoro omal nie wylądowaliśmy w tej samej lidze. Może tak, Panowie, Rosenborg?  

Niecierpliwie czekając na koniec roku kalendarzowego i przybycie nowych nabytków postanowiłem skupić nieco swojej uwagi na wydarzeniach w Lidze Mistrzów. A tam bez większych niespodzianek. Świetnie spisuje się Real Madryt, a w gronie największych i najbogatszych rozgościły się już Malaga, Paris Saint-Germain i Borussia Dortmund. W elitarnym gronie trzydziestu dwóch klubów Starego Kontynentu znalazła się też Legia, ale jej występ nie przyniósł kibicom z Polski zbyt wiele radości. Tylko punkt w grupie to jednak i tak lepszy wynik niż ten osiągnięty przez Norwegów. Spośród piłkarzy trzeba wyróżnić najlepszego strzelca, Cristiano Ronaldo i najdokładniejszego asystenta, Rasmusa Elma z CSKA Moskwa. Ciekawe, co osiągnąłby klub, który miałby ich obu w swojej kadrze?

Ponieważ nie znalazłem tańszych i lepszych alternatyw, wiec przedłużyłem umowę z moim marudnym asystentem Buerem Johansenem. Zaczyna mnie irytować jego upierdliwość i ciągłe wtrącanie się do taktyki, ale przynajmniej nieźle trenuje piłkarzy. Dlatego jeszcze przez rok się razem pomęczymy. Tymczasem Jim Sorum Johansen zajął ostatecznie drugie miejsce w klasyfikacji strzelców i wygrał nagrodę za bramkę sezonu. Nasz genialny Jim. Gdzie byśmy byli, gdyby nie on?

Co można powiedzieć o takich osiągnięciach?

Na pewno w strefie spadkowej, gdyby za strzelanie bramek odpowiadał u nas duet Dotseth i Radstoder. Obu moich snajperów lubiłem, ale w tym sezonie zderzyli się oni z pierwszą ligą i nawet nie spróbowali pokonać wysoko zawieszonej poprzeczki. W sumie obaj nie strzelili nawet jednej bramki i zanotowali jedną (!) asystę. Mając już zaklepane transfery dwóch nowych napastników nie mogłem podjąć innej decyzji. Obaj zawodnicy pożegnali się z Lillehammer i zaczęli szukać sobie nowej pracy. Taki sam los spotkał Stengela, który grywał już rzadko i przegrał walkę z Eid Bjorsetem. Nie był to pomocnik perspektywiczny, więc nie było sensu trzymać go na ławce.

W ich miejsce w zespole pojawili się nowi zawodnicy, którzy już drugiego stycznia stawili się na treningu. O Solbergu wspominałem już jakiś czas temu, więc skupię się na pozostałych. Za Radstodera to drużyny trafił były reprezentant Norwegii U-19, Jens Marius Kolseth. 21-letni dziś zawodnik jest szybki, dobry technicznie i ma predyspozycje, by pójść w ślady Johansena. Bardzo na niego liczę. Formację obrony wzmocnił za to Hareet Singh, 25-letni piłkarz, który może grać na lewej stronie i na pozycji stopera. Wyróżnia go przede wszystkim naturalna sprawność, a także dobry odbiór i umiejętność krycia. Mam nadzieję, że uda mu się zastąpić bardzo solidnego Hogetveita, który po zakończeniu wypożyczenia wrócił do Startu. Na kolejny sezon z naszego klubu patronackiego ściągnęliśmy za to młodego defensywnego pomocnika, Leifa Ostbo, głównie do łatania dziur.

Ku mojemu zaskoczeniu już trzeciego stycznia prezes zaoferował mi nowy dwuletni kontrakt. Bez marudzenia podpisałem umowę do 2017 roku, bo praca w Lillehamer coraz bardziej mnie satysfakcjonuje. A czego tym razem zażądały władze na kolejny sezon? O tym w kolejnym odcinku.

Brucevsky
11 lutego 2013 - 19:51