Moja kariera w FM13 #50: Przez śniegi Finlandii i Białorusi - Brucevsky - 29 października 2013

Moja kariera w FM13 #50: Przez śniegi Finlandii i Białorusi

Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.

Znowu Finlandia. W naszym debiucie w europejskich pucharach musieliśmy stawić czoła HJK Helsinki, a tym razem los skojarzył nas w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów z TPS. Znów czekało nas niełatwe zadanie, bo rywal prezentował bardzo podobny poziom i miał atuty, których mogliśmy się bać.

Do tej bardzo ważnej potyczki przystępowaliśmy w niezłych nastrojach. Nasza forma się ustabilizowała, nie narzekaliśmy na kontuzje, a w ekstraklasie ścigaliśmy Rosenborg, mając po trzynastu kolejkach 28 punktów na koncie. Osiem zwycięstw, cztery remisy i jedna porażka – bardzo przyzwoity bilans jak na pierwszą połowę sezonu. Martwić mogła nas tylko wyborna forma rywali z Trondheim, którzy nie gubili punktów i pewnie pokonywali kolejne przeszkody. Dla nas okres po wakacjach będzie trudniejszy i może się okazać, że nie zdołamy jednak schwytać tego „króliczka”.

W pierwszym spotkaniu z TPS, na Stadionie Miejskim w Lillehammer, zawiedliśmy. Remis 1:1 to nie klęska, ale taki wynik wcale nie premiował nas przed rewanżem. Potrzebny był nam dobry plan i odrobina szczęścia w drugim meczu. Na Finów rzuciliśmy się od pierwszych sekund potyczki i szybko przyniosło to pozytywny efekt. Już w 16 sekundzie gry Dupont znalazł sposób, by wpakować futbolówkę do siatki i dać nam ważną bramkę na wyjeździe. Potem rywali w obroty wziął, ku mojemu zaskoczeniu, zastępujący lekko przemęczonego Skelaca, Richieri. Włoch do tej pory nie zachwycał i choć sporo strzelał na bramkę i biegał po skrzydle to nie notował asyst i nie wpisywał się na listę strzelców. Zmieniło się to w starciu z TPS, w którym strzelił dwie bramki i wziął udział w wielu akcjach ofensywnych. Koniec końców zdemolowaliśmy bezradnych Finów aż 5:1 i pewnie wywalczyliśmy sobie awans do kolejnej fazy eliminacji. Tam czekało na nas już BATE Borysów, utytułowany klub z Białorusi, który rozegrał już sporo meczów w europejskich pucharach. Znów pierwszy mecz graliśmy u siebie.

I znowu nie zachwyciliśmy. Skończyło się na 0:0, choć obie strony miały okazję, by otworzyć wynik. Na konferencji prasowej starałem się ukrywać zadowolenie, choć chyba wszyscy zauważyli, że ten wynik nas usatysfakcjonował. Znowu planowałem zagrać ofensywnie w rewanżu, szybko coś strzelić, a potem wywalczyć awans choćby dzięki bramkom zdobytym na Białorusi.  

Transfery norweskich klubów, znów wielka wyprzedaż
W ramach ciekawostki, najdroższe transfery lata na świecie
Najdroższy piłkarz okienka - Martello

Humor znowu poprawiły mi wakacje, choć w Norwegii trudno się opalać i wygrzewać na słońcu. Miałem jednak inne powody do zadowolenia. Rapid Wiedeń kupił ze Steauy Bukareszt Juhę Mattfolka, co dzięki zawartej w jego kontrakcie klauzuli oznaczało dla nas zastrzyk gotówki w postaci 575 000 euro. To spora kwota, która na pewno uspokoi panie z księgowości na kilka tygodni. Sporo uśmiechu zapewniło mi też śledzenie wydarzeń na norweskim rynku transferowym, gdzie nasi główni konkurenci znów solidarnie się osłabili. Rosenborg sprzedał dwóch swoich piłkarzy, kilka innych klubów oddało do Anglii, Rumunii lub Rosji swoje co większe gwiazdy. Martwić mogło mnie tylko, że trzy niżej notowane zespoły poszły naszym śladem i zakontraktowały niezłe młode talenty z Ameryki Południowej. Jeśli tym tropem pójdą też Rosenborg i Valerenga to możemy mieć dodatkowe kłopoty.

Rewanż z BATE Borysów był bardzo ważny dla klubu, w przypadku awansu byliśmy już przynajmniej w fazie grupowej Ligi Europejskiej i zyskiwaliśmy spory zastrzyk gotówki. Na piłkarzach ciążyła spora presja i trochę obawiałem się, że co młodsi z nich nie poradzą sobie z nią. Początek meczu wypadł jednak nad wyraz obiecująco. Jaaskić i Santi panowali nad sytuacją przed naszą bramką, Skelac korzystał ze swoich zdolności, by dobrze i mądrze konstruować akcje przy linii bocznej, a w ataku „swój dzień” zdawał się mieć Eduardo Augusto. Chimeryczny Brazylijczyk ma problemy z utrzymaniem formy, ale jak czuje się dobrze i wejdzie na boisko właściwą nogą to jest naprawdę rewelacyjny. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis. W obozie BATE narastała nerwowość i zasugerowałem chłopakom, że mogą po zmianie stron zyskać okazję, by to wykorzystać. Tak też się stało. Najpierw błysnął Skelac i zrobiło się 1:0, a potem z błędu obrony skorzystał Eduardo Augusto. Byliśmy jedną nogą w kolejnej rundzie, gdy arbiter podyktował rzut karny dla ekipy z Borysowa. Wszystko mogło się w tej chwili zmienić, rywale mogli dostać impuls i rzucić się na nas, jak rok wcześniej Maritimo. Do tego jednak nie doszło. Svorkmo obronił jedenastkę i ostatecznie podciął skrzydła gospodarzom. Wkrótce rozbrzmiał końcowy gwizdek...

-

To już pięćdziesiąt odcinków mojej kariery w Football Manager 2013. Za dwa dni na rynek trafi kolejna odsłona serii, ale nie znaczy to, że przygoda z Lillehammer dobiega końca. Europejskie puchary wciąż są niezdobyte, a klub nie zrealizował nawet podstawowego założenia, czyli awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W przeciągu tych kilku wirtualnych lat sporo się jednak zmieniło. Lillehammer jest notowane w rankingu klubów ze Starego Kontynentu, ma nowy stadion, na koncie dwa zwycięstwa w Pucharze Norwegii i dwa mistrzowskie tytuły, a także dużo silniejszą kadrę.

W wirtualnym 2012 roku najsilniejszym i najjaśniejszym punktem Lillehammer był środkowy obrońca Christian Sparre (pamiętacie?), dzisiaj podobne statystyki mają wszyscy defensorzy w kadrze. Mamy też kilku reprezentantów różnych państw i sporo większy budżet, koło 7,5 mln euro. Na pewno kilka rzeczy można było zrobić lepiej, przeprowadzić kilka mądrzejszych transferów, zagrać parę razy odważniej, ale w ogólnym rozrachunku ten powolny rozwój nie był taki zły. Najważniejsze, że cel jest coraz bliżej.

Dzięki wszystkim za zostawione do tej pory pod tekstami komentarze, wszystkie miłe słowa i gesty. Mam nadzieję, że kolejne odcinki będzie się wam czytało równie dobrze jak te pierwsze.  

Brucevsky
29 października 2013 - 19:13