Moja kariera w FIFA14 #7: Goodbye Ireland and … buenos dias! - Brucevsky - 23 listopada 2013

Moja kariera w FIFA14 #7: Goodbye Ireland and … buenos dias!

Rok po zakończeniu kariery w FIFA12 wracam do świata produkcji EA Sports. Poznając zmieniony tryb kariery, odkrywam smaczki i błędy nowej odsłony słynnej serii. Przy okazji zachęcam do dyskusji o zmianach, wadach, zaletach, talentach, formacjach, drużynach i sukcesach.

UCD będzie reprezentowało ligę irlandzką w europejskich pucharach. Trzecie miejsce w Aitricity League i zwycięstwo w EA Sports Cup to osiągnięcia znacznie wykraczające poza oczekiwania kibiców  i władz klubu. Byłem dumny, ale jednocześnie zmęczony. Praca z półamatorami w klubie, w którym piłka nożna jest jedną z kilku sekcji sportowych, w którym na stadion przychodzi z reguły ledwie kilkuset kibiców to miejsce dobre na sportową emeryturę. Ja chciałem jednak czegoś więcej, miałem w planach powrót do świata wielkiej piłki.

Zaczynał się lipiec, padało trochę mniej i można było przyjemnie popracować na świeżym powietrzu. Z klubu wyjechali już wypożyczeni zawodnicy, napastnicy Kasumović, Ataijć i Vargas, boczni obrońcy Gyamerah i Rocker, środkowy pomocnik Thomasson i lewoskrzydłowy Pele. Drużyna bez nich wyglądała naprawdę ubogo, a przecież już za kilka tygodni startowały eliminacje Ligi Europejskiej. Pracowałem z obecną kadrą i czekałem na spotkanie z zarządem, które zaplanowano w środku tygodnia.

UCD za sukcesy w EA Sports Cup dostało całkiem niezłą premię od irlandzkiej federacji i w sumie po odliczeniu różnych kosztów do kasy wpłynęło niecałe 200 000 euro. Liczyłem, że moi pracodawcy dorzucą trochę do tej kwoty i będę miał z czego budować kadrę na rozgrywki międzynarodowe. Wreszcie nadeszła długo oczekiwana środa, czas rozliczenia mojej pracy w minionych miesiącach  i ustalenia oczekiwań na kolejny rok.

Wyobraźcie sobie, ile straciło UCD po wyjeździe wypożyczonych zawodników...

To było bardzo burzliwe dziewięćdziesiąt minut. Nie wiem, czy zarząd UCD zauważył moje zdenerwowanie, czy może odpowiednio zakamuflowałem swoją wściekłość, nim pośpieszenie opuściłem biuro. Początek spotkania nie zapowiadał takiego obrotu sprawy. Władze były bardzo zadowolone z postępów drużyny, sytuacji finansowej i triumfu w krajowym pucharze. Pochwalono mnie za inwestycje w młodzież, pozytywnie oceniono moje dobre stosunki z piłkarzami i wyróżniony zmysł taktyczny. Do momentu, gdy rozmawialiśmy o przeszłości, wszystko było w porządku. Potem jednak temat przeniósł się na kolejny sezon. Prezes i jego współpracownicy wyraźnie rozochocili się ostatnimi sukcesami i postanowili rzucić mi wyzwanie. Chcieli dojścia do ćwierćfinału w EA Sports Cup (okay), pozycji w górnej połowie tabeli Aitricity League (sure, no problem) i awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej (że co?!). Na poczet realizacji tych celów oferowali mi 450 000 euro na transfery i 2 150 euro na wynagrodzenia. Laik i amator może dałby się złapać na taki haczyk, w końcu prawie pół miliona euro brzmi ładnie. Problem w tym, że zaproponowana kwota na pensje wystarczyłaby na zatrudnienie może jednego przeciętnego zawodnika. A przesunięcie budżetu niewiele by dało, bo przelicznik jest stanowczy i nawet z 400 000 euro nie da się znacząco zwiększyć budżetu na pensje. Poczułem się oszukany, a samozadowolenie prezesów działało na mnie jak czerwona płachta na byka. Powstrzymałem się jednak od komentarzy. Wytrzymałem do momentu aż nie odjechałem spod siedziby klubu. Radio i silnik samochodu robiły wszystko, by zagłuszyć wiązankę przekleństw, ale chyba średnio im to wyszło.

Po powrocie do domu miałem mętlik w głowie. Po tym spotkaniu nic w Irlandii mnie nie trzymało, ale nie miałem na razie żadnej możliwości zmiany pracy. Na domiar złego okazało się, że w europejskich pucharach czeka nas dwumecz z Betisem Sewilla. Szykował się pogrom. Wtedy jednak uśmiechnęło się do mnie szczęście. Nie wiem czy była to kwestia przypadku, czy może w Hiszpanii kluby tak doskonale się szpiegują, ale tego samego dnia dostałem dwie wiadomości, od władz Realu San Jean i Sabadell FC. Dwie ostatnie drużyny poprzedniego sezonu drugiej ligi hiszpańskiej szukały kogoś, kto uratuje klub przed kolejną podobną klęską. I obie, zupełnie chyba przypadkowo, odkryły, że w Irlandii pracuje niegdyś znany trener Chateauroux, który z grupą studentów awansował do eliminacji Ligi Europejskiej. Na stole wylądowały oferty. Bardziej kusząca była ta Sabadell FC, które dawało 220 000 euro na transfery i 100 000 euro na wynagrodzenia.  Kilka telefonów później byłem już dogadany z Hiszpanami. Spakowałem się i pojechałem do władz UCD. Zrozumieli. Jakby czuli, że to nastąpi, bo dobrego trenera nie zatrzyma się gdzieś na dalekim zapleczu na Europy. Kontrakt rozwiązaliśmy szybko i bez konfliktów. Katalonio, nadchodzę!

Źródło: haveyouseenuslately.org / Żegnaj Irlandio!
Źródło: flickr.com/photos/xavipa / Witaj Katalonio!

Quiz:

Aktualna klasyfikacja po pierwszej rundzie pytań:

1. damiaszg 6 pkt
2. Krycherrr 3 pkt

Druga runda pytań:


Co to za klub? (4 pkt)

1.    Rywalizuję w jednej z lig europejskich.
2.    Z mojego regionu pochodzi mistrz mojego kraju
3.    Ostatni sezon zakończyłem w pierwszej czwórce tabeli.


Co to za piłkarz? (6 pkt)

1.    Mam 30 lat.
2.    Gram na Półwyspie Iberyjskim.
3.    W 2003 roku zostałem wybrany piłkarzem roku w swoim kraju.
4.    W 2008 roku spotkałem się w meczu reprezentacji z Polakami.

Źródło: soccermagazine.it

Co to za stadion? (4 pkt)

1.    Obiekt wybudowany w Europie na potrzeby mistrzostw świata.
2.    Pojemność 58 720 .
3.    Wyjątkowo dobrze wspominany przez kibiców z Belgradu.
4.    W sezonie 2010/2011 regularnie grał na nim Polak.

Brucevsky
23 listopada 2013 - 16:21