Spring-heeled Jack czyli człowiek uczy się całe życie - Hubert Taler - 9 stycznia 2014

Spring-heeled Jack, czyli człowiek uczy się całe życie

Taka ciekawostka: czytam właśnie książkę Marka Hoddera "Dziwna sprawa skaczącego Jacka". Powieść steampunkowa, całkiem fajna. Jak to ze steampunkiem zazwyczaj bywa, jest to powieść umiejscowiona w alternatywnej przeszłości. Tym razem chodzi o Anglię dziewiętnastego wieku, w której na porządku dziewnnym są manipulacje genetyczne i parowe konie ciągnące powozy. Ot, typowy steampunkowy sztafaż.

Tak samo mieszanie postaci fikcyjnych i historycznych jest typowe. Już się do tego przyzwyczailiśmy, czytając powieści umiejscowione w rzeczywistości alternatywnej. Tutaj głównym bohaterem jest jedna z ulubionych i najbardziej inspirujących postaci XIX. historii - podróżnik sir Richard Burton. Postać autentyczna, i bardzo ciekawa. 

I tutaj spotkała mnie pierwsza niespodzianka. W powieści jest opis niewiarygodnej walki w której uczestniczył Burton w Afryce. Odniósł ogromną liczbę ran, między innymi miał twarz przebitą dzidą, i o własnych siłach wrócił do obozowiska, gdzie go opatrzono. Z ciekawości sprawdziłem w biografii Burtona w Internecie - i ze zdziwieniem przekonałem się, że rzeczywistość bywa tak ciekawa jak fikcja. Burton faktycznie przeżył takie zdarzenia! Na niektórych jego zdjęciach blizny na obu policzkach, pozostawione przez dzidę, są doskonale widoczne.

W ogóle Richard Burton jest postacią, której wpływu na codzień nie doceniamy. To on właśnie przybliżył nam orientalną kulturę i pierwszy przełożył Baśnie z tysiąca i jednej nocy na język zachodni. Nie pierwszy raz zostaje bohaterem powieści science fiction - występował jako główna postać w serii książek Philipa Jose Farmera Riverworld, opowiadającej o rzece o nieskończonej długości, nad którą, po śmierci, pojawia się cała żyjąca kiedykolwiek w przeszłości i przyszłości populacji ludzi (i nie tylko ludzi...)

Richard Burton

Głównym czarnym charakterem w książce Hoddera jest Skaczący Jack - ang. spring-heeled Jack. I tutaj kolejne zaskoczenie. Byłem przekonany że postać ta, skacząca istota, atakująca ludzi, a w szczególności młode kobiety w ciemnych zaułkach, została wymyślona na potrzeby książki. A jednak po raz kolejny życie pisze ciekawsze scenariusze.

Okazuje się, że skaczący Jack był widywany w Londynie w XIX. wieku i był jednym z przykładów tzw. masowej histerii. Kobiety bały się wychodzić wieczorami, i opowiadały i niepokojącej, napastującej je postaci, która umykała wielkim skokiem ponad dachami okolicznych domów.

Spring-heeled Jack

Do dziś nie wiadomo, czy była to postać prawdziwa, czy zmyślona. Niektórzy go widzieli, był oficjalnie poszukiwany przez władze. Powstawały o nim piosenki, artykuły w gazetach, a nawet sztuki teatralne. Jak przekonałem się czytając artykuł w Wikipedii na jego temat, w powieści Hoddera zgadzają się nawet nazwiska kobiet napastowanych przez skaczącego Jacka:

Później, w październiku 1837, Mary Stevens, szła do Lavender Hill (południowy Londyn), gdzie pracowała jako służąca, po złożeniu wizyty rodzicom w Battersea. Gdy przechodziła przez park Clapham Common, dziwna postać wyskoczyła w jej kierunku z ciemnej alejki i zaatakowała. Chwyciła Stevens i obezwładniła mocnym uściskiem rąk. Następnie, jak opowiadała kobieta, postać zaczęła całować jej twarz, zdzierając z niej ubranie i dotykając ciała pazurami, które były zimne i obślizgłe jak u nieboszczyka. Przerażona ofiara zaczęła krzyczeć, co spowodowało ucieczkę napastnika. Na miejsce wydarzenia przybiegło kilka osób, które natychmiast rozpoczęły poszukiwania agresora, ale bezskutecznie.

Zgodnie z kolejnymi relacjami, następnego dnia skacząca postać miała ponownie zaatakować niedaleko domu Mary Stevens. Napastnik rzekomo wskoczył na drogę przejeżdżającego wozu, sprawiając, że woźnica stracił nad nim kontrolę. Następstwem tego był wypadek, wywrócenie pojazdu i obrażenia, jakie odniósł prowadzący wóz. Kilku świadków twierdziło, że tajemnicza postać uciekła z miejsca zdarzenia, przeskakując przez dziewięciostopowy (2,7 m) mur i wydając ostry, piskliwy śmiech.

Nie powiem Wam, jak wyjaśniona jest jego zagadka w powieści - przeczytajcie sami. Powieść Hoddera jest tego warta. Szczególnie, że jak widać, autor przyłożył się do poznania realiów czasów, które opisuje, zamiast, jak co niektórzy, wysywać szczegóły z palca.

Hubert Taler
9 stycznia 2014 - 23:33