Moja kariera w FIFA14 #12: Jak zostałem trenerem „pana sto milionów” - Brucevsky - 14 stycznia 2014

Moja kariera w FIFA14 #12: Jak zostałem trenerem „pana sto milionów”

Źródło: colorsport.co.uk

Rok po zakończeniu kariery w FIFA12 wracam do świata produkcji EA Sports. Poznając zmieniony tryb kariery, odkrywam smaczki i błędy nowej odsłony słynnej serii. Przy okazji zachęcam do dyskusji o zmianach, wadach, zaletach, talentach, formacjach, drużynach i sukcesach.  

Styczeń 2015 roku nieoczekiwanie oznaczał kolejny zwrot w mojej karierze. Zaraz na początku miesiąca na maila otrzymałem propozycję pracy od nowozelandzkiego związku piłki nożnej, który chciał, bym zaopiekował się ich drużyną narodową. Pomimo niewielkich sukcesów i średnich wyników osiąganych z Sabadell Nowozelandczycy byli gotowi powierzyć mi odpowiedzialną funkcję selekcjonera. Miałem kilka tygodni na podjęcie decyzji, więc zwlekałem z odpowiedzią. Nie chciałem rzucać się z motyką na słońce, a federacja trochę tego oczekiwała, chcąc awansu swojego zespołu do fazy pucharowej na następnych mistrzostwach świata.

W kolejnych dniach z podobnymi ofertami wystąpiły też związki z Boliwii i Walii. Obie federacje miały dużo skromniejsze cele i zależało im tylko na awansie na mundial w 2018 roku. Nie zastanawiałem się zbyt długo, Wyspy Brytyjskie leżą bliżej, więc łatwiej będzie mi pogodzić pracę w klubie i reprezentacji. Poza tym, cieszyłem się na myśl o współpracy z Garethem Bale’em i Aaronem Ramseyem. Pierwszy bezpośredni kontakt z wielkimi gwiazdami futbolu to dobra okazja na wyrobienie sobie pierwszych przydatnych znajomości.

W momencie, gdy obejmowałem reprezentację trwały już eliminacje mistrzostw Europy. Walijczycy radzili sobie w nich nad wyraz dobrze i po czterech meczach prowadzili w grupie, w której były też Anglia, Belgia, Grecja, Węgry i Irlandia. Prawdę mówiąc to nikomu z walijskiego związku piłki nożnej nie zależało na zmianie trenera, bo drużyna grała dobrze i biła się o awans. Los chciał jednak inaczej, poważne problemy zdrowotne zmusiły mojego poprzednika do rezygnacji ze stanowiska, a mnie dały szansę. Przy okazji zrzuciły też na moje barki ogromną odpowiedzialność. Debiut w roli selekcjonera w takiej sytuacji nie jest rzeczą łatwą.

Nie było czasu na obserwację piłkarzy, więc powołania otrzymali zawodnicy, których do tej pory zabierał na zgrupowania mój poprzednik. W praktyce wszyscy najlepsi. Na szczęście przed trudnymi wyjazdowymi meczami w Belgii i Grecji Bale, Ramsey czy Allen czuli się dobrze, więc nie musiałem na siłę szukać ich zastępców.  Pozostało tylko dobrze ustawić tych utalentowanych zawodników, by właściwie wykorzystać ich potencjał. Bale’a przesunąłem ze szpicy na lewe skrzydło, a Ramseya z Allenem dałem na środek pomocy. Tacy piłkarze bardziej przydadzą się w środku pola, niż pod polem karnym rywali, zwłaszcza w meczach, w których będziemy jednak zmuszeni częściej się bronić.

Moi podopieczni okazali się profesjonalistami i nie okazywali mi nieufności w szatni. A mieli przecież ku temu powody, bo zmieniłem lubianego przez nich trenera, a i nie miałem zbyt bogatego CV. O Chateauroux nie każdy musiał słyszeć, a i przecież Europy wtedy nie zawojowałem. Standardowa odprawa, kilka porad i ostrzeżeń, to jedyne, co mogłem przekazać w takim momencie Bale’owi i spółce. Reszta leżała już w ich nogach i głowach.

Z Belgią zaczęliśmy dobrze i po wyrównanej pierwszej połowie remisowaliśmy 1:1. Formacja sprawdzała się, mieliśmy swoje okazje, a ze straconymi bramkami musieliśmy się liczyć, grając na wyjeździe z Belgią, która w składzie ma przecież Benteke, Hazarda, Mirallasa czy zabójczego przy rzutach rożnych Kompany’ego. Po zmianie stron bardzo aktywnemu Bale’owi udało się zgubić rywala i strzelić na 2:1, sensacyjnie prowadziliśmy. Czyżby zwycięski debiut na wyjeździe z Belgią Marca Wilmotsa? Niestety nie, w 90 minucie nerwowa i nieporadna gra w obronie kosztowała nas gola na 2:2. Miałem o to trafienie pretensje do broniącego Boaza Myhilla i wiedziałem, że z Grecją po takiej interwencji już na pewno nie zagra. Kibice przyjęli punkt z umiarkowaną radością, co było dla mnie zaskakujące. Dało się to jednak też jakoś wyjaśnić, w końcu mój poprzednik wlał w serca fanów nadzieję na pierwszy awans na mistrzostwa Europy w historii. Z Grecją trzeba było wygrać.

Potyczka w Pireusie była nerwowa i wyrównana, ale Grecy jakby nie trafili w swój dzień. Samobója strzelił sobie trochę ich selekcjoner, który w tak ważnym meczu posadził na ławce najskuteczniejszego Mitroglou. Bez niego Grecy nie byli w stanie zbyt wiele zdziałać, a nam jeden gol wystarczył, by zacząć grać z kontry, tak jak lubimy. Skończyło się na 1:0, które zdjęło z moich barków sporą presję. Po krótkim i niezbyt wylewnym świętowaniu rozjechaliśmy się do swoich klubów. Za kilka tygodni mieliśmy spotkać się ponownie, by przygotować się na wizytę na Wembley…

Na razie jednak nie miałem zbytnio czasu, by myśleć o potyczce z Anglią. Dobra forma moich podopiecznych z Sabadell nieoczekiwanie pozwoliła nam włączyć się do walki o miejsca w pierwszej szóstce, czyli o lokaty pozwalające poważniej myśleć o awansie do Primera Division. Dużo zawdzięczaliśmy zwłaszcza znakomicie dysponowanemu Sepulvedzie, który regularnie notował kolejne asysty, a i sam zaczął też strzelać bramki. 14 asyst i 5 bramek w pierwszych dwudziestu spotkaniach w nowym klubie to rewelacyjny wynik. Równie dobrze w drużynę wkoponowali się Ibe (autor 10 goli we wszystkich rozgrywkach) i Kavangh (3 bramki i asysta). Dobra dyspozycja Irlandczyka na pewno nie pomagała dotychczasowemu liderowi linii pomocy Sabadell FC, Llorente, który w tym samym czasie popisał się ledwie jedną asystą. Z tym większym zdziwieniem przyjąłem jego wniosek o podwyżkę. Czuję, że wiele daję drużynie i mam spory wkład w jej aktualne dobre wyniki – uzasadnił mi to Hiszpan. Na papierze może rzeczywiście był czołowym piłkarzem, ale na boisku nijak tego nie pokazywał. Nie potrafił utrzymać piłki, jego podania nie otwierały partnerom drogi do bramki, a i sam nie umiał pokonać żadnego bramkarza. Cyferki jednak naprawdę nie grają. By jednak mieć spokój zaproponowałem mu małą, kilkuprocentową podwyżkę. Oczywiście ją odrzucił, ale to już był nie mój problem. Miałem jeszcze Ubiparipa i Juanjo, a i zawsze mógł przebudzić się Tanabe, więc nawet foch Llorente nie komplikował mi bardzo planów…

Szykowała się ciekawa wiosna. Sabadell biło się o miejsce w play-offach, a Walia szykowała się na bitwę na Wembley. Jak wypadliśmy na obu frontach? O tym w kolejnym odcinku.

Quiz:

Czwarta runda zmagań za nami. Do rywalizacji włączył się broniący tytułu legia2396, który od razu wskoczył na czwarte miejsce. Na pierwszą pozycję wysunął się krasoslaw, ale jego przewaga nad drugim damiaszg to ledwie trzy punkty. Co się zmieni po kolejnej serii pytań?

Klasyfikacja generalna po czterech rundach:

1. krasoslaw 20 pkt  
2. damiaszg 17 pkt   
3. pyzior 13 pkt
4. legia2396 6 pkt
5.  Krycherrr 3 pkt

Piąta runda pytań:

1.    Kto jest autorem ostatniego gola zdobytego przez reprezentację Togo na mistrzostwach świata? (2 pkt)


2.    W jakiej lidze gra zespół mający taki herb? (4 pkt)



3.    Co to za piłkarz? (3 pkt)

- jestem Anglikiem, mam 29 lat
- w swojej karierze grałem w West Hamie i Aston Villi
- obecnie nie występuję na boiskach Premier League
- karierę zaczynałem w Wimbledonie



4.    Z jakiego meczu pochodzi to zdjęcie? (1 pkt) W którym roku rozegrano to spotkanie? (2 pkt) Jakim zakończyło się wynikiem i kto strzelił drugą bramkę? (2 pkt)

Brucevsky
14 stycznia 2014 - 19:37