Recenzja filmu LEGO Przygoda. Klockowa perfekcja. - fsm - 10 lutego 2014

Recenzja filmu LEGO Przygoda. Klockowa perfekcja.

LEGO: The Movie znany u nas jako LEGO Przygoda to absolutnie fantastyczna produkcja dla dzieci w każdym wieku. Odkryłem to wczoraj podczas seansu w małym kinie, otoczony przez spory tłum zaskakująco grzecznych małolatów w wieku wczesnopodstawówkowym. Na dodatek lego-filmem zainteresowałem się względnie niedawno, po ujrzeniu masy niezwykle pozytywnych recenzji - wcześniej z różnych względów produkcja ta średnio mnie obchodziła (pomimo zabawnych zwiastunów). Na szczęście w porę ujrzałem światłość, wydałem 15 zł na bilet (wersja 2D) i wyszedłem uśmiechnięty od ucha do ucha.

To po lewej nazywa się Kicia Rożek.

Należę do grupy ludzi, którzy trzymają klocki LEGO w specjalnej, wyłożonej aksamitem i cukierkami, szufladce w mózgu. Wspominam je bardzo ciepło, bawiłem się nimi przez długie godziny, a jednym z milszych prezentów otrzymanych po komunii był zestaw portowy - statek, dok, dźwig, kontenery i ciężarówka. Jednocześnie trochę smuci mnie widok współczesnych zestawów, które można obejrzeć w Smykach albo innych Toys'r'us - mało części, obłe, skomplikowane kształty pojedynczych, dużych klocków i brak alternatywnych konstrukcji wyróżnionych z tyłu pudełka. Lipa i tyle.

Lord Biznes kontra Witruwiusz.

Phil Lord i Chris Miller pomału wyrastają na najzdolniejszych współczesnych komediowych reżyserów - z każdą kolejną produkcją robią się coraz lepsi. Romans z kinem zaczęli udanymi Klopsikami, potem poprzeczka powędrowała w górę dzięki fantastycznemu 21 Jump Street, a teraz postawili kolejny krok w kierunku humorystycznej perfekcji za pomocą LEGO Przygody. Zaprawdę powiadam wam - klockowa opowieść to zaskakująco dobry film, odpowiedni dla maluchów, wypełniony całą masą dorosłego humoru, przemyślany i bezbłędny od strony technicznej.

Zanim zacznie się przygoda...

Po stronie fabuły trudno szukać prawdziwych zaskoczeń, a bardzo dobre zakończenie (z absolutnie idealnymi ostatnimi kilkunastoma sekundami) można w dużej mierze przewidzieć wcześniej. Całe szczęście, że w ogólnym rozrachunku LEGO Przygoda jawi się jako jeden wielki pomnik zabawy, wyobraźni i kreatywności. Bohaterem jest Emmet, przeciętny, żółty legoludek, który wiedzie porządne legożycie zgodne z instrukcjami zapewnianymi przez prezydenta Biznesa. Jemu podobnych jest cała masa - wszyscy szczęśliwi, uśmiechnięci i  żyjący „od linijki”. Ale jest też drugie dno - złowieszczy plan Biznesa, który chce na zawsze uporządkować klockowy świat oraz przepowiednia o wybrańcu, który ten świat uratuje. Przypadkowym wybrańcem staje się oczywiście Emmet, a czekająca go przygoda okazuje się być najbardziej satysfakcjonującym animowanym przeżyciem od czasu premiery Jak wytresować smoka.

Przygoda właśnie się zaczyna...

Film swoją siłę czerpie z trzech elementów: po pierwsze całość wygląda, jakby naprawdę była w 100% zbudowana z klocków (woda, lasery, wybuchy, dym... wszystko jest klockowe!), po drugie każdą sekundę wypełnia nieokiełznana radocha, a po trzecie - dzięki całej masie świetnych gościnnych występów, zabawa się nie nudzi ani przez chwilkę ze 100 minut składających się na cały seans. Ile istniało (i istnieje) rożnych legoświatów, które można kupić w różnych konfiguracjach? Zapewne setki i ogromna ich ilość została w sensem zawarta w filmie, a na dodatek sprytnie dołożono kilka nowych (dzięki czemu firm LEGO będzie teraz mogła wypuścić nowe serie klocków i zarobić kolejne miliony... przyjemny biznesowo efekt uboczny tego miłego dla oka i ducha filmu). No i te wspomniane gościnne występy - sympatyczne sprzeczki Supermana i Zielonej latarni (czyżby przytyczek w nos wymierzony nieudanej adaptacji komiksu o przygodach Hala Jordana?), znane ze zwiastunów występy Gandalfa, Dumbledora czy Abrahama Lincolna, bardzo duża (i zabawna!) rola Batmana... Jest w czym wybierać, a przecież w całym filmie jest tego dużo więcej i wszystko jest równie wysokiej jakości!

Słowne super-przepychanki w samym środku przygody.

LEGO Przygoda wymierzona jest głównie w młodego widza, ale każdy dorosły znajdzie dla siebie na tyle dużo smaczków i żarcików (jak choćby pewnego robotnika budowlanego, który uwielbia wielkie kiełbasy... YMCA, anyone?), że będzie się świetnie bawił. Z ręką na sercu - dwie sekwencje spowodowały lekkie zawilgotnienie oczu ze śmiechu (legokosmonauta z lat 80-tych i jego miłość do statków kosmicznych to bohaterowie jednej z nich). Na koniec dostaniemy miły morał i wyjdziemy z kina usatysfakcjonowani. Nie wiem na ile na tak pozytywny odbiór LEGO Przygody wpływa moja miłość do samych klocków, ale bez wątpienia jest to produkcja nad wyraz udana. Polski dystrybutor niestety nie dał możliwości obejrzenia filmu z oryginalnymi głosami (a obsada jest tak imponująca, że z pewnością czeka mnie drugi seans po angielsku), miło mi jednak donieść, że rodzimy dubbing daje radę i nie przynosi wstydu studiu lokalizującemu. Ale akurat w kwestii animacji i polskiego języka rzadko pojawiają się zgrzyty. Czyli: polecam bardzo serdecznie!

fsm
10 lutego 2014 - 16:28