Flash - najciekawszy serial 2014 roku? - CoVert - 1 czerwca 2015

Flash - najciekawszy serial 2014 roku?

Flash - hit czy kit?

Jako wielki fan Batmana, nigdy nie przepadałem za Flashem. Uważałem go za półgłówka, obdarzonego jakąś zupełnie nierealistyczną supermocą, w dodatku zupełnie nieciekawego. 

W przeciwieństwie do mrocznego, niezwykle realistycznego Batmana (oraz, jak później odkryłem, NIghtwinga) jego przygody wydawały mi się strasznie „cukierkowe” i zbytnio widowiskowe. Stąd i do serialu z tym bohaterem w roli głównej podchodziłem jak pies do jeża  i w zasadzie tylko dlatego, że to spin-off "Arrowa", który przypadł mi do gustu. Jakież było moje zdziwienie, kiedy się okazało, że „Flash” nie tylko dorównuje „Arrowowi”, ale nawet – jeżeli brać pod uwagę beznadziejny do połowy trzeci sezon – nawet go znacząco przewyższa!

UWAGA! SPOILERY! JEŻELI JESZCZE NIE OGLĄDAŁEŚ, NIE CZYTAJ! OPEL SPRZEDANY!

Jak już pisałem, dałem się wciągnąć w pułapkę, której na imię „spin-off”. Uwielbiam wszelkie powiązania, nawiązania i tym podobne – dlatego też bardzo ucieszyło mnie to, że pierwsza scena serialu to jednocześnie ostatnia jednego z odcinków „Arrowa”. Rzecz w tym, że wtedy, kiedy Allen pojawił się w „Arrow”, zupełnie nie skojarzyłem, że przecież on też będzie superbohaterem…

Ale ad rem. W Central City doktor Harrison Wells uruchamia dzieło swojego życia – akcelerator cząsteczek. Na czym polega działanie tej maszyny – darujcie, nie jestem dobry z fizyki, nie pamiętam też, żeby jakoś to wyjaśniono w serialu (co nie wyklucza tego, że faktycznie to zrobiono). Oczywiście coś idzie nie tak i robi się wielkie BUM! W wyniku tego nad miastem rozpętuje się burza. Wraz z uderzeniem pioruna, policyjny kryminalistyk odkrywa w sobie moc biegania z ogromną szybkością. W rozwijaniu jego niezwykłego talentu pomaga mu właśnie Wells i jego dwójka współpracowników, Caitlin Snow i Cisco Ramon.

Każdy odcinek wygląda podobnie – w mieście pojawia się jakiś osobnik, który podobnie, jak Barry, w wyniku wybuchu akceleratora zyskuje jakieś niezwykłe umiejętności. Allen najpierw dostaje od niego solidne wciry, a potem zaczyna w siebie wierzyć, dr Wells zarzuci mądrą radą albo Cisco skonstruuje fajny gadżet – i kolejny meta-człowiek ląduje w supertajnym podziemnym więzieniu w pobliżu akceleratora, który niweluje ich moce (ciekawe, co na to obrońcy praw człowieka… bezprawne pozbawienie wolności, bez procesu ani prawa do obrony… a u nas się czepiają więzień CIA). Wszystkie te super łotry po jakimś czasie zaczynają nam się zlewać i serial szybko stałby się nudny – gdyby nie ciekawie zarysowana intryga, która spina całość bardzo zgrabną klamrą. To ona popycha cały serial do przodu i sprawia, że w przeciwieństwie do nudnawego już „Arrowa” siedziałem na krawędzi fotela, oglądając każdy odcinek, a nawet udało mi się do niego wciągnąć żonę, dla której początkowo to wszystko było „za bardzo wydumane”.

Wszystko to wiąże się z tajemniczą śmiercią matki Barry’ego, którą ten obserwuje jako pięciolatek. O zabójstwo zostaje oskarżony Allen senior, a dopiero jako dorosły nasz bohater trafia na ślady, które pomagają mu rozwikłać zagadkę. Pojawia się zagadkowy człowiek 
w żółtym stroju, obdarzony podobną mocą, jak nasz bohater, ale używający jej  w innym celu.

W kolejnych odcinkach dowiadujemy się, że tajemniczy biegasz nosi imię „Reverse-Flash” (Odwrócony Flash; nawiasem mówiąc, strasznie głupi pseudonim, nie można było np. Anty-Flash?), a dr Wells zdaje się o nim wiedzieć znacznie więcej, niż się wydawało na początku. Nadto naukowiec dysponuje gazetami z przyszłości, według których Flash w roku 2024 ma zniknąć z powierzchni ziemi…

Nie zdradzę Wam do końca, jak potoczyła się historia –ale chociaż zwykle nudziły mnie motywy rzeczywistości równoległych i podróży w czasie, to w tym serialu zrealizowano to po prostu świetnie. Nie mogę się doczekać kolejnego sezonu.

CoVert
1 czerwca 2015 - 20:54