Znów staniemy się sprinterami egzystującymi na krawędzi lustra! - Improbite - 24 kwietnia 2016

Znów staniemy się sprinterami egzystującymi na krawędzi lustra!

W 2008 roku pierwszy raz mogliśmy zostać biegaczami. Ludźmi, którzy istnieją na krawędzi lustra po to by przenosić informacje. Przyznam się, że pierwszej części gry nigdy nie ukończyłem, ale ta produkcja zapadła mi w pamięć z powodu ciekawego pomysłu na rozgrywkę oraz fabułę. Odpychała mnie jednak od niej liniowość i celowe ograniczanie drogi myślenia gracza, który podczas biegu musiał używać tylko określonych dróg. Następczyni dokonała rzeczy niemożliwej. Zmieniła moje postrzeganie serii o 180 stopni.

Witajcie w nowym mieście. Mieście szkła, które od dziś staje się waszym placem treningowym dla waszych zdolności i was samych, jako biegaczy. Wcielacie się w Faith, która co dopiero opuściła zakład poprawczy. Wracacie do miasta, gdzie kontrola jest, co krok, a wy musicie dostarczyć powierzone wam informacje i przy tym nie dać się złapać.

Już zaraz praktycznie po opuszczeniu strzeżonego terenu spotykacie jednego z sprinterów, który ma sprawdzić wasze zdolności i to czy jesteście w formie by powrócić do pracy. Jego imię to Ikar. Wśród swoich uznawany jest z najlepszego i najszybszego dostawcę.

Dosłownie chwile po tym, jak poznajemy Ikara w nasze ręce zostaje oddany Runners vision – coś w rodzaju wskaźnika, który ukazuje nam kierunek oraz trasę. Jest to kompletna nowość, ponieważ w poprzedniej odsłonie, gdy chcieliśmy wspomóc się wskazówkami jedyne, co robiła gra to tylko ustawiała kursor w kierunku naszego celu. Tym razem w nowym mieście nie mamy ograniczeń i możemy biegać gdzie chcemy. Jeśli nie mamy ochoty wykonywać zadań to spokojnie, bo twórcy wypchali całe miejsce rzeczami, które musimy znaleźć oraz dość widowiskowymi widokami, które wielokrotnie sprawiały, że zwalniałem swój bieg by podziwiać piękno świata przedstawionego.

Kolejną rzeczą, która uległa przemianie to sterowanie, które poprzednio było dość mylące przez to można było łatwo popełnić błąd i wprawić gracza w stan dość sporego zdenerwowania, bo znów musi znaleźć sposób, jak się rozpędzić lub pokonać jakąś przeszkodę. Teraz jest ono jeszcze bardziej intuicyjne i przyjemniejsze. Faith zdaje się, że też nauczyła się kilku tricków, ponieważ podczas wirtualnego szkolenia poznajmy nowe zdolności walki. W jedynce mogła ona jedynie uderzać pięściami, kopniakami oraz rozbrajać przeciwników. Dziś jest ona w stanie jednym kopniakiem posłać przeciwnika na innego lub też wykonać w dość widowiskowy z perspektywy gracza unik. Co ciekawsze Faith w tej odsłonie została pozbawiona możliwości używania broni, którą mogłaby z łatwością zabrać przeciwnikowi.

Podczas grania w Catalyst zauważyłem jeszcze jedną ciekawą rzecz, a mianowicie to, że w tej odsłonie pojawia się mapa oraz możliwość rozwoju naszej bohaterki, która poprzez realizowanie zdań głównych, pobocznych oraz znajdowaniu ukrytych rzeczy dostaje punkty doświadczenia.

Wspomniana wcześniej przeze mnie mapa jest dość ciekawym elementem całości, ponieważ gdy zaznaczymy sobie wybrane miejsce na niej pojawia się cienka linia, która ma nam ułatwić by pokazać gdzie mamy się udać, a jeśli wrócimy do gry naszym przewodnikiem stanie się czerwona smuga.  Przedstawia ona przybliżoną, najszybszą trasę, ale to czy pokonamy ją szybko lub własnymi sposobami zależy tylko i wyłącznie od was.

Odchodząc już od tego, co zmieniło się w aktualnej odsłonie serii twórcy wreszcie pozwolili nam na obserwację innych sprinterów, którzy co prawda są ozdobą, jednak kontakt z nimi jest na pewno większy niż wcześniej, ponieważ w pierwszej odsłonie gry jedyni sprinterzy, jakich widzieliśmy znajdowali się albo w oddali od nas lub w przerywnikach filmowych między zadaniami. Mała rzecz, a jednak jest dobrym smaczkiem.

Kiedy zaczynałem betę „Mirror’s Edge Catalyst”myślałem, że nasza zabawa skończy się na treningu biegaczy i skończeniu jednej misji, która będzie dotyczyć wątku głównego. Przez chwilę nawet zdarzyło mi się myśleć o niej negatywnie z faktu, że ostatnia beta, w której miałem okazję brać udział właśnie składała z jednego zadania. Byłem pozytywnie zakończony, gdy po skończeniu głównych zadań dalej miałem trochę do roboty. W grze występuje też typ misji czasowych, gdzie możemy sprawdzić się z innymi graczami w rankingu czasowym na danej trasie. Nigdy nie byłem fanem takich zadań, jednak z faktu, że bieg jest wręcz przyjemnością nie mogłem sobie odmówić dodatkowej możliwości do zabawy.

Ostatnią rzeczą, na którą chciałbym zwrócić waszą uwagę jest płynność oraz optymalizacja. Pierwotnie chciałem zagrać w betę „Mirror’s Edge Catalyst”na PS4, ale trafił mi się kod na PC. Przynajmniej mogłem sprawdzić czy mój komputer będzie w stanie utrzymać to maleństwo. Okazało się, że utrzyma i to spokojnie. Jednak nie jest tak pięknie, jak bym chciał Wiele razy gra zaliczała takie spadki klatek, że miałem wrażenie, że Faith rusza się skacząc z miejsca na miejsce. Często wszystko działało tak jakby musiała się rozgrzać, jak nasza bohaterka przed biegiem. Było to jednak chwilowe i nie przeszkadzało w bieganiu.

Już tak na zakończenie chciałbym zwrócić się do osób, którym podobała się pierwsza część. Jeśli chodzi o „Catalyst” toJest lepiej i to bardzo! Dlaczego? Ponieważ twórcy wydają się jakby sami wyciągnęli ze swojej poprzedniej produkcji nauczkę i wprowadzili poprawki, które w poprzedniej odsłonie były błędnymi elementami. Dobrym w tym miejscu jest stwierdzenie, że nowe „Mirror’s Edge” jest pretendentem do miana części, która jest rebootem serii o przygodach sprinterów. Dla mnie na pewno jest to produkcja, która ma u mnie status „must have” na półce, więc już szykuję odpowiednie fundusze na to by móc znów zostać biegaczem na krawędzi.

Chciałbym was także zaprosić do wpisu, który napisał dla was Czarny Wilk: Klik

Improbite
24 kwietnia 2016 - 16:15