Niezwykła broń #7 Minigun - gdy jedna lufa M16 to za mało - DM - 17 sierpnia 2016

Niezwykła broń #7 Minigun - gdy jedna lufa M16 to za mało

B.J. Blazkowicz w pierwszym Wolfenstein 3d rozkładał wrogów i bossa z wielolufowego działka. Niedługo później taką samą broń, choć trochę ładniejszą, chromowaną, dzierżył DoomGuy przemierzając piekło. Dalej było już z górki - sypiący pociskami z sześciu luf minigun znalazł się w praktycznie każdej popularnej strzelaninie FPP. Jaka jest historia miniguna? Czy człowiek może rzeczywiście używać takiej broni, niosąc ją w rękach?

Gatling Gun

Wynalezienie broni palnej było zabójczo skutecznym wynalazkiem, ale pojedyncza kula i długie przeładowywanie wymagały sporego oddziału żołnierzy, by zapewnić znaczącą siłę ognia. Pojawiły się więc pierwsze konstrukcje wielolufowe - każda z nich jednak nadal wymagała osobnego ładowania, aż do 1882 roku i działka projektu Roberta Gatlinga - Gatling Gun. Kilkanaście luf napędzanych ręcznie obrotami korbki pozwalały na wypluwanie około 300 pocisków na minutę. Przodek dzisiejszych karabinów maszynowych szybko ustąpił miejsca jednolufowym konstrukcjom, opartym na projekcie Sir Hirama Maxima.

M61 Vulcan

Broń maszynową doskonalono w ciągu następnych dziesięcioleci, ale  w obliczu rozwoju lotnictwa wojskowego i odrzutowych samolotów - kilkaset pocisków na minutę okazało się niewystarczającym rozwiązaniem, by trafić i zestrzelić szybki, odrzutowy myśliwiec. Idea wielolufowego, szybkostrzelnego karabinu rozpoczęta przez Gatlinga powróciła wraz z końcem drugiej wojny światowej, a rezultatem prac było nowoczesne, sześciolufowe działko lotnicze M61 Vulcan, zdolne wypluwać kilka tysięcy pocisków na minutę.

M61 Vulcan pod dziobem F4 Phantom

Pod koniec lat 50. pierwsze egzemplarze Vulcana zaczęto montować w myśliwcu F-104 Starfighter, a udany chrzest bojowy podczas wojny w Wietnamie sprawił, że działko pojawiło się w każdym kolejnej maszynie bojowej US Air Force: F4 Phantom, F-14, F-15, F-16, F-18, a także na burtach kanonierki AC-130.

M134 w drzwiach UH-1 Nighthawk w Wietnamie

Ogromny, ważący około 100 kilogramów Vulcan nie nadawał się jednak do każdego pojazdu, a zapotrzebowanie było spore, zwłaszcza dla śmigłowców wspierających amerykańskie oddziały w Wietnamie. Montowane na nich karabiny M60 nie wytrzymywały długiego ognia ciągłego, przegrzewały się i zacinały. W latach 60. strzelającego potężnym 20mm pociskiem Vulcana przerobiono więc na mniejszy kaliber 7.62. Tak powstał M134 Minigun. W czasie wojny wyprodukowano 10 tysięcy egzemplarzy, które wędrowały na pokłady śmigłowców AH-1, UH-1, OH-6 i OH-58.

GAU-8 - działko montowane na A-10 Warthog w porównaniu do VW Garbusa

Inne modele i warianty tej samej broni występują też pod oznaczeniem GAU. Używa ich amerykańska piechota morska, siły powietrzne oraz kraje NATO. Nazwa M134 dotyczy tylko i wyłącznie armii lądowej Stanów Zjednoczonych, a określenie „minigun” jest prawidłowe tylko do pierwszej wersji XM134 kal. 7.62, produkowanej przez General Electric, jednak nazwa przylgnęła powszechnie do każdego wielolufowego działka.

Minigun kontra śmigłowiec w Modern Warfare 3

W grach minigun bardzo często używany jest zgodnie ze swoim przeznaczeniem - montowany na śmigłowcach czy pojazdach, pozwala deweloperom na uatrakcyjnienie FPSa o sekwencję „na szynach”, gdzie likwidujemy kolejne fale wrogów lub ciężko opancerzone cele. Tak jest choćby w Spec Ops The Line w początkowej scenie czy Call of Duty: Modern Warfare. Użycie miniguna często markuje znaczący element w kampanii - starcie z najsilniejszym przeciwnikiem lub zdobycie najpotężniejszego uzbrojenia.

W filmie Predator minigun karczuje las

Co jednak zrobić, gdy chcemy zapewnić taką siłę ognia wszędzie tam, gdzie pójdzie gracz? Dać mu miniguna do rąk! Wszystko zaczęło się chyba od słynnej sceny w filmie Predator, gdzie obrotowa spluwa kosi dosłownie połacie dżungli, a niedługo później Arni w Terminatorze 2 rozbrajał całą policję stanową, siejąc tysiące pocisków z trzymanego w rękach karabinu, tym razem bez żadnego trupa. Filmy wyznaczyły drogę dla producentów gier, bo sześć luf prujących pociskami jest przecież o wiele bardziej widowiskowe niż jedna.

Cyborg z przyszłości to bardziej wiarygodna platforma do przenoszenia tak ciężkiej i złożonej broni

Chaingun z Wolfa 3d i Dooma był jakby prototypem, który później powielano w wielu innych tytułach: Doom 3, Serious Sam, Team Fortress 2, Call of Duty, Fallout 3, Wolfenstein: The New Order, GTA V. Trzymanie w rękach tak potężnej broni daje poczucie bycia superbohaterem, a karabin jest natyle mocarny (overpowered), że twórcy wymyślają tu różne ograniczenia, jak większy odrzut, konieczność rozkręcenia się luf na początku lub wystudzenia ich po dłuższej serii.

Jest moc! Trevor jak zwykle sieje chaos, choć amunicji ani zasilania nie widać

Czy człowiek może używać miniguna ręcznie? Nie! Nie może. Pomijając sam odrzut i utrzymanie strzelającego M134 w rękach, sama broń waży 40 kilogramów! Obracające się lufy wymagają zasilania elektrycznego - dodajmy więc do tego parę akumulatorów na plecy no i musimy jeszcze czymś strzelać - 40 kg to waga bez amunicji. Biorąc pod uwagę, że takie działko wypluwa od 2 do 6 tysięcy pocisków na minutę - aby móc prowadzić ogień dłużej niż 60 sekund, wypadałoby mieć przy sobie kilkanaście tysięcy sztuk. 100 nabojów 7.62 waży około 2,5 kilograma. You do the math!

Do poważnego Sama również pasuje minikarabin
W Call of Duty Black Ops to już jednak przesada

Totalny chaos, uczucie siły i niezniszczalności podczas wypluwania tysięcy pocisków to jednak wspaniałe uczucie i choć nie ma to żadnego odniesienia do realizmu - dobrze, że istnieją gry, w których możemy doświadczyć takiej niekończącej się, upającej mocy wylatującej z sześciu luf. Niby minigun… ale nic w nim jest mini!

DM
17 sierpnia 2016 - 16:31