Przegląd Kina Azjatyckiego. Japonia #2 - Froszti - 2 stycznia 2019

Przegląd Kina Azjatyckiego. Japonia #2

Sylwestrowe zabawy już za nami, pora więc na chwilę relaksu po wielkim szaleństwie i spędzenie kilku miłych chwil przed ekranem telewizora. Zapraszam do przeczytania kolejnego przeglądu filmów azjatyckich. Tym razem zajmiemy się kinematografiom Kraju Kwitnącej Wiśni, który już niejednokrotnie przekonał kinomaniaków, że potrafi tworzyć naprawdę dobre filmy.  


 

Słomiana Tarcza (Wara no Tate)


Policja odnajduje zwłoki poszukiwanej od pewnej czasu siedmioletniej dziewczynki. Metoda zbrodni i pozostawione ślady jednoznacznie skazują na winnego jakim jest zwolniony pewien czas z temu z więzienia, gwałciciel Kunihide Kiyomaru. Sprawa wydaje się banalnie prosta, tym bardziej, że przestępca sam oddaje się w ręce stróżów prawa. Sytuacja jednak drastycznie komplikuje się w momencie kiedy oszalały z wściekłości dziadek dziewczynki, wyznacza miliard jenów nagrody za głowę zbrodniarza. Grupka policjantów otrzymuje zadanie przetransportowania bezpiecznie więźnia z Fukuoki do Tokio, czyli ponad 900 km. Ich podróż zdecydowanie nie będzie spokojna i bezpieczna a rozterki wewnętrzne będą towarzyszyć im do samego końca.

Widzowie poszukujący wartkiej akcji do której przyzwyczaiły nas wcześniejsze filmy reżysera, będą mocno zawiedzeni. Co prawda fabuła daje pewne podwaliny pod dobry film akcji, jednak Takashu postanowił pójść w zupełnie innym kierunku. Przez większość część seansu mamy do czynienia raczej z dramatem psychologicznym. Policjanci narażający życie podczas eskortowania mordercy cały czas zastanawiają się ile jest warte jego życie. Czy służba i prawidłowe wypełnianie swoich obowiązków jest warte poświęcenia dla człowieka który zabił małe dziecko? Dołożyć do tego wszystkie należy jeszcze wątek zemsty i przewijające się w tle ogromne pieniądze.

Słomiana Tarcza to całkiem dobry thriller psychologiczny z elementami akcji. Niestety w beczce miodu musi się znaleźć łyżka albo nawet dwie dziegciu. Niektóre ze scen są wyraźnie wydłużane na siłę a prowadzone w nich dialogi są ewidentną próbą stonowania akcji (zupełnie niepotrzebnie bo wytrąca to widza z odpowiedniego klimatu). Dość przeciętnie wypada również Tatsuya Fujiwara (szczególnie jak na jego zdolności aktorskie). Film ma w sobie to coś co sprawia, że zdecydowanie warto go zobaczyć ale czy jest wart tych wszystkich przyznanych nagród? To pytanie pozostawiam otwarte.



Tôkyô shôjo (Tokyo Girl)


Miho to zwykła japońska nastolatka, pragnąca zostać w przyszłości uznanym pisarzem sci-fi. Jej życie diametralnie się zmienia kiedy podczas trzęsienia ziemi upuszczona ona swój telefon komórkowy. Urządzenie w tajemniczych okolicznościach cofa się 100 lat, gdzie odnajduje go Tokijiro, również planujący zostać wielkim autorem. Oboje po pewnym czasie uświadamiają sobie, że mogą porozumiewać się ze sobą podczas pełni księżyca. Ich telefoniczne rozmowy zaczynają nadbierać coraz bardziej intymnych aspektów, bezpośrednio wypływających na ich obecne życie i postrzeganie świata.

Tokyo Shojo to przedstawiciel bardzo popularnych w Kraju Kwitnącej Wiśni – „dram”, skierowanych do…. Tutaj pojawia się znaczący problem, chciałoby się napisać do młodzieży, jednak będzie to w pewien sposób jawne dyskryminowane pozostałych grup widzów, którym film może się spodobać. Ponadto dla sporej grupy współczesnych młodych ludzi, dzieło może być nazbyt melancholijne a nawet momentami infantylne. Mamy tutaj do czynienia z obrazem czystego, nieskalanego uczucia które rodzi się pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy nigdy się nie widzieli i zdają sobie z sprawę z tego, że nigdy to nie nastąpi. Ich miłość znajduje odzwierciedlenie w ich obecnym życiu, Miho akceptuje chęć ponownego ułożenia sobie życia przez jej matkę po śmierci ojca, a  Tokijiro odnajduje motywację do dalszych starań napisania czegoś co przetrwa lata. Reżyser Kazuya Konaka pokusił się nawet o zaserwowanie widzowi niewielkiego wątku związanego z paradoksem czasowym. Poczynania nastolatki mają bardzo duży wpływ na wydarzenia w przeszłości przez co w pewien sposób kreuje ona dalsze losy swojej telefonicznej miłości.

Tak jak wspomniałem wcześniej film jest momentami nazbyt infantylny i utrzymany cały w klimacie melancholii. Główny nacisk położono tutaj na dialog głównych bohaterów co niekoniecznie musi przypaść do gustu niektórym widzom. Dużo do życzenia pozostawia również gra aktorska, aktorzy wypadają w niektórych scenach bardzo sztucznie wyraźnie nie przykładając się do swojej pracy. Tokyo Girl to bardzo specyficzne dzieło japońskiej kinematografii i też kierowane do specyficznego odbiorcy – cała reszta może sięgnąć po ten tytuł w wolnej chwili jeśli nie ma pod ręką czegoś lepszego.



Wangan middonaito the movie

 

Film jest ekranizacją mangi pod tym samym tytułem, skierowany głównie do miłośników motoryzacji. Jeżeli miał ktoś do czynienia wcześniej z takim tytułem jak „Initial D” i może zaliczyć go do grona ulubionych, powinien sięgnąć po Wangan bez najmniejszego ociągania . Wszyscy pozostali powinni zadać sobie pytanie jak bardzo lubią „motoryzację”, która ogrywa tutaj główną a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie jedyną, rolę.

Akio Sakura uczeń liceum i wielki miłośnik czterech kółek. Czuje, że żyje tylko w momencie kiedy gna trasą Wangan z pełną mocną silnika swojego samochodu, rzucając wyzwania innym kierowcom. Pewnego dnia natrafia on na złomowisku na zniszczonego Nissana Fairlady Z, którego postanawia odrestaurować. Okazuje się, że samochód ma swoją mroczną przeszłość w której to jego kierowcy ginęli i każdy porzucał go w obawie o własne życie. Z tego właśnie powodu otrzymał on przydomek „diabeł”, przeklęty samochód czyhający na życie swojego kierowcy.

Otoczka fabularna filmy jest naprawdę szczątkowa i nie ma sensu szukać w niej jakiejkolwiek głębi. Reżyser postanowił zaserwować widzom moc koni mechanicznych w czystej postaci podlaną odrobiną wysokooktanowej benzyny. Główną rolę tak jak wspominałem, odgrywają tutaj samochody i potrzeba kierowców aby poczuć moc ich silników. Nie znajdziemy tutaj wątku sensacyjnego jak w „Szybkim i wściekłych” czy nawet rozwinięcia tematu „przeklętego samochodu”. Jeżeli oczekujesz od filmu czegoś więcej niż tylko ryczących silników, to Wangam Middonaito zdecydowanie nie jest dla ciebie. Film spodoba się tylko naprawdę wielkim fanom motoryzacji, którzy chociaż w małej części zrozumieją zafascynowanie bohaterów swoimi samochodami i wyścigami, które łączą ludzi o różnych statusie społecznym i przekonaniach. Pomijając całą otoczkę „samochodową” która wypełnia tutaj 99% czasu emisji, na pewno na duże słowa uznania zasługuję zdjęcia Tokijskich ulic nocą. Są one więcej niż tylko widowiskowego nadając reszcie odpowiedniego klimatu.

Jeżeli miałbym szukać innego podobnego dzieła w szeroko pojętej kulturze, można byłoby porównać to dzieło to serii Midnight Racing. Jeśli więc miałem kiedyś do czynienia ze wspomnianą grą lub jesteś naprawdę wielkim fanem motoryzacji, powinieneś czym prędzej zobaczyć ten film.

Froszti
2 stycznia 2019 - 12:10