Dicka zabawy z wyobraźnią - Kati - 7 marca 2011

Dicka zabawy z wyobraźnią

Philipa K. Dicka chyba nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi fantastyki, ale być może nie wszyscy zetknęli się z jedną z jego mniej znanych powieści, „Płyńcie łzy moje, rzekł policjant”.

Jason Taverner, piosenkarz, którego show co tydzień przyciąga przed odbiorniki 30 milionów widzów, po przykrym incydencie ze sfrustrowaną protegowaną, budzi się w świecie, w którym nikt go nie zna. W dodatku nie ma żadnych dokumentów, co w policyjnym państwie, jakim stały się Stany Zjednoczone po wojnie domowej, jest wyjątkowo ryzykowne. Niby wszystko się zgadza, wszystko jest takie samo, miasto, ludzie, numery telefonów do znajomych, ale jest to świat, w którym Jason Taverner  po prostu nie istnieje. Nikt go nie rozpoznaje, nikt nie zna jego programu, w sklepach nie ma jego płyt. Jego danych nie ma w żadnych aktach, w żadnej bazie, co w ściśle kontrolowanym społeczeństwie nie powinno się zdarzyć. Piosenkarz za wszelką cenę stara się odzyskać tożsamość, co oczywiście nie należy do łatwych zadań – wszędzie czai się zdrada, nikomu nie można zaufać, osoba oferująca pomoc okazuje się być policyjnym szpiclem…

Wbrew pozorom, to nie on jest bohaterem tej powieści, lecz generał policji, Felix Buckman (tytułowy policjant – czy okaże się dobrym czy złym gliną?), próbujący rozwikłać zagadkę Tavernera. To on, przedstawiciel totalitarnej władzy, jest bardziej wyrazistą i złożoną postacią, niż bufonowaty i mało sympatyczny artysta. Niby posiada ogromną władzę, a jednocześnie nie jest w stanie poradzić sobie z własną siostrą, narkomanką Alys, z którą łączy go skomplikowany (i to wcale nie bratersko-siostrzany) związek. I to ona trzyma w ręku klucz do rozwiązania tajemnicy Tavernera…

W „Płyńcie łzy moje, rzekł policjant” pojawia się wiele motywów charakterystycznych dla prozy Dicka:  narkotyki, totalitarne państwo, odróżnienie (lub raczej jego brak) prawdziwej rzeczywistości od fałszywej. Uderza zdolność przewidywania autora który, pisząc tę powieść ponad 30 lat temu, antycypował niektóre (i to te mało pozytywne) współczesne zjawiska: absurdalny kult celebrities, cyber seks, ograniczanie praw obywatelskich, wszechobecną kontrolę (może tej ostatniej tak bardzo jeszcze nie odczuwamy, ale kamery monitoringu pojawiają się w coraz większej liczbie miejsc, a Internet wbrew pozorom nie gwarantuje anonimowości).

Może nie jest to arcydzieło na miarę „Ubika” czy „Człowieka z Wysokiego Zamku”, ale bez wątpienia warto się zapoznać z tą powieścią.

Kati
7 marca 2011 - 20:57