Co-op - bo w grze współpraca się opłaca! - Prometheus - 1 grudnia 2012

Co-op - bo w grze współpraca się opłaca!

Przyznaję z bólem poniekąd, że nigdy nie byłem zwolennikiem gry wieloosobowej. Multiplayer odpychał mnie w wielu aspektach, ale przede wszystkim nastręczał wiele problemów: jak tu znaleźć czas na w miarę regularną grę i ćwiczyć skilla, jak nie znudzić się zabawą w berka? Zwykle wolę po prostu wsiąknąć w mniej lub bardziej epicką fabułę, poznać ciekawie zaprojektowane postacie i światy. Jest jednak pewien tryb gry wieloosobowej, który bardzo przypadł mi do gustu. Zamiast wzajemnych potyczek i rywalizacji – współpraca. Ile radochy i pożytku w co-opie, o tym na podstawie kilku interesujących przykładów.

Co-op%20-%20bo%20w%20grze%20wsp%F3%u0142praca%20si%u0119%20op%u0142aca%21

Kooperacja w przeciwieństwie do czysto rywalizacyjnej rozgrywki najczęściej odbywa się w kampanii. To znaczy, że grę możemy przejść sami, albo we wspólnej grze, a w każdym przypadku będzie to zupełnie inne przeżycie. Niektóre gry są wręcz stworzone do wzajemnej rozgrywki, np. seria Borderlands nastawiona na totalną rozwałkę i przyjemną zabawę zarazem. Wspólna gra pozwala porównać swoje umiejętności, ale również wyciągnąć pomocną dłoń wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebujemy. Takie gry jak Borderlands czy Diablo umożliwiają również dzielenie się lootem, co bardziej niż zwykle wywiera na nas potrzebę mądrego rozporządzania ekwipunkiem. Zwykle bowiem chcielibyśmy mieć wszystkie najlepsze bronie i przedmioty dla siebie, ale taka rozgrywka – kiedy kooperant jest wyraźnie słabszy - staje się wówczas niezbalansowana i pozbawiona większego sensu.

Czasami współpraca polega na wzajemnym torowaniu sobie drogi do celu, czego nie zdziała jeden gracz. Gra, która wymusza takie działanie pozwala na większą satysfakcję. Dla przykładu: jeden z graczy otwiera ogień zaporowy, drugi zaś próbuje dostać się do określonego punktu. Inną przewagą jest także możliwość uratowania gracza od śmierci i utraty ewentualnych statystyk. W przypadku Borderlands (2), gdzie dostajemy tak zwaną „drugą szansę” (kilka sekund na ubicie przeciwnika po utracie zdrowia), tylko w co-opie możemy podratować konającego gracza. Jakaż była frustracja, gdy grając samemu zabrakło dosłownie jednego strzału do wyrwania się ze szpon śmierci – niestety, cofanie się do punktu kontrolnego oddalonego o kilka minut i ponowne ubijanie tego samego bossa nie należy bynajmniej do rzeczy miłych.

Co-op%20-%20bo%20w%20grze%20wsp%F3%u0142praca%20si%u0119%20op%u0142aca%21

Innym przykładem ciekawej kooperacji jest Portal 2, w którym tylko ściśle ustalone działania obu graczy doprowadzają do ukończenia poziomu. Bardzo spodobała mi się w tym przypadku osobna kampania, wprawdzie wyraźnie krótsza, ale odróżniająca się od kampanii dla pojedynczego gracza i stawiająca na inne przeżycia. W Portal 2 również komunikacja między graczami wygląda nieco inaczej niż w innych grach. Wbrew pozorom mikrofon czy klawiatura są zbędne, a za jedyną komunikację robić może portal gun, którym wskazujemy co, gdzie i jak. Potrzeba zgrania się w czasie także została tu rozwiązana perfekcyjnie, w postaci uproszczonego odmierzacza czasu. Bez wątpienia był to jeden z najlepszych co-opów, jakie kiedykolwiek ograłem i za sprawą nowych map zapewne jeszcze nie powiedziałem mu „do widzenia”.

Jeżeli znacie inne, ciekawe przykłady nie zapomnijcie się podzielić! A może macie własne pomysły na implementację takiego trybu w przyszłych grach?

Prometheus
1 grudnia 2012 - 10:59