Lecisz sobie w kulki czy chcesz zarobić kulkę? Gry z przetaczaniem kulki w roli głównej. - sakora - 3 września 2013

Lecisz sobie w kulki czy chcesz zarobić kulkę? Gry z przetaczaniem kulki w roli głównej.

Kulka to prosta rzecz. Pomijając oczywiście postrzeganie jej jako zbiór punktów w przestrzeni, topologię czy geometrię. Kula na co dzień to piłka, owoc lub planeta. Kulkę można także zarobić, ale to zupełnie inna historia. Kulę można także toczyć w grach. A to nie takie proste, zrobić to dobrze.

Pierwsze, co przychodzi na myśl to niezliczone wcielenia pinballi, bilardów i golfów. Nie rozróżniam teraz tych gier, a jedynie o nich wspominam, gdyż jest ich na rynku ogromna ilość, w wielu odmianach o bardzo różnym poziomie jakości i złożoności. Tutaj nie jest potrzebna opowieść, a jedynie wykonanie pozwalające na bezproblemowe przerzucanie kuli, kulki, bili lub piłeczki w wyznaczone miejsca. Przez lata sporo takich gier przetoczyło się przez moje sprzęty grające, a z niewiadomych mi przyczyn pamiętam jedynie Pinballa w Windowsie i Mini Golf Masters. Cóż, może po prostu standardowe podejście do kulki w grze (niekoniecznie piłkarskiej czy w kosza) do mnie nie trafia. Czy kulka może być czymś więcej?

Czy trudno z kuli zrobić bohatera gry? Pewnie tak, bo dobrych gier tego typu jest niewiele, a przy tak prostym materiale trzeba podejść do niego oryginalnie i czasami naokoło. Kula musi mieć uzasadniony powód, żeby się toczyć lub zostać przetoczoną przez grę. Może to być powód banalny, jak i bardzo wciągający z ratowaniem wszechświata włącznie. Ważne, żeby nie było nudno, a dobra otoczka nadawał zabawie niezapomniany klimat i charakter.

SPECTRABALL / Shorebound Studios

Kulka jako łamigłówka

Najprościej można zacząć łączyć minimum trzy kulki tego samego koloru celem eliminacji ich z planszy lub strzelać nimi jak bańkami mydlanymi. Trzeci wymiar oferuje więcej możliwości i jest bardziej wymagający. Przynajmniej w teorii. Można stworzyć średnią i momentami zbyt frustrującą grę pokroju SpectraBall, żerując bezczelnie na wspomnieniach o Marble  Madness. Podobnie ma się sprawa z kolejnymi odsłonami Marble Games czy Super Monkey Ball. W założeniu główną osią rozgrywki jest rozpracowanie łamigłówki i przetoczenie kulek w określonym czasie i miejscu, ochoczo rozwalając przy tym środowisko. Można podejść do tematu także inaczej, przekuwając Pac-Mana na Pac'n Roll czy Ballance, inaczej podchodzące do rozgrywki, co nie zmienia jednak sposobu postrzegania kulki jedynie jako elementu układanki. Na szczęście można więcej. Wciągające.

WE LOVE KATAMARI / Namco

Kulka jako budowniczy i niszczyciel światów

O cyklu Katamari można powiedzieć wszystko poza tym, że jest nudny. Jest niedorzeczny w swoich założeniach, jednak robi z tej przywary zaletę, a nie wadę. Niedorzeczny jest scenariusz, kiedy za pomocą kulki mamy odbudować wszechświat. Jednak zbieramy materiał i ganiamy po świecie wszystko, co nam się podoba, a zwiększą chęcią ganiamy te elementy które nas denerwują lub które lubimy. I z każdym przyczepionym do kulki elementem rośniemy. Zaczynamy od spinaczy, kończymy na galaktykach. A nie jest to zadanie proste, kiedy goni nas czas, mamy zdobyć setkę owiec, a chcemy gonić Godzillę pomiędzy budynkami. W prostocie i stopniowanym szaleństwie tkwi cała siła tej gry. Jesteśmy jak śmieciarka do recyklingu, przetwarzająca jeden świat na inny. Wyborne.

ROCK OF AGES / ACE Team

Kulka jako generał i zdobywca

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Rock of Ages, pomyślałem, że chyba ktoś za mocno walnął się kulką w głowę. Nic bardziej mylnego. To my mamy walnąć tą kulką w naszego przeciwnika. Jednak czy będzie to Napoleon, czy tez może Hannibal to już inna kwestia. Mieszanie postaci historycznych i realiów: jest. Gra strategiczna: jest. Gra tower defense: jest. Toczenie kulki: (i to jakiej) jest. Jedyny problem to uciekający czas i ciągły brak nowych przeszkadzajek, które stopniowo zdobywamy. Ale co ta, to toczenie wielkiej, złej, wkurzonej i nieraz mocno opancerzonej kulki buduje małe frustracje i wymaga, by z przyjemnością jeszcze raz przetoczyć się przez wroga. I jeszcze raz. I jeszcze jeden. Rozrywkowe.

THE BALL / Teotl Studios

Kulka jako prehistoryczny i kosmiczny artefakt

Połączenie Unreal Engine, kultury prekolumbijskiej, zaginionych cywilizacji, kosmitów i kuli? Erich von Daniken: The Game. Nie, chociaż smaczków jest bardzo dużo, a to po prostu The Ball. Tu tulka jest wielka, tajemnicza i ma moc. Pożąda jej wielu, a ilość potworów, zombie i jednego wielkiego kroczącego i niebezpiecznego za nami i brak broni... wróć: mamy kulę... Kulę i możemy jej bez wahania użyć. Zmiażdżyć przeciwników, uruchomić starożytne machiny, rozwiązać wiele zagadek i poznać historię ludu, którego spuściznę toczymy przed sobą. Gra, mimo iż graficznie nie zachwyca, daje dużo frajdy, zmuszając do niezłego kombinowania. A do tego ma niezłą historię i fajnego twista na koniec. Nie ma co marudzić, grać, bo warto. Intrygujące.

Kulka jest prosta, jakby na to nie patrzeć. Niby oczywista rzecz, a dobrze użyta, otoczona odpowiednią historią, zabawią i pomysłem potrafi zaangażować na długi czas. Sztuką jest stworzyć dobrą grę z prostych elementów, a w przypadku wielu gier z kulką w roli głównej, nieraz się to udało. Czekam na Triangle: The Game czy Brick The Cube. Nieważne, jak by się nazywały, byleby tylko dostarczyły tyle zabawy co przetaczanie kuli...

     

     

Śledź mnie na Twitterze!

     

sakora
3 września 2013 - 21:03