Foki w Afganistanie #2. Ocalony - Lone Survivor - Operacja Red Wings - DM - 11 listopada 2013

Foki w Afganistanie #2. Ocalony - Lone Survivor - Operacja Red Wings

Ben Foster jako Axe. Kadr z nadchodzącej ekranizacji. źródło: popularairsoft.com

Dalszy ciąg opowieści Marcusa i losów czterech komandosów w górach Afganistanu.
Link do częsci pierwszej - KLIK


Nagle ktoś zeskoczył miękko w sandałach i pojawiła się postać w turbanie. Po chwili przyszło stado kóz i jeszcze dwóch tubylców, w tym jeden nastolatek. Najstarszy z pasterzy mamrotał „no taliban, no taliban”, a zaskoczeni Sealsi zaczęli dyskusję, trzymając pastuchów na muszce.
Pierwszą i jedyną słuszną myślą było pozbycie się ich – byli zagrożeniem dla misji. Danny wstrzymywał się od głosu, twierdził, że zgadza się na wszystko co ustalą, bez problemu może ich zabić, a jeśli mają iść wolno - to niech idą.
ROE - Rules of Engagemnet (zasady walki) są takie, że mogą tylko odpowiedzieć ogniem, lub strzelać gdy jest 100% pewne, że osoba ma złe zamiary i zaraz ich zaatakuje, co jest jasne w Waszyngtonie, ale kompletnie bezużyteczne na polu walki.


Jeżeli ta trójka nie wróci, szczególnie dziecko, zaczną ich szybko szukać, i łatwo znajdą, bo takiego stada kóz Sealsi nie ukryją. Wśród Talibów są specjalni ludzie, którzy wyszukują takie sprawy i nadają im rozgłos w TV Al Jazeera, jak to Amerykanie mordują niewinnych cywilów. W USA czeka pełno dziennikarzy - liberałów i prokuratorów, którzy są bardziej niż chętni, by takich żołnierzy oskarżać o zwykłe morderstwo. Gdyby zabicie ich się wydało, a tak prędzej czy później by było, czekałby ich wyrok i odsiadka w cywilnym więzieniu. Marcus już na początku książki twierdzi, że niepowodzenie misji spowodowały właśnie obowiązujące Rules of Engagement - zasady, w których Talibowie mają zabójczą przewagę...

Narada w sprawie pasterzy. Kadr z nadchodzącej ekranizacji.
źródło: http://discovermilitary.com


Po około 15 minutach narady i głosowaniu (czy było głosowanie i kto za czym optował jest sprzeczne, zależnie od źródła), tubylców puszczono wolno. Pasterze odeszli bez słowa i raczej na pewno podzielili się swoją przygodą z bojownikami Talibów.
Sealsi w ponurych nastrojach przyjęli teraz pozycję obronną, zeszli w dół, szukając najlepszej kryjówki wśród skał, głazów i nielicznych pni drzew. Wrócili do wcześniejszego miejsca, gdzie obserwację utrudniała mgła – tam mając najlepszą możliwą osłonę, jaka była w okolicy, wrócili do obserwacji na zmianę - Marcus przymknął nawet oczy na trochę. Po chwili jednak wyrwało go natarczywe „pssst, psst, pssst”...


Kolega pokazywał mu zbocza na wprost – przechodzili tam Talibowie z AK, RPG. Poruszali się w dół, zachodząc ich od lewej i od prawej. Danny próbował nawiązać łączność przez radio z HQ, ale bez sukcesu. Nie mieli pewności czy Talibowie ich widzieli, czy nie. Nikt na razie nie strzelał.
Nagle Marcus w odległości około 10 metrów, po swojej lewej zauważył turban i lufę AK, skierowaną w swoją stronę. Talib jakby go jeszcze nie widział. Komandosi byli dobrze ukryci. Nie było czasu na zgadywanki, czy ich widzi czy nie - Marcus strzelił mu w głowę.


Wtedy rozpętała się kanonada. Z każdego kąta, na Sealsów leciał grad pocisków, ogłuszający klekot AK, ogień mało precyzyjny i niecelny, ale gęsty i nieustający.
Murphy wrzeszczał na Dannyego by zmusił radio do działania, a do autora: „No option buddy – kill’em all!”

Emile Hirsch jako Danny. Kadr z nadchodzącej ekranizacji.
źródło: http://imdb.com


Marcus z jakiś powodów nie zamontował wcześniej optyki, więc celowanie zajmowało mu trochę więcej czasu. Ich strzały były jednak prawie zawsze precyzyjne i celne. (tutaj dochodzimy do kwestii największych kontrowersji - liczebności Talibów. W książce Marcus (oraz jego Ghostwriter )piszą o ok. 80-200 bojownikach, w raporcie po misji podawał jednak liczbę około 30. Niektóre źródła podają  nawet niższą liczbę, prawda leży gdzieś pomiędzy 15-20 a 40 Talibami... Dalszy ciąg książki oparty jest jednak na założeniu o dość sporej przewadze wroga i dłuższej wymianie ognia).


Nie mogli iść w górę, bo Talibowie odcięliby ich, jedyna droga ucieczki była w dół. Wyruszyli, ale grawitacja zadziałała szybciej. Spadając, zaliczając kolejne uderzenia - Marcus pędził jak pocisk, Murphy również. Upadek pozbawił autora plecaka, wody, jedzenia, medykamentów, hełmu…
Lądując w końcu twardo, po około 100 metrach spadania, posiniaczony, cały we krwi, szczęśliwie bez złamanego karku i co bardziej szczęśliwie (i nie ostatni raz w tej historii), jego karabin cudem leżał tuż obok. Murphy wylądował niedaleko, ale został postrzelony, z okolic brzucha broczył krwią. Zajęli miejsca między powalonymi pniami drzew, znowu strzelając do Talibów, którzy nadal strzelali na oślep, ale byli nieźle dowodzeni, próbując zajść ich z flanki.

Get to cover!!!. Kadr z nadchodzącej ekranizacji.
źródło: collider.com


Nie wiedzieli gdzie jest Danny i Axe. Murphy ignorował ranę i walczył jak na Sealsa przystało. Teraz do ognia z AK-47, RPK - dołączyły RPG, lądując bliżej lub dalej, wzbijając mnóstwo dymu, pyłu i odłamków. Gdy dym opadał – wracał ogień z karabinów. Nagle zobaczyli postać, która z dużą prędkością spadała z wzgórza. To był Axe – przetrwał upadek, ale był widoczny dla Talibów – Marcus i Murphy zaczęli krzyczeć - Axe pozbierał się i pobiegł do nich między pnie. Po chwili już walczył.
Na końcu stoczył się Danny, ale po upadku nie ruszał się – nieprzytomny lub martwy.
Axe zaczął kryć ogniem, a Marcus i Murphy pobiegli do leżącego towarzysza. Zaciągnęli go do leżących drzew - Danny był postrzelony w rękę, stracił kciuk, ale po niedługim czasie doszedł jako tako do siebie i zaczął strzelać.


Tracąc powoli swoją osłonę, znowu ruszyli w dół, spadając tym razem około 20 metrów. Poruszając się wolno wśród skałek, szukali najkorzystniejszego miejsca, wtedy Danny został trafiony drugi raz – w plecy, nisko, kula wyszła przodem w okolicach żołądka. Krew spływała mu z ust, ale nadal starał się strzelać jak inni. Murphy ponownie dał komendę „Fall back” i zaczął schodzić niżej. Marcus spadł w dół, zdmuchnięty przez wybuch RPG lub moździerza, lądując ze złamanym nosem, obitymi plecami i głęboką raną na czole, nadal jednak miał swój karabin. Axe dołączył do niego, Murphy i Danny jakoś też dotarli w końcu do nich, cali we krwi.

RPG!!!
Kadr z nadchodzącej ekranizacji.


Zasłonięci za jakimiś głazami, znowu starali się odpowiadać ogniem. Wtedy Danny dostał kolejną kulę, w podstawę szyi – upadł na twarz, ale wciąż żył. Marcus doskoczył i zaczął odciągać go w bezpieczniejsze miejsce, kiedy zobaczył przed sobą Taliba. Sam był bez broni, trzymał w rękach Dannyego. Wtedy Axe strzelił dwukrotnie w głowę w turbanie, ratując kolegów. (brzmi trochę hollywoodzko).
Axelson ruszył dalej – nagle dostał prosto w pierś. Upadł, broczył krwią, ale jakoś zdołał się podnieść i ruszył za Murphym w dół, a Marcus dalej ciągnął rannego Dana – wtedy Danny dostał w górną część twarzy. To był koniec. Umarł prosto w jego ramionach. Marcus niósł go jeszcze trochę, pożegnał się i dołączył rozbity do reszty. Wszyscy na chwili zamarli na wieść, że Dannyego już nie ma.
Marcus pozbierał się pierwszy i wrócił do walki. Rzucił Axowi, który wystrzelał wszystko co miał, dodatkowy magazynek. Znowu zaczęły przelatywać RPG, ogień się nasilał. Wtedy Axe został postrzelony w głowę, widok był okropny - Marcus pomógł mu przejść i schronić się za skarpę.


W tym momencie Murphy, świadomie ryzykując życie,  wyszedł na otwarty teren, bez żadnej osłony, z telefonem satelitarnym, którego mieli zakaz używania i starał się połączyć z centrum dowodzenia. „Moi ludzie umierają-potrzebujemy pomocy” - mówił do słuchawki. Rozmawiając - został trafiony w plecy. Upadł, ale zdołał ponownie podnieść telefon, usiąść i zakończyć rozmowę.


Marcus był rozdarty... Z jednej strony miał rannego w głowę Axa,  z drugiej widział co właśnie zrobił Murphy i w jakim jest stanie. Po chwili dotarły do niego wołania o pomoc umierającego w agonii Murphyego, ale niedługo głos ucichł. Wtedy nadeszła chwila słabości i zwątpienia, przestał walczyć, odłożył karabin i zasłonił uszy, nie mogąc znieść wołania konającego przyjaciela. Do dziś uważa to za moment tchórzostwa, ponieważ jedyna sytuacja, w której można złamać Sealsa i sprawić, by odłożył karabin i przestał walczyć - to zabicie go. Axe też umierał, Marcus siedział przy nim, zdołał przyłożyć mu do głowy bandaż - wkrótce jednak kolejny, bliski wybuch RPG zdmuchnął autora znowu do następnej dziury. Różnica była taka, że na razie nikt nie strzelał – pierwszy raz było cicho.
Zagłębienie dawało wprost idealną kryjówkę – ciężko było zobaczyć Sealsa – wybuch pozbawił go spodni, a lewa noga była cała we krwi i odłamkach – biodra były sparaliżowane, zwichnięty bark – ledwo mógł się czołgać.

Karabin zawsze lądował niedaleko Marcusa. Kadr z nadchodzącej ekranizacji.


Kolejny cud – obok leżał… jego karabin, z połową magazynka, a w ładownicy miał jeszcze jeden. Marcus leżał w swojej kryjówce, ogień z AK powrócił, ale sporadyczny. Talibowie nie widzieli go, strzelali na oślep, licząc, że go wywabią.
Nie miał żadnych opatrunków, rany nogi i czoła oblepił błotem. Jeśli miał się przemieszczać to tylko w nocy i jeżeli wróci czucie w nogach. Był sam i wszyscy na niego polowali, pierwszy raz w życiu się bał.

Śmigłowce w Afganistanie. Chinnok oraz Blackhawki.
źródło: theunawriterslair.typepad.com


Marcus leżąc w swojej kryjówce, nie wiedział, że telefon Murphyego wywołał w bazie burzę. Przerywana transmisja z telefonu nie pozwoliła określić dokładnej lokalizacji operatorów, ale w końcu udało się wysłać siły szybkiego reagowania w miejsce startu czterech Sealsów. Wystartowały dwa MH-47, dwa Blackhawki i dwa helikoptery szturmowe AH-64 Apache. Chinooki wysunęły się na czoło i pierwsze dotarły na miejsce, gdzie przywitał ich sporadyczny ogień z AK. Jeden z śmigłowców MH-47 zawisł i rozpoczął przygotowania do szybkiego desantu komandosów. Gdy z otwartej rampy zwisały już liny a operatorzy byli gotowi do zjazdu, granat RPG uderzył poniżej tylnego rotoru (w książce Marcusa czytamy, że RPG wpadł do środka przez otwartą rampę. W drugiej książce "Na linii ognia" - opisującej szczegóły misji ratunkowej - autorzy podają, że po czasie dowiedzieli się, że zabójczy RPG wystrzelił dwunastolatek).

Ogromny Chinook „Turbine 33” nie miał żadnych szans na utrzymanie się w powietrzu. Spadając momentalnie na ziemię, pogrzebał wszystkich na pokładzie: ośmiu członków załogi ze 160th SOAR i ośmiu komandosów Navy Seals. Blackhawki zawróciły do bazy. Teren był zbyt niebezpieczny.


Wkrótce, nad sparaliżowanym Marcusem zaroiło się od samolotów A-10 Warthog i śmigłowców Apache. Usta miał spierzchnięte i pełne krwi. Nie mógł mówić, ale włączył radio MBITR i nadawał sygnał ratunkowy. Słyszał pilotów, którzy mówili, że odbierają wezwanie o pomoc, ale nie wiedzą skąd i od kogo... (Kliknij by przeczytać część ostatnią.)

DM
11 listopada 2013 - 19:59