O pasteryzacji... szczęścia - okiem marketingowca #1 - KepKeeper - 19 marca 2014

O pasteryzacji... szczęścia - okiem marketingowca #1

Stworzenie dobrego, składnego i zaczepnego hasła/tekstu reklamowego, to naprawdę nie lada sztuka. Doceniam, jeśli całość zrobi się jeszcze tak, by wszystko się rymowało. Najbardziej denerwuje mnie jak wszystkie powyższe elementy są 

z najwyższą starannością zachowane, ale na końcu przychodzi moment, gdy trzeba dodać jeszcze jedno zdanie, ale nic a nic nie pasuje. Wtedy właśnie wychodzą takie hity jak… pasteryzacja szczęścia. A może to rzeczywiście ma jakiś głębszy sens?

Zdaje sobie sprawę, że pewna część osób może nie oglądać telewizji, a już w szczególności reklam. Zacznijmy więc od przypomnienia sobie o czym mowa.

Cała koncepcja dla mnie jest ciekawa (jak na reklamę) i stworzona w naprawdę fajny sposób gdyby nie to nieszczęsne hasło na końcu.

„Zgodnie z natura trzeba postępować, by piwa i szczęścia nie spasteryzować”

Ogólna zasada jest taka, że pamiętamy najlepiej to, co jest na początku i na końcu. Jako że rozpoczęcie jest dość monotonne, to zakończenie zapada nam najbardziej w pamięć. Zdaje sobie sprawę, że do takiej końcówki ciężko było pewnie dobrać coś lepszego, ale moim zdaniem pasteryzacja szczęścia, to już naprawdę przesada. A jeśli nie? A co jeżeli naprawdę można obronić to stwierdzenie?

Może stwierdzicie, że próba analizy czy rzeczywiście da się spasteryzować szczęście jest bezsensowna, jednak z własnego doświadczenia jako marketingowca wiem, że czasem do stwierdzenia na pozór błahego jest taka koncepcja że ma to sens. Praca na tym stanowisku jest naprawdę ciężka i trudna, jednak czasami w dużych kampaniach przepuszcza się takie gnioty, że to głowa mała.

 Zobaczmy najpierw dokładnie czym jest pasteryzacja.

 

http://pl.wikipedia.org/

To jak to jest z ta pasteryzacją szczęścia?

Bardzo ogólnikowo i w dużym skrócie pasteryzacja jest zabiciem bakterii i różnego rodzaju drobnoustrojów przy jednoczesnym zachowaniu wartości odżywczych. Głównym zadaniem pasteryzacji jest przedłużenie trwałości produktów. Im dłużej piszę ten tekst, tym bardziej się zastanawiam, czy marketingowcy odpowiedzialni za tą reklamę wiedzieli w ogóle na czym polega ten proces. Po przeczytaniu krótkiej i naprawdę jasnej definicji dochodzę do wniosku, że szczęście właśnie należy pasteryzować. Czy każdemu z nas nie chodzi o to, aby zabić
i wyeliminować wszystkie złe „bakterie” przy jednoczesnym zachowaniu wartości odżywczych, czy to w naszym życiu, czy w szczęściu, czy to w relacjach ze znajomymi? Pasteryzacja przedłuża trwałość produktów, czy jeżeli tym „produktem” będzie szczęście to naprawdę sądzicie, że nie byłby to dobry zabieg?

Miałem nadzieję, że sama firma odniesie się w jakikolwiek sposób do tego tekstu i wysłałem do nich zapytanie, jednak nie dostałem żadnej odpowiedzi, a szkoda.

Ciekawi mnie, czy tego typu tematyka w ogóle was interesuję i czy bylibyście zainteresowani innymi tego typu wpisami. Jestem otwarty na wszelkie wasze sugestie związane z tego typu tekstami.

I na koniec pamiętajcie, że:

„Tekst nie zawierał lokowania żadnego produktu”

KepKeeper
19 marca 2014 - 12:13