Remake'i nie są złe. Są lepsze lub gorsze. - Piras - 21 marca 2014

Remake'i nie są złe. Są lepsze lub gorsze.

Temat gier starych i stosunku do nich, jest bardzo kontrowersyjny. Dotyka bowiem osobistych gustów i preferencji. Jedni kochają grać w starsze produkcje, inni za sprawą przestarzałej technologii nie są w stanie powrócić do przeszłości, a jeszcze inni łapią się za głowę widząc tytuł i autora tekstu.

Jest to jednak moja teza, którą postaram się poprzeć jak najmocniejszymi argumentami. Jeżeli nie zgadzasz się z treścią, przedstaw swoje myśli związane z tematem w komentarzu. Powtarzam. To moje stanowisko w tej sprawie i któreś z ewentualnie kontrowersyjnych zdań, nie ma na celu wpoić komukolwiek czegokolwiek.

Często narzekamy na remake’i, odświeżone wersje klasyków. Że komercja, że wykorzystywanie znanej marki, rozbudzanie drzemiącego w graczach sentymentu. Skok na kasę. Trudno się z tym nie zgodzić, to na pewno główne powody decyzji odświeżenia danej produkcji.

Wszystkie te negatywne odczucia rozpływają się jednak, jeżeli mamy do czynienia z naprawdę dobrym jakościowo odświeżeniem. Ot chociażby Mortal Kombat, który mocno czerpie zarówno z korzeni, jak i współczesnych standardów. Została tutaj zachowana idealna symbioza i w nowego Mortala gra mi się lepiej dziś, niż w pierwotne odsłony w okresie ich świetności.

Oczywiście można wymienić również nowego Tomb Raidera czy Devil May Cry’a, tytuły bardzo grywalne i naprawdę dobrze zrealizowane. Fakt, Lara Croft w swoim nowym wcieleniu nie koniecznie stara się przedstawić całkowitą kwintesencje poprzednich odsłon, przez co bardzo przypadło mi do gustu stwierdzenie „Ten nowy Tomb Raider to bardziej Raider niż Tomb” autorstwa Wonzia. Bez wątpienia to jednak bardzo udana produkcja, w którą fan serii powinien zagrać.

W tym wypadku nie możemy powiedzieć, że odświeżanie gier jest złe, bo zależy to tylko i wyłącznie od jakości odtworzonej na nowo marki. Śmiem twierdzić, że trudno jest zrobić dobrego remake’a, niemniej powstają one, bo istnieje gwarancja popytu. Trzeba przecież rozgrywkę i treść zbalansować tak, by jako całość satysfakcjonowała zarówno fanów, jak i nowych, młodych graczy. Musi z niej wypływać pierwotny klimat, ale i zaskakiwać wysoka jakość współczesnej technologii i mechanik.

Są słabe i dobre, nie są złe. Irytującym mnie elementem jest najczęściej to, że nowy kotlet został stworzony inaczej, niż było to napisane w przepisie. Ma nowy, ciekawy smak, ale niezbyt przypomina ten pierwotny. I gdy co jakiś czas jem tego kotleta, coraz bardziej przyzwyczajam się do jego smaku, tym samym zapominając  wcześniejszy. Tak sprawa wygląda z remake’ami. Tymi słabymi.

Gdzie ten mrok, gdzie intryga. Toż to jakaś bajeczka.

Rayman: Origins jest grą bardzo przyjemną i świetną, ale jako odświeżenie marki to tragiczna pozycja. Most Wanted również jako współczesna ścigałka nie odpycha od siebie swoją jakością, ale bezczeszczy kwintesencję pierwotnej produkcji. Zakopywanie starych śmieci z uprzednio oderwanymi etykietami, doklejanymi do nowych, mających inne cechy produktów, to najgorsze co mogą zaserwować remake’i. Nie chcę ujrzeć odświeżonych wersji wielu tytułów, bo martwię się, że przez niepotrzebny restart, zostaną później źle zapamiętane.

Myślę jednak, że nie można jednoznacznie wykrzyczeć „ Rimejki to gówno, bo to już nie to samo”. W rękach twórców spoczywa przyszłość marki. Jeżeli padła decyzja, że odświeżenie powinno się znaleźć na rynku, albo nie ma się koncepcji na nową produkcję, to należałoby zapewnić graczom to, co najlepsze w odpowiednio fantastycznej formie.  Słabe restarty kaleczą znane nam marki, przedstawiają swoją fałszywą naturę nowemu pokoleniu i szkodzą nam wszystkim. Dobre restarty natomiast są środowiskiem do przeżywania niesamowitych przygód raz jeszcze, w nowym świetle, do wskrzeszenia starej, zapomnianej produkcji.

Mimo wszystko nie jestem jednak specjalnym fanem wersji HD, graficznie odświeżonych. Nie plasują się one w rozumiane przeze mnie pojęcie restartu. Upiększenie warstwy wizualnej wielu starszych tytułów niewiele zmienia, bo współczesność przyzwyczaiła nas do pewnych norm jeżeli chodzi o gameplay i content, które dają się we znaki podczas odpalania gry sprzed dekady. To z kolei uniemożliwia nowemu graczowi zrozumienie zachwytu wyrażanego przez fana serii, a przecież to jeden z podstawowych celów odświeżania gier.

Czy są potrzebne? I tak i nie. Z jednej strony sądzę, że starsze, rewelacyjne tytuły powinny zostać w naszej pamięci w takim stanie, w jakim wcześniej je zastaliśmy, odnosząc się do panującego wtedy poziomu gier jako takich. Jednak patrząc na to drugim okiem, kolejne pokolenia mogą nie zdawać sobie sprawy z wielu przełomowych, niesamowitych produkcji, które z czasem mogą zostać zwyczajnie zapomniane.

Z wiadomych przyczyn „rimejki” będą powstawać, a gracze będą je kupować. Niech powstaje ich mniej, a z klasą.

Piras
21 marca 2014 - 14:02