Tellurski

Pozwolę sobie wtrącić

najnowszepolecanepopularne

Kreatywnością zdobywaj tłumy – Geneza bohaterów Darkest Dungeon.

Postawmy sprawę jasno – nie przepadam za grami ani czasochłonnymi, ani bezlitosnymi ponad miarę. Darkest Dungeon idealnie wpisuje się w obie te cechy, a pomimo tego tytuł mnie wciągnął i oczarował. Z pewnością sporo w tym zasługi oprawy graficznej, mocno czerpiącej z komiksów Mike’a Mignoli (Hellboy, Baltimore) czy Guy’a Davisa (The Marquis). Także swoje trzy grosze dorzucił Wayne June, którego głos idealnie współgra z ponurym klimatem à la Lovecraft. Co jednak mnie szczególne ujęło to niebagatelna dbałość o szczegóły, czego dobrym dowodem jest sam pomysł na postaci. Warto dodać, że każda z nich otrzymała własny komiks przybliżający jej życiorys. Duet Chris Bourass i Tyler Sigman nie poszedł do znudzenia utartym schematem wojownik/mag/łotrzyk, pozwalając sobie na sporą kreatywność. Zamiast bohaterów równie atrakcyjnych co kapeć dostałem herosów z krwi i kości, przez co nad wyraz łatwo się z nimi związałem. To okazało się być sprytną pułapką ze strony twórców, ponieważ widok wypieszczonego faworyta stopniowo odchodzącego od zmysłów może wyprowadzić z równowagi nawet mnicha nadużywającego melisy. By nieco uspokoić nerwy postanowiłem sprawdzić kim mogli zainspirować się projektanci przy tworzeniu bohaterów. Oczywiście, w żaden sposób nie należy łączyć realiów z gry z konkretnym okresem historycznym i miejscem. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że mroczny klimat Darkesta oraz „profesje” postaci dość wyraźnie nawiązują do Europy z końca średniowiecza.

czytaj dalejTellurski
11 marca 2018 - 14:10

It’s a bird...It’s a plane...It’s…just a man?

Dla dorosłych środa jest jedynie momentem kiedy gorsza połowa tygodnia przechodzi w dobrą. Tymczasem dla dwunastoletniego Mike’a środy to dni szczególne, a ta konkretna zaczęła się wyjątkowo pięknie. O przyjemny nastrój zadbało styczniowe słońce, które wesoło migotało na mlecznobiałym śniegu, pokrywającym małe miasteczko w północnej Pensylwanii. Niemniej zamiast bajkowej scenerii za oknem Mike całą uwagę poświecił porannemu pasmu kreskówek oraz chrupaniu bekonu. Akurat gdy wyłączał telewizor zaczynały się wiadomości. Informacją dnia była tragiczna śmierć kogoś ważnego, jednak nastolatek nie miał już czasu na dalszy seans. W środy wychodził z domu wcześniej, aby w drodze do szkoły rzucić jeszcze okiem na nową dostawę do lokalnego kiosku z komiksami. Dobry humor znacząco ułatwiał raźny marsz przez zaspy. Dzień wcześniej tata obiecał, że pójdą razem do kina na Powrót Batmana, a mama przebąkiwała coś o zakupie odtwarzacza kaset VHS. Jednak gdy Mike minął aptekę, radość ulotniła się szybciej niż gaz z otwartej Coli. Przed kioskiem zebrał się niezwykły tłum, ale to nie wizja braku towaru tak zaniepokoiła chłopaka. W końcu miał umowę z komiksiarzem, by ten zawsze odkładał dla niego dwa nowe egzemplarze – jeden zafoliowany do kolekcji, a drugi „zwykły” do poczytania. Dziennikarze spekulowali o tym od kilku miesięcy, ale mało kto dawał wiarę plotkom. Jednakże teraz Mike i wszyscy przed sklepem wyraźnie widzieli w witrynie charakterystyczne, krwawiące S na smoliście czarnym tle.

czytaj dalejTellurski
19 lutego 2018 - 19:37