Kreatywnością zdobywaj tłumy – Geneza bohaterów Darkest Dungeon. - Tellurski - 11 marca 2018

Kreatywnością zdobywaj tłumy – Geneza bohaterów Darkest Dungeon.

Postawmy sprawę jasno – nie przepadam za grami ani czasochłonnymi, ani bezlitosnymi ponad miarę. Darkest Dungeon idealnie wpisuje się w obie te cechy, a pomimo tego tytuł mnie wciągnął i oczarował. Z pewnością sporo w tym zasługi oprawy graficznej, mocno czerpiącej z komiksów Mike’a Mignoli (Hellboy, Baltimore) czy Guy’a Davisa (The Marquis). Także swoje trzy grosze dorzucił Wayne June, którego głos idealnie współgra z ponurym klimatem à la Lovecraft. Co jednak mnie szczególne ujęło to niebagatelna dbałość o szczegóły, czego dobrym dowodem jest sam pomysł na postaci. Warto dodać, że każda z nich otrzymała własny komiks przybliżający jej życiorys. Duet Chris Bourass i Tyler Sigman nie poszedł do znudzenia utartym schematem wojownik/mag/łotrzyk, pozwalając sobie na sporą kreatywność. Zamiast bohaterów równie atrakcyjnych co kapeć dostałem herosów z krwi i kości, przez co nad wyraz łatwo się z nimi związałem. To okazało się być sprytną pułapką ze strony twórców, ponieważ widok wypieszczonego faworyta stopniowo odchodzącego od zmysłów może wyprowadzić z równowagi nawet mnicha nadużywającego melisy. By nieco uspokoić nerwy postanowiłem sprawdzić kim mogli zainspirować się projektanci przy tworzeniu bohaterów. Oczywiście, w żaden sposób nie należy łączyć realiów z gry z konkretnym okresem historycznym i miejscem. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że mroczny klimat Darkesta oraz „profesje” postaci dość wyraźnie nawiązują do Europy z końca średniowiecza.

Abomiantion (Abominacja) - Jedyna z postaci, która nie wyszła od twórców tylko od gracza Josha Lauera. Ten nie ukrywa, że Abominacja wzięła się z jego zamiłowania do wilkołaków. Co ciekawe, podświadomie lub nie, Lauer także nawiązał nieco do średniowiecza. Człowiek zamieniający się w zwierzę jest prawdopodobnie starszym pomysłem niż dowolna religia świata. Jednak dopiero w  średniowieczu, wraz z początkiem polowań na czarownice, zmiennokształtność i m.in. lykantropia (wilkołactwo) zaczęły być traktowane nie jako bajka, a realne zagrożenie i rzecz…hmm…codzienna. Polskie słowo abominacja używa się stosunkowo rzadko. To taki ładnie brzmiący synonim wstrętu, obrzydzenia czy odrazy.

Antiquarian (Antykwariuszka) – Kula u nogi podczas każdej bitwy, jednocześnie niezwykle pomocna przy utrzymaniu płynności finansowej całej osady. Tutaj tak naprawdę mamy dwa w jednym. Pierwsza inspiracja to oczywiste odniesienie do antykwariuszy, czyli ludzi od dawien dawna zajmujących się kolekcjonowaniem artefaktów i badaniem przeszłości. Drugi motyw podpowiada już wygląd postaci. Zarówno kadzielnica, jak i kukri to rzeczy o orientalnym pochodzeniu. Mając na uwadze jej tytuł łatwo powiązać Antykwariuszkę z wędrownymi handlarzami z Jedwabnego Szlaku. Szlak zyskał szczególnie na znaczeniu właśnie w średniowieczu, będąc główną drogą rozprzestrzeniania się handlu, religii, filozofii i sztuki. Trasa wiodła przez dosłowną głuszę, gdzie oprócz wynajmowania ochrony kupcy musieli sami umieć się obronić. W ślad za podróżnymi po Szlaku podążały epidemie, dlatego wiedza o egzotycznych ziołach i praktykach stała się niezwykle cenna dla rozwoju średniowiecznej medycyny.

Arbalest (Kuszniczka) – Nieco już archaiczne określenie na kogoś posługującego się konkretnym rodzajem kuszy, no…arbalestem. Dzięki metalowemu wzmocnieniu całości konstrukcji wprawny kusznik mógł odesłać na tamten świat dowolny cel w odległości 100 metrów. Dodając do tego mechanizm kołowrotków usprawniających przeładowywanie, broń mogła uchodzić za karabin maszynowy średniowiecza. Z resztą o jej skuteczności i łatwości w obsłudze miał przekonać się sam Ryszard Lwie Serce, gdy został zabity z zaskoczenia przez strzelca będącego jeszcze małym chłopcem. Według kronikarzy i poszukiwaczy sensacji młokos chciał zemścić się na królu za śmierć swojego ojca i dwójki braci.

Bounty Hunter (Łowca Nagród) – Pierwsze twarde dowody na działalność Łowców pochodzą z renesansu, choć trudno uwierzyć, by na pomysł „łapania za pieniądze” nie wpadł nikt wcześniej. Niewykluczone, że dawniej nikt nie widział powodu, dla którego poszukiwany miałby być żywy. Z kolei łowca stara się, by jego ofiara dalej oddychała. Według zwyczaju ze średniowiecznej Anglii ściągany przestępca dostawał status Caput lupinum (łac. Wilcza głowa), oznaczający wyjęcie gagatka spod prawa. Przez to każdy mógł go legalnie pobić, okraść albo i zabić dla nagrody, jeśli takowa istniała. Trudno jednak wyśledzić kogoś kto zajmował się tym całe życie, choć wizja szybkiego zarobku z pewności kusiła wielu. Łowców nagród można do dziś spotkać w USA, Filipinach czy Brazylii, ale w reszcie cywilizowanego świata ich działalność jest oficjalnie zakazana.

Crusader (Krzyżowiec) – Z lekcji historii w szkole wiemy, że krzyżowcy byli zbrojnym ramieniem chrześcijaństwa w czasach średniowiecza. Oprócz tego sporo zakonów zajmowało się opieką nad potrzebującymi oraz prowadzeniem szpitali. Większość jednak zajmowała się wywoływaniem wojen nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale wszędzie tam gdzie zamieszkiwali „poganie i heretycy”. W sztuce i społeczeństwie nierzadko postrzegano krzyżowców jako walczących ze złem wcielonym. Wystarczy wspomnieć opis Saracenów z Pieśni o Rolandzie. W powszechnym obiegu utarło się także pojęcie Miles Christi, oznaczające żołnierza odzianego w Boską Zbroję i walczącego dla jego chwały. Nawet kroniki Jana Długosza sporo miejsca poświęcają ceremoniom odbywającym się przed bitwami, kiedy to otaczano się świętymi reliktami i święcono broń oraz rycerzy.

Grave Robber (Hiena cmentarna) – okradanie grobów znane było już w starożytnych Chinach czy Egipcie, ale dopiero w czasach średniowiecza stało się to istną plagą. Po pierwsze więcej ludzi mogło sobie pozwolić na bogaty pochówek. Po drugie na znaczeniu zyskał handel artefaktami i reliktami. Jednak przede wszystkim złodzieje mieli ciche przyzwolenie na swoją działalność ze strony europejskich władz. W późnym średniowieczu mocno rozwinęła się medycyna, a co za tym idzie powstawało coraz więcej szkół i zakonów szpitalnych. Można wykładać teorię na sucho, lecz najlepsze efekty nauka osiąga na „żywym” obiekcie. Grabarze prześcigali się w pomysłach ochrony swoich klientów przed hienami (czasami nimi samymi). Paradoksalnie stalowa obroża przybita do dna trumny, metalowa krata wokół grobu czy pancerne drzwi do grobowca sprawiły, że zawód średniowiecznego tomb raidera stawał się tym bardziej dochodowy.

Hellion (Awanturniczka) – Dosłownie Hellion należałoby przetłumaczyć jako diabeł wcielony, co moim zdaniem dużo lepiej oddaje charakter postaci niż polskie Awanturniczka. Wyposażona w średniowieczną glewię, potrafi zrobić prawdziwą jatkę w szeregach wroga. Diablica jest efektywnym ukłonem w stronę wszystkich średniowiecznych wojowniczek, chociaż jej strój i błękitny tatuaż na twarzy wyraźnie sugerują nawiązanie do kultury celtyckiej. Tutaj pierwszym skojarzeniem jest Boudika, kobieta która zjednoczyła plemiona Celtów w powstaniu przeciwko Rzymianom. Według kronik rzymskich jej nieodłącznymi atrybutami były ochrypły głos, skórzany płaszcz i włócznia w ręce. Nie wiadomo jednak jakich przekleństw używali legioniści na widok Boudiki stojącej w pierwszym szeregu.

Highwayman (Oprych) – Tutaj charakterystyka nie jest niczym wyszukanym, bo Highwayman to najzwyklejszy rozbójnik. Dużo więcej może powiedzieć imię Dismas, jak nazywa się początkowy wariant bohatera. Otóż Dismas (pol. Dyzma), powszechnie zwany „Dobrym Łotrem”, to jeden z dwójki bandytów ukrzyżowanych razem z Jezusem. Jak łatwo się domyślić to dokładnie ten, który się nawrócił na chwilę przed zgonem. Nie wiadomo za wiele o przestępstwie, przez które Dyzma miałby zostać uśmiercony. Według niektórych podań Dyzma lubił napadać na podróżnych, w tym m.in. Józefa i Marię podczas ich ucieczki do Egiptu. Skrucha jest też ważnym elementem w komiksie przybliżającym pochodzenie Highwaymana.

Houndmaster (Łowczy) – Żadne średniowieczne polowanie nie mogło się odbyć bez udziału psów gończych i gościa, który by nimi zarządzał. Od starożytności psy były także wykorzystywane w czasie bitew, ale dopiero w średniowieczu zaczęto ich używać podczas pościgów i łapania niewolników. W niektórych rejonach Francji czy Anglii lokalny przedstawiciel prawa miał wręcz obowiązek trzymania kilku ogarów w razie konieczności. Wraz z rozrostem zachodnich miast wzrastała również i przestępczość. By jakoś kontrolować sytuację na ulicach z czasem zaczęły pojawiać się patrole strażników uzbrojonych w drewniane pałki oraz psy. Tak też powstały wczesne funadamenty policji oraz pierwsze kawały.

Jester (Arlekin) – Tutaj tłumacze poszli w stronę finezji, przez co powstała spora rozbieżność w końcowym dziele. W języku Shakespeare’a jester to dokładnie błazen, czyli zabawna postać i nieodzowny element każdego średniowiecznego zamku. Do takiego tez rodowodu odwołuje się wygląd postaci w Darkest Dungeon. Błaźni wędrowali od dworu do dworu, zabawiając gawędź popisami akrobatycznymi i muzycznymi. Znane są przypadki, kiedy dzięki celnym żartom i błaźni zyskiwali znaczącą sympatię u władcy, a przez to wpływy w całym kraju. Tak było chociażby w przypadku Stańczyka. Z kolei Arlekin to odziany w kolorowe romby i czarną maskę bohater włoskiej komedii, gdzie pełnił on funkcję scenicznego figlarza i romantyka.

Leper (Trędowaty) – średniowieczne miasta pełne były ludzi dotkniętych trądem, jednak ta postać odwołuje się do konkretnego trędowatego. Mowa o Baldwinie IV Trędowatym, królu Jerozolimy w czasach krucjat. Ktokolwiek oglądał Królestwo Niebieskie powinien łatwo powiązać wygląd króla z postacią z gry. Końcowy efekt to wyobraźnia Hollywood, ale według kronikarzy niewiele gorzej król prezentował się podczas zwycięskiej bitwy pod Montgisardem przeciwko wojskom Saladyna. Pomimo zaawansowanej choroby nastoletni Baldwin kazał obwiązać się bandażami i zaprowadzić na pierwszy szereg. Tam, w otoczeniu świętych reliktów i z modlitwą na ustach, władca swoim zapałem zawstydzał niejednego rycerza.

Man-at-arms (Zbrojny) – człowiek-mur swój rodowód wywodzi z nazwy jednostki wojskowej z przełomu średniowiecza i renesansu. W przeciwieństwie do rycerzy, zbrojni nie mieli szlacheckiego pochodzenia. Jest to zrozumiałe, ponieważ odziani w ciężki pancerz, na koniu lub pieszo, zbrojni zawsze stawali na samym czole formacji i przyjmowali na siebie największy impet podczas natarcia. Naturalnie funkcja zbrojnego nie była równie szanowane i opłacalna co stanowisko rycerza. Jednak wraz z postępem służby weterani stawali się prawdziwymi celebrytami. We Włoszech profesjonalni zbrojni z czasem zawiązali własne kompanie najemników (Condottieri), a te przemieniły się w podstawą siłę wojskową i argumentacyjną w Italii.

Occultist (Okultysta) – okultyzm i Lovecraft nie istnieją bez siebie, dlatego i tego gagatka nie mogło zabraknąć w Darkest Dungeon. W dużym skrócie okultyzm to dziedzina pseudonaukowa, gdzie oś zabawy stanowi wykraczanie poza naszą rzeczywistość, a przez to majstrowanie ogólnie pojętą magią. Naturalnie w średniowiecznej Europie wszystko to było herezją, podczas gdy na wschodzie stał się integralną częścią wielu religii. Nie zmienia to faktu, że paru znanych Europejczyków wbrew kościelnemu przyzwoleniu interesowało się „zakazaną nauką”. Jeden z nich to znany skądinąd Nicolas Flamel. Według legendy Flamel razem ze swoją żoną i pomocą osiągnięć okultyzmu, najpierw stworzył Kamień Filozofów, a później Eliksir Życia.

Plague Doctor (Badaczka zarazy) – Nierozłącznym elementem średniowiecznego pejzażu były najróżniejsze epidemie, najczęściej przywiezione ze Wschodu poprzez Jedwabny Szlak. Oczywiście nikt rozsądny nie podchodziłby do zarażonych z własnej woli. Dlatego zaatakowane miasto musiało najpierw opłacić wędrownego lekarza, aby ten zajął się problemem. Charakterystyczne maski wypełniano ziołami miały w naiwnym założeniu chronić przed tzw. „morowym powietrzem”. Można się naigrywać z ograniczonej wiedzy, jednak to właśnie obwoźni medycy uczyli społeczeństwo podstaw higieny oraz przyczynili się do późniejszego powstania kodeksu etyki lekarskiej. Oni też jako jedyni mieli „przywilej” przeprowadzania autopsji na ofiarach plagi w ramach badań. Podobno bardzo szkodziło to branży hien cmentarnych.

Vestal (Kapłanka) – Tutaj cały sens postaci został kompletnie zatracony podczas tłumaczenia. W starożytnym Rzymie westalka (jak brzmi bezpośredni przekład) nie była zwykłą kapłanką, a prawdziwym Sędzią Dreddem tamtych czasów. Służba bogini Weście trwała 30 lat, a za każde przewinienie opiekunkę czekała kara śmierci poprzez chłostę lub zamurowanie żywcem. Ich głównym zadaniem było podtrzymywanie wiecznego ognia w świątyni, ale często kapłanki zasiadały blisko cezara i doradzały mu. Ponieważ słowo westalki było ostateczne i niepodważalne, a jej wyrok bezapelacyjnie sprawiedliwy. Dotyk dłoni ułaskawiał więźniów i oswobadzał  niewolników. Zakon całkowicie upadł wraz z nastaniem chrześcijaństwa, ale ostatnia westalka podobno do końca życia pilnowała ognia w świątyni.

*Flagellant (Flagelant) – Cóż, flagelant to dużo ładniejsza nazwa niż biczownik, a tym właśnie zakon się zajmował. W ramach pokuty, przy każdej ceremonii kościelnej, bracia i siostry publicznie sprzedawali sobie razy aż do krwi. Z początku zarówno władze jak i duchowieństwo pochwalało taki rodzaj religijnego oddania. Z czasem jednak flagelanci stawali się coraz bardziej fanatyczni i gorliwi, nierzadko podważając wszelkie ziemskie autorytety. Tłumy szczególnie lgnęły do ich zakonu podczas epidemii dżumy, kiedy zarazę postrzegano jako karę boską. Ostatecznie interweniować musiał papież Klemens VI, który zakazał samobiczowania pod groźba klątwy. Uchylających się tropiła inkwizycja, ale większość i tak odeszła sama, gdy odkryto, że chłosta bez publiki nie jest już taka zabawna.

*Shieldbreaker (Łamaczka Tarcz) – Tutaj trudno o jakąkolwiek analogię do naszych realiów i najbezpieczniej założyć, że twórcy po prostu pozwolili poszaleć wyobraźni. Nie zmienia to faktu, że w dalszym ciągu w pozostali wierni średniowieczu. Podobnie jak prawie wszyscy wojownicy ze Wschodu Łamaczka w walce stawia zwinność ponad siłę. Ci często korzystali z połączenia lekkiej, skórzanej tarczy z krótką włócznią. Akurat ta, którą posługuje się Łamaczka trochę przypominającą iklwe – broń popularną wśród afrykańskich plemion, ale czasami obecną w armii kalifatu. A węże? Cóż, trochę egzotyki dla smaku nie zaszkodzi.  

Tellurski
11 marca 2018 - 14:10