Metroid to jeden z najfajniejszych pomysłów na gry jaki kiedykolwiek się pojawił. Axiom Verge na pierwszy rzut oka wygląda jak klon przygód Samus Aran. Tytuł ten jest jednak czymś zdecydowanie więcej. Czy to oznacza, że warto zainteresować się tą podróżą do innego świata? Czy PlayStation Vita doczekało się w końcu jakiejś genialnej metroidvanii?
W grze wcielamy się w naukowca imieniem Trace. Nasz bohater ulega wypadkowi podczas jednego ze swych eksperymentów. Po przebudzeniu nasza postać odnajduje się w dziwnej maszynie przypominającej jajko. Trace jest sam, w obcym sobie miejscu. Otoczony przez potwory bohater musi zdać się na łaskę Rusałek – olbrzymich, żyjących komputerów. Z pomocą gracza naukowiec odkryje sekrety tego pełnego tajemnic świata. Axiom Verge serwuje nam dość interesującą historię. Po części jest to efekt bajerów w stylu Fez, gdzie część fabuły jest ukryta i musimy ją sami sobie odszyfrować. To także efekt tego, że grając, cały czas mamy wrażenie poznania jedynie wycinka całej prawdy na temat świata, w którym się znajdujemy i otaczających nas zdarzeń. To potęguje wrażenie zagubienia i obcości jakie wydają się być motywem przewodnim tej gry.
Jeśli chodzi o gameplay to Axiom Verge wydaje się być listem miłosnym do produkcji sprzed wielu lat. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj Metroid, do którego to mamy najwięcej nawiązań, znajdzie się jednak także coś z Contry, Bionic Comando czy Shadow of the Beast. Axiom Verge to gra przygodowa w stylu metroidvanii. Mamy olbrzymi świat, pełen ukrytych pomieszczeń i sekretów. Wraz ze zdobywaniem nowych przedmiotów i broni odkrywamy nowe ścieżki i sposoby rozwiązywania problemów. Wszystko to jest zaserwowane w grafice 2D i sprowadza się do dużej ilości skakania i strzelania. Co jakiś czas napotykamy na przeszkodę której pokonanie wymaga zdobycia nowej umiejętności lub przedmiotu znajdującego się w innej części mapy. Wiąże się to z błądzeniem i eksperymentowaniem z tym, co mamy w ekwipunku. Jeśli ktoś grał w Castlevanię: Symphony of the Night, czy niedawne Ori and the Blind Forest to wie, czego się spodziewać. Taki to urok tego typu gier.
Axiom Verge cechuje się poziomem trudności i toporności z gier na NES-a. Przeciwnicy są bardzo wytrzymali, a my giniemy strasznie szybko. Skoki i wszystkie sztuczki akrobatyczne wymagają precyzji, a pojedynki z bossami to zabawa w odnalezienie odpowiedniej metody na bestię. Lekkim problemem może być tutaj sterowanie. Zastosowano bowiem sztuczkę z prawą gałką analogową jako metodą zmieniania broni. To powoduje, że czasami przez przypadek będziemy wchodzić do tego menu. To wybija trochę z rytmu i psuje tempo rozgrywki, ale z czasem idzie się przyzwyczaić do tej kwestii.
Jeśli chodzi o uzbrojenie i przedmioty, to gra autorstwa Toma Happa jest naprawdę imponująca. Mamy pełno pukawek o różnych zastosowaniach i, co ważne, żadna z broni nie jest kompletnie bezużyteczna. Nie często spotyka się grę gdzie mamy kilkanaście różnorodnych broni. Podobnie jest z przedmiotami, których jest od groma. Wiertło, zdalnie sterowany stworek, macki strzelające pociskami - to tylko kilka przykładowych dziwactw jakie znajdziemy podczas gry. Najbardziej interesującym przedmiotem jest Address Disruptor. Ta dziwna maszynka wystrzeliwuje promienie glitchujące otaczający nas świat. Zmienia ona właściwości pewnych przedmiotów w otoczeniu , jak również napotkanych wrogów. Bajerek ten daje naprawdę interesujące efekty i jest czymś niezbyt często spotykanym w grach. Olbrzymią zaletą Axiom Verge jest to, że cały czas w nasze łapy wpadają nowe zabawki. Sprawia to, że rozgrywka jest świeża i nie mamy wrażenia monotonii spowodowanej powtarzaniem tych samych czynności bez przerwy.
Napotkani przeciwnicy są równie różnorodni. Mamy masę dziwacznych stworów wyglądających jak efekty dziwnych eksperymentów naukowych i mutacji. Pasują one do wykreowanego świata, choć niektóre z bestii wydają się trochę przekombinowane. Najbardziej interesujący są bossowie, którzy wyglądają jak biomechaniczne kreatury z najgorszych koszmarów.
To, co zrobiło na mnie największe wrażenie w tej wyśmienitej produkcji to oprawa graficzna i dźwiękowa. Nie często zdarza się coś, co uderza do mojej podświadomości w taki sposób jak czyni to Axiom Verge. Jasne, mamy tu do czynienia z gierką wyglądającą trochę jak 8-bitowe produkcje. Nawet efekty dźwiękowe wydają się być przeniesione prosto z NES-a. Jednak wzbudzający we mnie poczucie opresji design robi tutaj piorunujące wrażenie. To trochę jakby twórczość R.H. Gigera z Darkseed zmiksować z japońskim cyberpunkiem Efekt ten potęgowany jest przez genialną, niepokojącą muzykę. Wszystko to oddaje idealnie uczucie odnalezienia się w obcym, niezrozumiałym dla człowieka świecie.
Port gry na PlayStation Vita nie odbył się bez drobnych wpadek. minimalne problemy techniczne są do przeżycia. Największą bolączką gry okazuje się przymusowe wykorzystywanie ekranu dotykowego przenośnej konsolki. System ma za mało prawdziwych przycisków i niektóre akcje musimy wykonywać poprzez klepanie w panel dotykowy. Wybija to trochę z rytmu rozgrywki.
Zachwyt nad Axiom Verge wynika z tego, że gra jest nie tylko wierna złożeniom gatunku. Masa sekretów, przedmiotów, broni i główkowania nad pokonywaniem kolejnych przeszkód - ten tytuł, stworzony przez jednego człowieka, oferuje nam więcej niż wiele wysokobudżetowych pozycji. Poza trybem fabularnym mamy także wariację Speedrun, pozwalającą nam sprawdzić jak szybko jesteśmy w stanie przejść całość. - jest to gra, która została przystosowana do tego by przechodzić ją zarówno w kilkanaście godzin jak i w 30 minut.
Axiom Verge to bez wątpienia najlepszy dostępny na Vitę przedstawiciel podgatunku jakim jest metroidvania. Podobnie jak Shovel Knight tytuł ten pokazuje, że stare założenia i oldschoolowa grafika wykorzystane w odpowiedni sposób mogą dać świetny efekt końcowy. Wersja gry na przenośną konsolę Sony to ten sam genialny tytuł, który mieliśmy okazję wcześniej ograć na innych systemach. Przenośna wersja Axiom Verge ma jednak ten atut, że mogę w nią grać kiedy tylko chcę. Bez wątpienia must have dla każdego posiadacza martwej już kieszkonsolki.