Secret Service umarł. Znowu. Wielu ta wiadomość wcale nie dziwi, wszak pierwsze znaki ostrzegawcze pojawiały się już w październiku. Okazuje się jednak, że cała sprawa ma drugie dno i – nie czarujmy się – ładnie to nie wygląda. Najpierw odejście „Pegaza” i deklaracje o niebyciu członkiem redakcji (pozostając przy tym dyrektorem kreatywnym), później zwinięcie sklepu i ogłoszenie założenia nowego magazynu, a teraz okazało się, że to wszystko część planu, bo w ekipie Sikreta niedobrze działo się jeszcze przed wydaniem 97. numeru. Czy rekordzista polskiego crowdfundingu i wskrzeszona legenda okazała się wyjątkowo mocnym kandydatem na oszustwo roku? Po odpowiedź jednego z darczyńców zapraszam do treści właściwej tego felietonu.
Kolejny numer reaktywowanego Secret Service trafił właśnie do swoich sponsorów, a w najbliższy wtorek (2 grudnia) zaatakuje i salony prasowe. Wydanie listopadowo-grudniowe, opatrzone numerem 98, dość mocno różni się od poprzedniego i wreszcie ma realną szansę zainteresować kogoś, kto nie wzdycha z utęsknieniem na dźwięk słów „Secret Service”. Jak wypada treść magazynu i dokąd on zmierza – na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszym tekście. Ale żeby nie być zbyt pobłażliwym dla czasopisma sfinansowanego za dotacje moje i innych życzliwych duszyczek, zacznę od... teorii spiskowej! Tak, teorie spiskowe zawsze są poczytne. Zapraszam do lektury.
Secret Service, magazyn niewątpliwie kultowy, powrócił w chwale na wymierający rynek czasopism komputerowych w postaci dwumiesięcznika. Po niewiarygodnie udanej, rekordowej zbiórce funduszy w serwisie PolakPotrafi.pl (ponad 284 tysiące złotych od niemal 3900 darczyńców), wielu graczy znów ma powód, by jak za dawnych czasów wybrać się do kiosku po grową prasę. Zapraszam niniejszym do lektury recenzji rzutu okiem na odrodzonego Secret Service'a, w którym postaram się odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytanie – „czy warto go kupić?”, a także luźno pogdybam na temat jego przyszłości.