Secret Service, magazyn niewątpliwie kultowy, powrócił w chwale na wymierający rynek czasopism komputerowych w postaci dwumiesięcznika. Po niewiarygodnie udanej, rekordowej zbiórce funduszy w serwisie PolakPotrafi.pl (ponad 284 tysiące złotych od niemal 3900 darczyńców), wielu graczy znów ma powód, by jak za dawnych czasów wybrać się do kiosku po grową prasę. Zapraszam niniejszym do lektury recenzji rzutu okiem na odrodzonego Secret Service'a, w którym postaram się odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytanie – „czy warto go kupić?”, a także luźno pogdybam na temat jego przyszłości.
Secret Service z pierwszej ręki zapewne pamiętają jedynie gracze, którzy status nastolatków utracili dobrych kilka lat temu. Sikret ukazywał się przez większość magicznych lat 90. i upadł na przełomie XX i XXI wieku po 95 wydanych numerach. Co ciekawe, 96. numer został przygotowany, lecz nigdy nie opuścił murów drukarni. Od tamtej pory wiele się zmieniło w mediach branżowych – obserwowaliśmy wzloty i upadki rozmaitych czasopism, a także powolny, choć nieubłagany proces przejmowania pałeczki przez Internet. Szybko się okazało, że czasopisma komputerowe po prostu nie są w stanie ścigać się z rosnącą popularnością portali internetowych, zaś większość materiałów, które ewentualnie dostarczały na płytach, dało się bezproblemowo pobrać z sieci. Jeśli dołączyć do tego spadającą ilość reklamodawców i powolną wymianę pokolenia na to wychowywane w dobie Internetu (tak to już w życiu jest: beztroska rozrywka i sentymenty w końcu ustępują miejsca nowym obowiązkom), koniec większości pism był jedynie kwestią czasu. Z tych stricte o grach ostało się tak naprawdę jedynie CD-ACTION i PSX Extreme. Ale dość już tej mało odkrywczej lekcji historii; skupmy się na teraźniejszości i przyszłości.
Mamy zatem 97. numer Secret Service po jego prawie 13-letniej nieobecności na rynku. Przy pierwszym kontakcie z magazynem od razu cieszy jakość wykonania nowego Sikreta: papier jest solidny, a okładka odpowiednio utwardzona. Rażący może być jednakowoż fakt, że wydanie „kolekcjonerskie” (z okładką w klasycznym stylu i 8 stronami ekstra) nie uchroniło się od wcale niemałej ilości reklam, więc stron wypełnionych właściwą treścią jest około 90. Jak ona wypada? Cóż, to zależy od tego, czego potencjalny czytelnik szuka w czasopiśmie o grach. Osobiście jestem typem człowieka, który czekając np. na pociąg woli coś poczytać, niż bawić się nowym smartfonem, więc Sikret swoją rolę czasozapychacza spełnił i zaoferował mi kilka tekstów, które z mniejszą lub większą przyjemnością przeczytałem. Przypuszczam, że osoby chcące od czasu do czasu oderwać się od wypełnionej obowiązkami codziennością i poczytać w trybie offline również będą zadowolone, zaś co bardziej sentymentalni czytelnicy prawdopodobnie zachwycą wyjątkowo licznymi tekstami o historii Sikreta i opowieściami ludzi za niego odpowiedzialnymi. Zawiodą się natomiast ci, którzy szukają czegoś odkrywczego, gdyż oprócz treści typowo sikretowych, odrodzony SS nie oferuje niczego, czego nie można znaleźć na wielu portalach internetowych czy nawet blogach tematycznych. Czas kiedy przywilej pisania dla szerszej publiczności mieli tylko wybrani szczęśliwcy już dawno minął. Niestety lub stety.
Przejdźmy zatem do tego, co konkretnie można znaleźć w nowym Secret Service. Nowy-stary Sikret obfituje przede wszystkim w różnej maści felietony, historie i przemyślenia, co w zasadzie jest zrozumiałe po tak długiej absencji. Ponadto znaczną uwagę poświęcono kultowym markom i tytułom, np. Wolfensteinowi czy Cannon Fodderowi, nowości odkładając na plan dalszy, choć znalazło się kilka stron dla recenzji współczesnych produkcji, m.in. rodzimego The Vanishing of Ethan Carter. Nie jestem do końca pewien, czy tego typu treści wystarczą, aby zachęcić graczy do kupowania SS-a, ale cieszy mnie fakt, że redakcja zdaje sobie sprawę z faktu, że ich magazyn nie stworzy alternatywy dla Internetu czy CD-ACTION, więc szuka czegoś, co go wyróżni. Ba, na całe szczęście chyba nawet próbuje nikomu rzucać rękawicy.
Trzeba jednak pamiętać, że Secret Service jest w tej chwili jedynie swojego rodzaju ciekawostką i ciężko przewidzieć, jaka przyszłość go czeka. Ktoś z pewnością powie, że crowdfundingowy sukces to bardzo obiecująca wróżba, lecz ja byłbym ostrożny z tego typu osądami. Większość składkowiczów z pewnością wsparło Sikreta przez sentyment, część zapewne dla unikalnych gadżetów (co ciekawe, progi obfitujące w fizyczne bajery oferowały w praktyce najmniejsze wsparcie), a pozostali chcieli po prostu wesprzeć interesujący projekt gamingowy. Wszystko pięknie, ale to wciąż nie daje odpowiedzi na pytanie, jak Sikret poradzi sobie na rynku, choć redakcja dość odważnie wybiegła w przyszłość oferując progi nagród nawet z sześcioma numerami. W tej sytuacji napawać optymizmem może fakt, że SS-a nie wydaje żaden koncern prasowy, a te mają krew wielu pism na rękach, w tym mojego absolutnie ulubionego Clicka! (jestem pewien, że czeka na nich za to specjalne miejsce w piekielnych czeluściach).
Należy mieć jednakowoż na uwadze, że brak dołączonej płyty i gadżetów w rodzaju wielkiego plakatu nie pozostaje bez wpływu na atrakcyjność magazynu dla przeciętnego czytelnika w, dajmy na to, salonie prasowym. Jestem pewien, że gracze chętniej wyłożyliby nawet 20 złotych na Secret Service'a wzbogaconego o pełną wersję gry (chociażby jakiegoś klasyka z GOG.com) i na przykład jakiś fajny retro-plakat. Sentyment starszych graczy może nie być na tyle silny i długotrwały, aby zapewnić ciągłość finansową SS-owi. Czasopisma nie są już oczywistą częścią naszego życia jak kiedyś. Możliwe także, że szał dinozaurów niedługo minie i Sikret straci dużą, jeśli nie największą, część swoich odbiorców.
Tak czy owak, po lekturze 97. Sikreta postanowiłem udzielić mu kredytu zaufania na następny numer czy dwa i dopiero będę mógł świadomie zadecydować, czy zostanę stałym czytelnikiem. Na razie prezentuje się dość obiecująco, zwłaszcza dla nieco starszego pokolenia graczy. Mam w każdym razie nadzieję, że najlepsze dopiero przed nami. A jakie są Wasze odczucia na temat odrodzonego Secret Service'a?