Desmond Doss nie potrzebował wiele. W kieszeni trzymał Biblię, a w torbie medykamenty. W rękach nie miał karabinu, a przy pasku granatów. Do armii wstąpił po ataku na Pearl Harbor, bo nie chciał być bezczynnym obserwatorem. Nie chciał też zabijać ani nosić broni. W jednej z bitew o Okinawę, rozegranej na szczycie 130-metrowej skarpy Maeda, ocalił 75 rannych przenosząc ich na skraj urwiska i opuszczając na linie. Działał wówczas sam, gdyż resztę jego oddziału sytuacja zmusiła do odwrotu.
Na ekrany kin trafiła właśnie trzecia część niezbyt ambitnej serii o grupce najemników, pełna eksplozji, magazynków bez dna i puszczania oka do widza, pamiętającego klasyki filmów akcji. Jest to chyba najlepsza odsłona "Niezniszczalnych" do tej pory, a końcowa bitwa zdecydowanie przypomina rozgrywkę na jakieś mapie Battlefielda 3 lub 4!