Znana modelka, a właściwie celebrytka, czyli osoba znana z tego, że jest znana, pojawiła się na imprezie premierowej Far Cry 4. Standardowo, zarówno wśród niektórych dziennikarzy i serwisów branżowych, jak i wśród samych graczy, zagrzmiało pytanie – po co zapraszać takich ludzi na imprezy związane z elektroniczną rozrywką? Przecież nie przekonają graczy do zakupienia nowego hitu Ubisoftu, a ludzie którzy śledzą życie celebrytów na co dzień, raczej nie są odbiorcami gier. Czy ma to sens? Otóż ma i wyjaśnię to pokrótce w niniejszym wpisie.
Zgłupiałem wczoraj zupełnie. Kinga Kenig, fotoedytorka Gazety Wyborczej wrzuciła w dniu wczorajszym na swojego bloga tekst, w którym wypomina Radosławowi Sikorskiemu (minister spraw zagranicznych, jakby ktoś nie wiedział) wrzucenie na swojego Twittera zdjęcia, za które nie zapłacił. Jakie to zdjęcie, ani kogo przedstawia, nie ma tutaj znaczenia – krótko zaznaczę tylko, że popularność Natalii Siwiec pozostaje dla mnie zagadką, ot podstarzała (ekhem... w kwiecie wieku), przemądrzała, nadęta modeleczka, wykreowana na celebrytkę, za którą nie przepada chyba nikt poza dziennikarzami. Faktem jest, że owa fotka dostępna jest w Internecie i obiegła szybko Polskę. Pan Sikorski postanowił się nim podzielić. Zdjęcie zrobił polski fotograf podczas jednego z meczów Euro w Warszawie.
Jeżeli czyta to pani Kinga, albo inni „poważni dziennikarze”, to proszę o uwagę, ponieważ zdradzę w tej chwili jedno z głównych założeń naszej profesji. Jesteśmy żebrakami. TAK JEST! JESTEŚMY ŻEBRAKAMI! Nasza praca jest w 100% uzależniona od osób, dla których ją tworzmy. Dajemy rozrywkę, informację, temat do rozmów pewnemu szerszemu gronu. Nie różnimy się niczym pod tym względem od akordeonisty na promenadzie w Świnoujściu. Niczego na dobrą sprawę nie wytwarzamy, a jedynie przetwarzamy – obraz, dźwięk, słowo, ku uciesze tłumu. Jedynym sposobem rozliczania nas, jest uznanie odbiorcy. Jedyną własnością, nasza marka, warsztat i renoma. Dotyczy to zresztą nie tylko dziennikarzy, ale wszystkich twórców kultury, od operatora kamery, przez grafficiarza, panią Monikę Olejnik, aż do aktora w teatrze.