Tak się zastanawiam, czy CI Games podczas tworzenia swoich ostatnich strzelanin, tj. Ghost Warriorów i Enemy Front miało na stanowisku każdego pracownika odpalonego Sniper Elite V2, bo zwłaszcza w ostatnim dziele czuć naleciałości produkcji Rebellionu. Nie żeby to był ultrarealistyczny symulator wyborowego strzelania, albowiem stawia przede wszystkim na satysfakcję płynąca z potęgi celnie posyłanych kul. To plus kilka innych rzeczy wystarczy, by zrobić kompletną, dobrą grę. Uczcie się, rodacy!
Od premiery Snipera: Ghost Warrior 2 minął ponad tydzień. Zdążyliśmy już poznać finalną jakość reklamowanego jako hit produktu, opartego na kosztującym majątek silniku, który miał zagwarantować niepowtarzalne doznania. Tymczasem znów wyszło co najwyżej przeciętnie, bez własnej ikry i pomysłu, zaś Piotr Tymiński zamiast grzecznie pogodzić się z faktem, że recenzenci to nie głupie owce i skrupulatnie zestawią stan faktyczny z obiecankami, wolał nas* zaatakować wietrząc teorie spiskowe, by jakoś poprawić swoje notowania u inwestorów. Prawda jest jednak taka, że gdyby twórcy choć raz zagrali w mające już prawie 8 lat na karku Sniper Elite: Berlin 1945, spaliliby się ze wstydu.
Widok wroga w okularze lunety, wstrzymanie oddechu, wsłuchanie się we własny puls i… delikatne pociągnięcie za spust. Jeden strzał – jeden trup. Snajperski etos dzięki książkom i filmom wojennym już od lat pozostaje elementem kultury masowej. Strzelectwo wyborowe – zwłaszcza w tej odmianie - budzi dużo emocji również wśród pasjonatów wojskowości i militariów. Nic więc dziwnego, że tak nośny materiał wykorzystuje się raz po raz w grach wideo.
Tym razem wróciło do niego brytyjskie studio Rebellion, przygotowując Sniper Elite V2 – nie tyle kontynuację, co swobodny remake gry, która siedem lat temu zdobyła sobie całkiem spore grono zwolenników. Choć jednak nowa produkcja prezentuje się pod wieloma względami znakomicie i widać w niej, że w przeciwieństwie do pierwowzoru nie jest produkcją budżetową, to może nie zadowolić bardziej wymagających graczy.